Joanna Marciniak-Wróblewska: #humans_of_my_life_16

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Tak tylko mówięTagi ,

Asia Sąsiadka – tak ją zapisałem kiedyś w telefonie. Dobre 12 czy 13 lat temu. Przeprowadziłem się wtedy na Witawę. Do jednego z pierwszych „takich” budynków w Gdyni. Była ochrona, siłownia, centrum handlowe i… jak to bywa w blokach – sąsiedzi. 

Na moim piętrze było kilka mieszkań. To, w którym mieszkali Asia z Pawłem było za ścianą. Mieliśmy też przylegające do siebie balkony. I mnóstwo fantastycznie spędzonych chwil. Bo od razu się polubiliśmy. Czasem czułem się tam jak w akademiku. W kapciach lub skarpetach można było przejść korytarzem, zapukać i posiedzieć do nocy. Pogadać. Bo z Asią się świetnie gada. Z Pawłem zresztą też. 

Na Witawie wspólnie edukowaliśmy. W naszej klatce z czasem wszyscy mówili sobie głośno dzień dobry i rozmawiali. Dlaczego? Bo jako pierwsi lokatorzy cierpliwie mówiliśmy „dzień dobry” i czasem zagadywaliśmy. Bo chcieliśmy, żeby to była wspólnota. Prawie zawsze się udawało. Prawie. 

Mijały lata. Opuściliśmy Witawę. Ja przeprowadziłem się do wymarzonego miejsca w Redłowie. Asia i Paweł przeprowadzili się na wieś. Dużo się zmieniło. Ale nie musiałem zmieniać zapisu w telefonie. Bo Asia jest nadal moją sąsiadką. Tyle, że na wsi. Przypadek – ale jakże miły. Teraz zamiast w kapciach przez korytarz, mknę na rowerze przez las i po 8 minutach jestem u nich. W ich raju. 

Asia zmieniła nie tylko adres. Jakiś czas temu zaczęła prowadzić bloga, który z czasem zmienił się w duży portal wnętrzarski. Organicznie. Po prostu ewoluował. Tak jak pięknie zmieniała się Asia, tak pięknie zmieniał się świat wokół niej. I tak rósł blog. Z dala od wielkich blogerskich spędów, z dala od pyskówek i kontrowersji wokół niektórych blogów, blogasków. 

Asia to uśmiech i śmiech. I dużo błękitu. Ale Asia to też niepożyta energia i naprawdę ciężka praca. Nie lubię porównań, bo Asia jest klasą samą w sobie, ale nie zdziwię, się jak któregoś dnia po prostu stworzy swoje medialne imperium na miarę Marty Stewart czy Oprah Winfrey. Bo ma ku temu siłę i determinację. Green Canoe to jej autorski projekt. Płynie spokojnie ale miarowo swoim czółnem. Pewnie musi pokonywać przeszkody. Ale nie żali się i nie marudzi. 

Zielone Czółno wypływa coraz dalej. Pojawiła się piękna książka, kwartalnik, w którym miałem przyjemność pisać. No i kanał na Youtube. 

Mam takie marzenie, żeby kiedyś pracować z Asia nad swoim wnętrzem. Bo mam taki plan by kupić sobie kiedyś jeszcze jedno wymarzone miejsce. Ale to na razie marzenie. Nie boję się go, bo Asia pokazuje, że marzenia się spełniają. 

Asia ma też zbiór zasad, którymi się kieruje. Pracuje w pięknie urządzonej redakcji, szanuje swój zespół a ludzi do pracy dobiera rozważnie. Nie pcha się też na blogerskie rauty. Robi swoje. I robi to dobrze. 

Są takie osoby, które są na stałe. Asia taka jest. Jej Paweł też. 

Zajrzyj na jej Green Canoe. Naciesz oczy. 

Obejrzyj materiały na Youtube. Usłyszysz jej śmiech. 

Kup jej książkę. Przyda ci się. 

I pamiętaj, prawdziwych sąsiadów poznaje się w biedzie. Nawet jeśli z czasem to sąsiedztwo staje się mateforyczne.