Łzy obcego to tylko woda.

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , ,

O empatii, sprawiedliwości i ciepełku pomagania.

Przed tobą tekst o empatii. Dowiesz się z niego, czy na pewno czynienie dobra jest dobre i czy empatia nie jest przypadkiem amoralna. To 1782. Czytanie zajmie ci niecałe 9 minut. Czyli jak wsiądziesz do SKM w Gdyni Redłowie, to do Sopotu Wyścigi przeczytasz bez problemu.

Łzy nieznajomych to tylko woda¹. To luźne tłumaczenie rosyjskiego przysłowia. Niemożność pełnego współodczuwania podana w pięciu prostych słowach. Łzy drugiego – nieznajomego – człowieka to mieszanina wody, chlorku sody i białek (muramidazy i defensyn). Trudno dostrzec co za nimi stoi. Nie czujemy rozpaczy, bólu, beznadziei. Nie smakujemy cierpkich winogron i słodkich cytryn. Nie dostrzeżemy personalizowanego przeżycia, które pcha do kanalików łzowych dowód istnienia. Łzy obcego to tylko woda.


Gdy byłem mały, czułem coś na kształt wstydu. Gdy na ulicy widziałem kogoś na wózku inwalidzkim, zwalniałem. Nie chciałem mijać spiesznym krokiem. Przeczuwałem, że sprawię komuś ból. Bo ja będę szedł szybkim miarowym krokiem, pyszniąc się dwiema zdrowymi nogami. I będę tylko przypominał komuś o jego lub jej niepełnosprawności. Wyobrażałem sobie, że dla człowieka z niepełnosprawnością cały świat jest wyklejony żółtymi karteczkami przypominającymi o tym, że „masz mniej, jesteś gorszy”.

Bardzo to ksobne, nieprawdaż? Można powiedzieć, że moje empatyczne odczuwanie było narcystyczne. Nakierowane na mnie. W końcu myślałem, że człowiek z niepełnosprawnością miałby patrzeć na moją sprawność z zazdrością i wyrzutem. Empatyczna troska podszyta narcyzmem. Reflektor punktowy jasno oświetla uprzywilejowanego białego chłopca, który może ze wzruszeniem myśleć o swoim dobrym serduszku.


Często mówię, że pamiętam najszczęśliwsze Święta Bożego Narodzenia. To nieprawda. Nie mam pod czerepem nagrania całości od opłatka do paciorka, które można by odtworzyć jak VHS z Pierwszej Komunii. Pamiętam jedynie skrawki. Z jednych Świąt pamiętam choinkę w domu dziadków z przepięknymi, bulgocącymi wodą, kolorowymi chińskimi lampkami. Dziadek przywiózł je z rejsu².

Z innych pamietam martwą watę układana na żywych gałęziach świerku. Wyszarpywaną z plastikowego worka watę, którą potem zastąpił śnieg w sprayu. Nowość przywieziona przez tatę ze Szwecji czy Finlandii. 

Pamiętam też święta ubogie. W porównaniu do poprzednich i kolejnych. 

Na początku lat dziewięćdziesiątych tata stracił pracę. I przez jakiś czas żyliśmy oszczędnie. Nie była to bieda rodem z Nędzników, Germinala czy Copperfielda. Ale zdecydowanie zacisnęliśmy pasa. O dwie dziurki. No może o trzy.

Z tego czasu pamiętam Święta, podczas których mama dała nam prezenty, które usprawiedliwiła słowem „skromne”. Gdy je wypowiadała, poczułem w jej głosie jakby wstyd. Drżał gdzieś delikatnie za tym prawie oksymoronem „skromne prezenty”. Nie wiem, czy rzeczywiście tam był. Ja go poczułem. Empatyzowałem. A może znów po prostu taplałem się w swoich emocjach, żeby czuć się tym dobrym? Współodczuwającym.

Mam tak odkąd pamiętam. Odczuwam i współodczuwam. Najczęściej uważam, że to zacnie. Ostatnio jednak zadaję sobie pytanie, czy rzeczywiście tak jest. A może po prostu przyjemnie mi tak się wzruszać.

Wiem – empatia ma dobry PR. W USA demokraci wynieśli ją na sztandary, pochylając się z troską nad tymi, którzy mają gorzej³. Zresztą nie tylko w USA.

Może jednak warto się jej przyjrzeć i sprawdzić, kto tak naprawdę na empatii korzysta. I czy przypadkiem nie stoi ona w sprzeczności ze sprawiedliwością społeczną. I czy altruizm z niej płynący nie jest płaszczem, który zakładasz dwa razy do roku⁴.


A co jeśli empatia jest niemoralna?

