Ewa Liegman: #humans_of_my_life_10

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Tak tylko mówięTagi ,

Francuski lekarz Guillaume Duchenne w XIX wieku jako pierwszy opisał dwa różne typy uśmiechów.

Uśmiech Duchenne’a wymaga napięcia mięśni jarzmowych (podnoszących kąciki ust) i mięśni okrężnych oka(podnoszących policzki i tworzących zmarszczki wokół oczu). Drugi typ uśmiechu wymaga użycia jedynie mięśni jarzmowych. Nazywany jest dziś uśmiechem Pam An. Bo tak uśmiechają się często stewardesy. Tak też uśmiecha się wycięta z kartonu Lewandowska, która patrzy na mnie w sekcji zdrowa żywność w Piotrze i Pawle w Klifie.

Ewa ma uśmiech Duchenne’a. Na każdym zdjęciu. Szczery, piękny, naturalny. Bo taka jest.

Pamiętam pierwsze spotkanie z Ewą Liegman. To było takie spotkanie trójmiejskich elit. Albo „elit”. W zależności od twojego nastawienia do takich spędów. Było pięknie ekskluzywnie, trochę hialuronowo, trochę botoxowo, trochę jakby jaguarowo-porche’owo. Miałem tam wykład o czasie i motywacji. Skończyłem. Chciałem już iść do domu. I nagle moje introwertyczne, zmęczone ja kątem oka zobaczyło Ewę, jak wchodzi na scenę. I mówi.

Ewa promowała wtedy ideę 12 500 aniołów gdańskiego Hospicjum Pomorze Dzieciom. Mówiła krótko. I pięknie. Potem przekonałem się, że ten tekst miała idealnie dopracowany i przygotowany. I tak dobrze „przetrawiony”, że stał się częścią niej. Bo też ona go napisała i ona w niego wierzyła. Mówię to z podziwem, bo rzadko mam okazję usłyszeć tak dobry „pitch” (z ang. szybkie i precyzyjne przedstawienie idei [najczęściej biznesowej]).

Stałem z boku sceny, oczarowany. Pięknym człowiekiem i pięknym komunikatem. Chyba tak czuli się ludzie, którzy słuchali Hypatii Aleskandryjskiej, czy Martina Lutera Kinga.

Gdy zeszła – podziękowałem.

Od tamtej pory co jakiś czas się widzimy. I to zawsze jest dobre spotkanie.

Ewa jest niesłychanie uważna. To taka cecha, która charakteryzuje ludzi bardzo mądrze dojrzałych i otwartych na świat. Potrafi obserwować stonogę i potem zastanawiać się, co stonoga by myślała na temat Ewy leżącej na łące.

Ewa pracuje. Chociaż chyba lepiej powiedzieć DZIAŁA. Robi. I jest. Tak jak pisze na Facebooku, Gdy się w sobie nie zmieszczę, wyrosnę z ciała. Kocham. Byłam. Będę. Bo JESTEM.

Co ciekawe – u kogoś kto byłby tylko takim słowem, a nie działaniem, dostrzegłbym egzaltacje. Być może nawet pomyślałbym, że to pretensjonalne. Ale nie u Ewy. Bo ona naprawdę jest tą miłością i tym zachwytem dla świata.

Poznaj Ewę. I zainteresuj się akcją 12 500 Aniołów. Wesprzyj Hospicjum. Ewa się pięknie uśmiechnie. Jej podopieczni też.