Suma wszystkich lęków, premeditatio malorum i dwójmyślenie w prezentacjach: #słowo_na_niedziele_40

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Pitching, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , , , ,

Cierpimy zawsze bardziej w wyobraźni, niż w rzeczywistości. Te słowa Seneki Młodszego dobrze oddają stan większości uczestników moich szkoleń. Zwłaszcza przed pierwszym – diagnostycznym – wystąpieniem. To zazwyczaj początek szkolenia, nie znamy się. Nie wiedzą czego oczekiwać. W głowach kotłują się im scenariusze. Nad wyraz wrażliwie interpretują każdy najmniejszy gest, każde zanotowane słowo. Najczęściej negatywnie. 

Kiedyś podczas ćwiczenia z improwizacji wyśledziłem arcymocny przykład tych negatywnych interpretacji. Jeden z uczestników szkolenia improwizował przez 90 sekund na zadany temat. Szło mu dobrze. Bardzo dobrze. W pewnym momencie jedna z uczestniczek, która go uważnie słuchała złapała się obiema rękoma za głowę. On to zauważył i zaczął się sypać. 

Gdy skończył zapytałem najpierw jego jak odczytał gest. Powiedział, że uznał, że musiał powiedzieć coś wyjątkowo głupiego. 

Potem zapytałem ją. Odpowiedziała – Nie mogłam uwierzyć, że ktoś może tak improwizować zupełnie bez przygotowania. To było niesamowite. 

No właśnie. Problem z interpretacją jest taki, że rzadko jest trafna. Mózg szuka zagrożeń. Nie dostrzega przejawów sympatii. 

Czasem swoim największym wrogiem podczas wystąpień jesteśmy my sami. A w szczególności nasze automatyczne myślenie, katastrofizacja i wewnętrzny dialog.

Często też boimy się możliwych scenariuszy, zamiast się nad nimi po prostu zastanowić. A powinniśmy. 

Winston Churchill który powiedział kiedyś, „Niech nasze martwienie się na zaś stanie się myśleniem i planowaniem na zaś” (oryg. Let our advance worrying become advance thinking and planning). To planowanie i rozważania warto zapisać w formie tabeli i skorzystać ze sprawdzonej stoickiej metody premeditatio malorum. Pod tymi łacińskim słowami kryje się dosłownie „przewidywanie nieszczęścia”. Nie chodzi jednak o skrajny pesymizm. Chodzi o rozprawienie się z tym, czego się najbardziej obawiamy.

W tej stoickiej technice musimy się mierzyć z własnymi obawami i lękami. Nawet tymi najbardziej osobistymi. Załóżmy, że obawiasz się, że twoje asertywne komunikaty zostaną odczytane za agresywne. Albo boisz się asertywnie porozmawiać o podwyżce. Taki wybrany lęk zapisujesz sobie w formie pytania:

Co się stanie jeśli… lub Co się stanie gdy

W miejsce kropek oczywiście wstawiasz to zachowanie czy decyzje, których konsekwencji się obawiasz, czyli:

Co się stanie jeśli w trakcie prezentacji ktoś zada mi niewygodne pytanie i nie będę znać na nie odpowiedzi?

Chodzi o to, by zapisać w formie pytania to co akurat rozważamy i to czego się obawiamy. To co zapisane jest częściej bardzo oswojone. Następnie w formie tabeli zapisujesz dalsze rozważania. W pierwszej kolumnie zapisujesz skutki, których się najbardziej obawiasz. W drugiej to, jak możesz zapobiec temu, czego się najbardziej boisz. W trzeciej – co zrobisz jeśli to, czego się obawiasz się wydarzy.

Załóżmy, że rzeczywiście obawiasz się, że ludzie odkryją twoja niekompetencję i uznają, że nieznajomość odpowiedzi na jedno pytanie, przekreśla całą prezentację (co jest wysoce wątpliwe). Jeśli tego się boisz, wpisz to w pierwszą kolumnę. W drugiej pomyśl, jak możesz temu zapobiec. 

Możesz przecież na początku zaznaczyć, że pytania przyjmiesz chętnie, ale po prezentacji. Możesz samą prezentację przejrzeć pod kątem wszelkich wątpliwości i punktów zapalnych i się przygotować lepiej. Możesz też wreszcie przyznać, że czasem masz prawo nie wiedzieć. I zrobić z tego atut. Nie wiem, ale się dowiem. Bo wiem, jak się dowiadywać

W trzeciej kolumnie pomyśl jak poradzisz sobie z ewentualnymi stratami. Nagle okaże się, że masz siłę, potencjał i pomysły, jak radzić sobie w sytuacjach, których się obawiasz. 

Techniką pokrewną do premeditatio malorum jest dwójmyślenie. To takie przygotowywanie się na różne scenariusze – dobre i złe – podczas prezentacji

Techniką pokrewną do premeditatio malorum jest dwójmyślenie. To takie przygotowywanie się na różne scenariusze – dobre i złe – podczas prezentacji. To technika przydatna zwłaszcza, gdy planujemy angażować publiczność w naszą prezentacje. Wielu uczestników moich szkoleń na przykład testuje pytania do publiczności, jako wstęp do prezentacji. I dobrze! Natomiast kiedy testują po raz pierwszy, to zawsze zakładają jeden scenariusz. Że pójdzie tak jak się tego spodziewają. Czyli zadają pytanie i spodziewają się, że widownia odpowie zawsze z ich przewidywaniami. Tymczasem bywa inaczej i rzeczywistość zaskakuje. Ludzie nie odpowiadają wcale. Odpowiadają inaczej niż się tego spodziewaliśmy.

Technika dwójmyślenia to właśnie rozważenie wszystkich możliwych scenariuszy odpowiedzi i przygotowanie się na nie. Tak, żeby sensownie zareagować. Jeśli zadajesz pytanie, czy lubicie robić zakupy, bo chcesz potem wysnuć wniosek, że bardzo dużo ludzi robi zakupy, to musisz się też przygotować na ewentualność sali, na której ludzie… zakupów nie lubią robić. Albo przynajmniej nie lubią o tym publicznie mówić. Jeśli zadajesz pytanie, czy kojarzycie platformę Netflix, bo potem chcesz wysnuć wniosek, że ten gigant zagarnął sporą część grupy docelowej w danej demografii, to przygotuj się na ewentualność, że mniej niż połowa sali kojarzy.

Dwójmyślenie to nie czarnowidztwo. To zastanowienie się, co zrobię jak coś pójdzie nie tak, jak się tego spodziewam. Może dotyczyć kwestii technicznych (co zrobię jeśli dźwięk się nie uruchomi, co zrobię jeśli na komputerze docelowym ktoś zapomni zainstalować fonty, które są w mojej prezentacji). Może dotyczyć kwestii interakcji z widownią (pytania, dyskusje, eksperymenty z widownią). Zamiast cierpieć w głowie, rozważ scenariusze. Przekonasz się, że dasz sobie radę w każdej sytuacji. No może prawie każdej.

Photo by Elina Krima from Pexels