W 1995 roku, psycholog społeczny Daniel Batson przeprowadził badanie. Uczestników podzielił na dwie grupy. Nazwijmy je grupą z warunkiem wysokiej empatii i niskiej empatii. Uczestnicy w obu grupach wysłuchali wywiadu (audio) z Sheri Summers – dziesięcioletnią chorą śmiertelnie dziewczynką.

Sheri była zmyślona. O tym jednak nie wiedzieli badani. Chodziło o realne wybudzenie empatii.

W pierwszej grupie (warunek wysokiej empatii) uczestników pouczono by wsłuchali się i wczuli w los dziewczynki. A potem zdecydowali, czy przesunąć ją na liście oczekujących na niezwykle drogie eksperymentalne leczenie.

W drugiej grupie (warunek niskiej empatii) uczestników pouczono by wysłuchali i zachowali pełen obiektywizm. I racjonalnie oraz sprawiedliwie zdecydowali, czy przesunąć ją na liście oczekujących na niezwykle drogie eksperymentalne leczenie.

W pierwszej grupie 73 procent mężczyzn i 73 procent kobiet przesunęło Sheri na liście. Zburzyli ustalony wcześniej sprawiedliwy porządek listy oczekujących. Nie znając historii innych. Być może bardziej potrzebujących.

W drugiej grupie 23 procent kobiet i 40 procent mężczyzn zdecydowało się na taki ruch.

Pomyśl przez chwilę. To tak jakbyś był na pierwszym miejscu oczekujących na serce, nerkę czy wątrobę i nagle ktoś wbił ci się w kolejkę, bo komisję wzruszyła historia. Bo kierowali się empatią, a nie ustaloną sprawiedliwością inkarnowaną w formie solidnej listy z kryteriami⁵.


Czy Baby Jessica potrzebuje 1,2 miliona dolarów?

Ta historia przykleiła amerykanów do telewizorów na 56 godzin. Tyle trwała relacja CNN z akcji ratunkowej Jessici McClure (znanej potem jako Baby Jessica). Ronald Reagan powiedział, że przez te ponad dwie doby każdy był ojcem chrzestnym i matką chrzestną Jessici. (Everybody in America became godmothers and godfathers of Jessica while this was going on.)

14 października 1987 roku, osiemnastomiesięczna Jessica wpadła do studni. Podczas spaceru. Ratownicy zdecydowali się wydrążyć równoległy do studni tunel i w ten sposób dotrzeć do dziewczynki. Gdy byli już blisko usłyszeli śpiew. Mała Jessica śpiewała piosenkę z Kubusia Puchatka. Ostatni – niezwykle wąski odcinek – prostopadłego tunelu między nowym wykopem a studnią chciał pokonać ochotnik Ron Short. Urodził się bez obojczyków i mógł się wcisnąć w każdą niemal szczelinę.

Ostatecznie jednak Jessicę wydostał ze studni Robert O’Donnell.

Dziewczynka miała obrażenia. Niegroźne – biorąc pod uwagę charakter tego wypadku.

Amerykanie nie tylko oglądali. Amerykanie także zbierali pieniądze dla Baby Jessici. I tak powstał fundusz powierniczy. Pieniądze z niego Jessica przejęła w wieku 25 lat. Za część z 1,2 miliona dolarów kupiła dom. Z resztą nie wiem, co zrobiła. To zresztą jej sprawa. Jej pieniądze.

Pomyśl jednak przez chwilę – czy te 1,2 miliony charytatywnych dolarów zostały na pewno dobrze rozdysponowane? Nie przeczę – sprawa dramatyczna, ale chyba można by za te pieniądze pomóc bardziej potrzebującym. Tyle, że bardziej potrzebujący w tamtym czasie nie mieli wzruszającej historii, pięćdziesięciosześciogodzinnej relacji w CNN i piosenki z Kubusia Puchatka.

President George H.W. Bush holds Jessica McClure in the Roosevelt Room at the White House .

Słowem – nie mieli płytki Petriego, na której mogły by zakwitnąć empatia i motywowany altruizm.

Nie mogli też podarować w zamian przyjemnego ciepełka zwanego warm glow.

Skąpani w przyjemnej poświecie dobroci

W mojej książce „Viral” pisałem o dwóch przebadanych podstawowych motywacjach, dla których udostępniamy treści. To narcyzm i altruizm. Udostępniam, bo chcę pomóc. I udostępniam, bo chcę być postrzegany jako pomocny. Daję i wzmacniam tożsamość dającego. 

