Irmina Wolniak: #humans_of_my_life

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Tak tylko mówięTagi , ,

Pamiętam gorącą sobotę. Jechałem z Poznania porannym pociągiem TLK. Wstałem wcześnie, żeby zdążyć. Zdążyć na ślub do Sopotu. Na ślub Irminy i Szymona. W pociągu było duszno. Czekałem aż w końcu wysiądę. I pójdę na plażę przed Zatoką Sztuki. Zobaczę jak dwie ważne dla mnie osoby wezmą ślub. Szymon był moim studentem. Irminę poznałem wcześniej, na moim szkoleniu.

Pamiętam to szkolenie w Inkubatorze Starter w Gdańsku. Kilka osób. Wśród nich ona – długie włosy, graficzne tatuaże i dość egzotyczne imię. Tak jak pozostali brała udział w konkursie organizowanym wspólnie przez Gdańską Fundację Gospodarczą, miasto Gdańsk i Energę. Ja szkoliłem wszystkich z prezentacji projektów.

Irmina miała wtedy mocną tezę – kościół musi zmienić wizerunek. Na prawdziwy, piękny, nowoczesny. Taki, który nie będzie krzywdził oczu tradycyjnie zblendowaną breją z Comic Sansa, tandetnej ikonografii i sztucznych plastikowych kwiatów. Zaintrygowało mnie to. Zresztą nie tylko mnie – Robert Kowalczyk, który był wtedy mentorem, powiedział mi potem, nie wiem kto wygra, ale dla mnie wygrała ona.

Formalnie Irmina nie wygrała. Ale to nieistotne, bo do dziś zmienia oblicze kościoła. Swojego kościoła. Projektuje, analizuje, pisze. Podjęła się tematu brandingu w obszarze, w którym tak ważna jest prawda. I tę prawdę w jej pracach widzę. Obojtęnie czy chodzi o identyfikację festiwalu Exodus, czy o pracę dla Petry Gdańsk.

Czasem dostaję od Irminy i Szymona zwykłą wiadomość, myślimy o Tobie. Gdy miałem kłopoty z oczami i prawie nic nie widziałem, napisała, że dziś się modli za moje zdrowie. To było tak szczere.

Dwa razy odwiedziłem Petrę Gdańsk. Irmina poznała mnie z ludźmi, którzy przy niej pracowali. Zapraszała mnie też na nabożeństwa. Nie poszedłem. Mimo to łączy nas zrozumienie dla spraw pisma. Sola scriptura.

Podziwiam ją. Za prace, za wrażliwość graficzną. I bardzo lubię czytać jej rozkminy. Irmina bloguje. I to bloguje na wskroś nowocześnie. Lifestyle, GOD and design. Mnie takie zestawienie nie razi. Irmina pisze w zgodzie z prawdą. ze sobą. Jej blog to nie słup ogłoszeniowy dla marek. To nie narcystyczne dętę opowieści ego. To rozważania. O tatuażach. O miłości. O tym dlaczego Jezus nienawidził religii. Irmina – podobnie jak mój pastor ewangelik – pięknie rozważają pismo. Od czasów Lutra wiemy, że można je czytać. Nie dogmatyzować i używać do celów politycznych. Ale po to by żyć dobrym, pełnym życiem. Z pomocą Irminy, także pełnym pięknych liter i grafiki.

Irmina prowadzi też warsztaty z brushletteringu. To taka technika kaligrafii. Uczysz się pięknie pisać. Sam się kiedyś wybiorę, bo dostrzegam w tym wartość wysoce medytacyjną. Pisać. Pięknie pisać.

Pamiętam ich „tak”. Wzruszyłem się. Nie wiem, czy pamięć nie płata mi figli, ale wydaje mi się, że po ślubie Irmina weszła z plaży do wody. To była gorąca sobota.


Mam 26 lat i kocham chodzić do Kościoła. Ciekawie to brzmi. Powiem nawet więcej, bywam tam kilka razy w tygodniu, ale nie jestem religijna. Jestem projektantem, skończyłam dobre studia i mam zamiar zobaczyć cały świat, w tym największe Kościoły na świecie. Ale nie w formie budynku, bo Kościół to nie budynek, ani instytucja. Kościół to ludzie.

Let’s Design: blog Irminy Wolniak

Petra Gdańsk: strona www

Exodus Conference 2018: strona www