Kolonoskopia, opowieści i pamięć doświadczeń. Jak wspomnienia sterują naszymi wyborami.

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , , , , , ,

W 2003 roku Donald Redelmeier, Joel Katz i Daniel Kahneman opublikowali badanie o jakże poetyckim tytule – Memories of colonoscopy: a randomized trial. Co można przetłumaczyć – Wspomnienia kolonoskopii: próba losowa. Myślę, że nawet jeśli nigdy kolonoskopii nie doświadczyłeś/aś, to na sam dźwięk tego słowa ciało migdałowate i poszczególne mikroobwody neuronalne w jego substrukturach świecą się jak choinka w Wigilię. I słusznie. To badanie nieprzyjemne.

W latach dziewięćdziesiątych, gdy panowie badanie prowadzili badania, było ponoć jeszcze mniej przyjemne.

Donald Redelmeier, Joel Katz i Daniel Kahneman zadawali pacjentom, którzy kolonoskopię przechodzili, pytania w regularnych odstępach – co minutę. Prosili ich o określenie odczuwanego bólu. Na skali 0-10.

Następnie losowo porównywali pary pacjentów. Takie jak ta:

Pacjent A: 2 3 6 8 8 7 4 7 5 7 8

Pacjent B: 2 4 5 5 3 6 8 8 7 4 7 5 7 8 4 3 2 1 1 0

Spójrz na te dane i odpowiedz na proste pytanie – który pacjent cierpiał bardziej. Intuicyjna odpowiedź wydaje się prosta – pacjent B. Jego badanie trwało dłużej. Jego doświadczenie osadzone w tamtym dokładnym momencie było naznaczone cierpieniem.

A jak oceniali to doświadczenie pacjenci z perspektywy czasu? Jak pamiętali to doświadczenie? Otóż okazuje się, że w tym wypadku pacjent A wspominał badanie jako znacznie bardziej bolesne.

Dlaczego?

Bo nie miało happy endu. Jak pokazują badania długość badania mierzona w czasie nie miała znaczenie na wspomnienie. Ale już zakończenie tak. Te dwie opowieści o kolonoskopii różnią się przebiegiem zdarzeń, ale różnią się przede wszystkim końcem. Ostatni akord u pacjenta A był bardzo nieprzyjemny. U pacjenta B końcówka badania to była prawie przyjemność. Szczególnie w kontraście do wcześniejszych doświadczeń.

Okazuje się, że to jak pamiętamy doświadczenia zależy nie od sumy wszystkich składowych. Nie od długości doświadczenia. Zależy od tego, jak doświadczenie – historia – się kończy.

Dobrze podsumowuje to anegdota samego Kahnemana, który wspomina rozmowę z jednym ze znajomych. Otóż ten człowiek opowiadał mu o koncercie muzyki symfonicznej, którego słuchał na bardzo dobrym sprzęcie. Wspaniała muzyka. Genialne brzmienie. Cudne doświadczanie każdego dźwięku. Nirwana. Niestety pod sam koniec usłyszał jeden koszmarny dźwięk. Skrzekliwą fałszywą nutę. I powiedział:

To zrujnowało wszystko.

Gdyby wyciągnął średnią matematyczną ze swoich cząstkowych doświadczeń, to nadal całość wypadła by świetnie. On jednak ocenił całość przez pryzmat ostatniej chwili. Nie liczyła się długość ekstazy. Całość przekreślił przykry koniec.

Ten błąd poznawczy Kahneman opisał jako zasadę szczyt-koniec (ang. peak-end rule). To nasza tendencja do oceniania doświadczeń wyłącznie na podstawie ich najsilniejszego bodźca (pozytywnego lub negatywnego) oraz efektu końcowego, z ignorowaniem intensywności i liczby pozostałych bodźców.

Ten błąd wpływa nie tylko na naszą ocenę przeszłości. Wpływa też na nasze decyzje. Jak?

Otóż na wybór wpływa nasze wspomnienie doświadczenia. Jeśli pójdziemy do dwóch dentystów. I u obu doświadczenia będą podobne, choć różniące się końcem. To nasze jedno wspomnienie będzie negatywne, drugie pozytywne. I wiadomo, którego wybierzemy potem.

To samo dotyczy wyboru wakacji, restauracji, sklepów, trenerów osobistych, siłowni czy kierunku studiów na konkretnych uczelniach.

Nie dziwi to oczywiście w sytuacji, gdy dwa doświadczenia są naprawdę podobne i różnią się tylko końcem. Tylko, że badania pokazują, że wybieramy czasem doświadczenia, które obiektywnie uśrednione wypadałyby gorzej. Tylko dlatego, że ostatni akcent był pozytywny.

Domyślam się, że bronisz się przed myślą, że wpadasz w tę pułapkę myślenia. Sam się bronię. Chcę przecież sądzić, że oceniając przeszłość oceniam ją w miarę obiektywnie. Nauka jednak utwierdza mnie w przekonaniu, że to iluzja.

Nasza pamięć to zbiór historii. Oceniamy swoje życie sięgając do bogatego katalogu wspomnień. Na bazie tych wspomnień podejmujemy decyzje dotyczące przyszłości. Te wspomnienia wpływają na nasz subiektywnie oceniany dobrostan.

Co z tą wiedzą można zrobić? No cóż, jeśli chodzi o pacjentów i badanie kolonoskopii, to wystarczy badanie nieco wydłużyć i zadbać o to, by ostatnie minuty były o wiele lepsze niż poprzednie. Co takie trudne nie jest. Zresztą takie próby też przeprowadzał zespół Kahnemana i w efekcie pacjenci wspominali kolonoskopię lepiej. Może nie z rozrzewnieniem i tęsknotą w głosie, ale lepiej niż ci, który pod samo koniec odczuwali silny ból.

W biznesie warto zadbać o pierwsze i ostatnie wrażenia. To samo zresztą dotyczy rekrutacji i tak zwanego outplacementu – czyli po prostu zwalniania. To jak pracownik oceni swój czas w firmie w dużej mierze zależy od tego, jak się z nią rozstanie.

A co z naszymi osobistymi wspomnieniami?

Jeśli masz wpływ na koniec swojej historii, postaraj się, żeby był dobry. To oczywiste. Powrót z wakacji zaplanuj tak, żeby nie był męką. A jeśli wpływu na zakończenie nie masz, to ze wszelkich sił staraj się zmienić perspektywę. Żeby to co nieprzyjemne, zdało się znośne.

Nie zawsze się uda. Zawsze można próbować.

Photo by Suzy Hazelwood from Pexels


Donald Redelmeier, Joel Katz i Daniel Kahneman, Memories of colonoscopy: a randomized trial, International Journal of Pain Research and Treatment, 2003 Jul;104(1-2):187-94