Gdybym dziś pracował nad wydaniem drugim – poprawionym – rozważyłbym w nim jeszcze jedną pośrednią motywację. Pragnienie ogrzania się we własnym przyjemnym ciepełku płynącym z dobrego samopoczucia altruisty. Warm glow effect – tak po angielsku nazywa się to zjawisko. 

Prawdowdopobnie odczujesz warm glow podczas kolejnego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I dobrze – bo pomaganie jest dobre. Co ciekawe sprawia też potężną przyjemność pomagającemu. Czyniąc dobro, robimy dobrze sobie. A efekt ten możemy wzmocnić sygnalizując swoją dobroć innym. Czy to zmieniając profilówkę czy nosząc z dumą serduszko przyklejone do zimowej kurtki czy płaszcza.

Teorię „Warm-glow giving” rozwinął pod koniec lat osiemdziesiątych James Andreoni. Dowodził w niej, że pomaganie innym ludziom służy pomagającym, ponieważ wiąże się z doświadczeniem pozytywnych emocji i polepszeniem samopoczucia. A to oznacza, że pomaganie zawiera element interesowności. Chciałoby się powiedzieć – niestety. Ale może to dobrze? W końcu oznacza to, że pomaganie się opłaca!

Czy to oznacza, że czysty altruizm nie istnieje? A empatia prowadzi do niemoralnego wspierania tych, których historie bardziej nas wzruszą? Być może – jednak jeśli alternatywą jest nie pomagać w ogóle, to wolę opcję pomagać.

Ze świadomością, że robię sobie dobrze. I ze świadomością, że czasem pomagam nie najbardziej potrzebującym. A najbardziej wzruszającym.


PS: Ten tekst mógł być dla Ciebie trudny. Zwłaszcza, jeśli uważasz, że podstawowym źródłem dobra w świecie jest empatia, rozumiana jako umiejętność odczuwania cierpienia innych.

To przekonanie wzmacniają przedstawiciele różnych gałęzi nauki: psychologowie, etycy, filozofowie. To przekonanie wzmacnia też kultura. W końcu jednym z najbardziej znanych orędowników empatii jest Barack Obama, były prezydent Stanów Zjednoczonych.

O empatii myśli jednak inaczej Paul Bloom – profesor psychologii. Według niego tak rozumiana empatia przynosi więcej złego niż dobrego, bo odbiera trzeźwość oceny sytuacji, skłania do podejmowania działań niesprawiedliwych i okrutnych, koncentruje uwagę na szczegółach, a nie na całościowym obrazie.

Nie znaczy to jednak, że Bloom odrzuca każdy rodzaj empatii. W książce „Przeciw empatii” w błyskotliwy, logiczny i doskonale uargumentowany sposób wyjaśnia, dlaczego wybiera empatię poznawczą zamiast emocjonalnej. Nawołuje, abyśmy przywrócili należne miejsce temu, co uczyniło ludzi tak wyjątkowymi istotami – rozumowaniu.“


¹ usłyszałem to zdanie w serialu Truth be Told (Apple TV +). Zweryfikowałem, sprawdziłem i zacząłem pisać tekst!

² mój dziadek od strony mamy był mechanikiem na statkach. Pływał w długaśne rejsy. Takie po 12 miesięcy.

³ to uwaga Stephena Dubnera z podcastu No Stupid Question, w którym z Angelą Duckworth rozważał m.in. moralność empatii.

⁴ to takie jajko niepodzianka. Nie wiem czy rozpoznajesz w tym zdaniu fragment piosenki Praying for time, Georga Michaela.

⁵ zasady alokacji organów znajdziesz na stronie Poltrans.net


Podczas pracy nad tekstem korzystałem z:

The Default-Mode Network Represents Aesthetic Appeal that Generalizes Across Visual Domains,” by Edward A. Vessel, Ayse Ilkay Isik, Amy M. Belfi, Jonathan L. Stahl, and G. Gabrielle Starr (Proceedings of the National Academy of Sciences, 2019).

Empathy and Callous–Unemotional Traits in Different Bullying Roles: A Systematic Review and Meta-Analysis,” by Izabela Zych, Maria M. Ttofi, and David P. Farrington (Trauma, Violence, & Abuse, 2016).

Against Empathy: The Case for Rational Compassion, by Paul Bloom (2016).

Mind-Wandering With and Without Intention,” by Paul Seli, Evan F. Risko, Daniel Smilek, and Daniel L. Schacter (Trends in Cognitive Sciences, 2016).

The Brain’s Default Mode Network,” by Marcus E. Raichle (Annual Review of Neuroscience, 2015).

The Empathy–Altruism Hypothesis,” by C. Daniel Batson, David A. Lishner, and Eric L. Stocks (The Oxford Handbook of Prosocial Behavior, 2015).