Przed Tobą
- Poznasz historię duetu Ani i Szymona założycieli Smak Słowa
- Pokażę Ci moją współpracę z wydawnictwem
- Dowiesz się kiedy i jak zapoczątkowałem współpracę
Początkowo planowałem napisać tylko o Ani. Ale potem zdecydowałem, że trudno byłoby napisać ten wpis i ominąć Szymona. Nie dlatego, że Ania bez Szymona nie istnieje. Ale dlatego, że stanowią tak fantastyczny duet w życiu i biznesie. Chociaż można powiedzieć – po prostu w życiu, bo oboje tworzą rzeczywistość, w której praca jest integralną częścią życia.
Ten wpis powinien być też o Ani, Szymonie i książkach. Tak ich kojarzę. Gdy wpadam czasem do redakcji wydawnictwa, które tworzyli od podstaw, zawsze są książki. Nowe i dobre. Zawsze wychodzę obładowany tymi nowościami i dobrocią.
14 miesięcy temu wpadłem do nich z propozycją napisania swojej. Bardzo chciałem, żeby ją wydali. I wydali. Na początku tego roku. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że nasza książka została nominowana do Nagrody Teofrasta (miesięcznika Charaktery). Do najważniejszej chyba nagrody dla książki psychologicznej, jaką autor może sobie w Polsce wymarzyć.
Nie wiem, czy wygram. Ale coś mi mówi, że Ania z Szymonem i ich wydawnictwo ma szanse. W końcu moja książka to jedna z… 3 wydanych przez Smak Słowa, która jest nominowana w kategorii Książka Popularno-naukowa.
Anię poznałem w 2006 roku. Gdy poszedłem na staż do Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego. Po miesiącu już tam pracowałem. Ania – ze swoim działem naukowym – pracowała za ścianą. Dział naukowy to było coś. Najlepsza polska psychologia. Najlepsi zagraniczni autorzy. Bardzo lubiłem tam wpadać. Najpierw nieśmiało.
Musisz wiedzieć, że to była moja pierwsza „normalna” praca po 7 latach w teatrze. Szybko nadrabiałem zaległości, ale chyba trochę czułem, że mało wiem. I mało wiedziałem. Ale pochłaniałem te książki. A potem… dużo się zmieniło. Zniknął dział. Zniknęła Ania. Zniknęły dziewczyny z naukowego. Rok później zniknąłem również ja. Poszedłem pracować do innego wydawnictwa. A Ania założyła swoje.
Smak Słowa to dzieło Ani, jej Szymona i wszystkich genialnych ludzi, których udało się Ani wokół tego projektu zgromadzić. Bo musisz wiedzieć, że Ania to „people person”. Ale nie taka wrzaskliwa, ekstrawertyczna. Taka totalnie empatyczna i zainteresowana Tobą, gdy z nią rozmawiasz. I Ania się przejmuje. Szymon też. Ale każde inaczej. Gdyby akcja naszej opowieści toczyła się pod koniec lat czterdziestych, to pewnie oboje by współpracowali z Maison Lafitte.
Wydają dobre książki. A w świecie, gdzie sprzedają się głównie książki pisane przez celebrytki, które radzą by „wyprowadzić siebie na spacer” i „wgrać sobie nowy system”. W świecie, gdzie upadają kolejne sieci księgarskie, a ta najważniejsza sukcesywnie zamienia się w sklep papierniczy z elementami wyposażenia wnętrz i kilkoma poradnikami perfekcyjnej… to odwaga.
Dzięki Ani i Szymonowi mamy Arielego, Łukaszewskiego, Dolińskiego… i niezliczone rzesze innych autorów. Mamy też „Ksiegę Diny” i literaturę arabską. Teraz jeszcze skandynawską i francuską.
Pamiętam do dziś, jak się zgodzili by wydać moją. Ależ ja byłem wtedy szczęśliwy. Mam wielkie szczęście do wydawców. Życzę im równie dużego szczęścia do autorów.
Idź dziś na „Literacki Sopot”. Podejdź do stoiska Smak Słowa. Podziękuj, że wydają książki. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.