Biednemu zawsze wiatr w oczy: #prawda_czy_fałsz_5

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , ,

Ostatnio mój przyjaciel jechał do Niemiec. Do pracy. Jak się okazało rynek pracownika ładnie wygląda w debatach na konferencjach, a w rzeczywistości czasem oznacza dla młodych ludzi dziesięć złotych brutto, przy grafikach układanych tak, że nawet roboty by brały urlop na żądanie. No cóż – jest rzeczywistość konferencji, tabelek i powerpointa i jest rzeczywistość, w której jedna osoba na stacji benzynowej robi wszystko. Więc mój przyjaciel pojechał do Niemiec.

Jechali z nim podobni, którzy chcieli dorobić, zarobić, odkuć się, a być może spłacić chwilówki. Czyli ci wszyscy, którzy chcą mieć na chleb, a którym my czasem niesłusznie radzimy, że wystarczy chcieć bo praca leży na ulicy albo „jeść ciastka, jak się nie ma chleba”. Jechali starym Oplem. Nie autostradą, choć tak byłoby szybciej. Jechali prawie polnymi drogami, bo tak było taniej. I gdzieś w Polsce ten stary Opel padł. Biednemu wiatr zawsze w oczy. Laweta jechała do nich długo. Gdyby byli na autostradzie, przyjechałaby oczywiście szybciej, ale nie byli bo oszczędzali na paliwie i opłatach. Biednemu wiatr zawsze w oczy. Laweta przyjechała na miejsce. I się zepsuła.

W końcu przyjechał też zastępczy samochód. I ruszyli w drogę. Z ośmiogodzinnym opóźnieniem. Na miejscu okazało się, że droga, którą wskazywała nawigacja, tymczasowo nie istnieje. Więc zabłądzili. Byli na miejscu 10 godzin po czasie. Biednemu wiatr zawsze w oczy. Mój przyjaciel napisał do mnie wtedy, „tylko nie mów mi proszę, że to selektywna percepcja i katastrofizacja myślenia”. Nie napisałem. Bo nawet psycholog poznawczy ma empatię. I nie kopie leżącego. Rzeczywiście jednak, gdy rozpatrujemy to konkretne powiedzenie musimy wziąć pod uwagę dwie sytuacje – gdy ktoś jest rzeczywiście biedny (mniej zamożny, gorzej sytuowany, mieszka w gorszej okolicy i ma gorszy start [nawet jeśli na tle tej okoloicy nie jest najbiedniejszy]) i gdy ktoś nie jest biedny a ma gorszy dzień i wtedy dostrzega całą serię nifortunnych zdarzeń.

W tym drugim przypadku mamy bardzo często do czynienia z heurystyką nastroju i selektywną percepcją. Gdy jesteśmy smutni przypomnimy sobie więcej zdarzeń smutnych i negatywnych. Gdy jesteśmy wściekli przypomnimy sobie więcej rzeczy, które nas wkurzały. A gdy zepsuje mi się pralka, jak ostatnio, a potem jeszcze okaże się, że przez nieuwagę nie opłaciłem księgowości i zablokowano mi konto, to mogę ulec tzw. apofenii.

Apofenia to doświadczenie odnajdywania związków i ukrytych sensów w przypadkowych oraz nic nieznaczących zjawiskach, faktach, zdarzeniach. Pojęcie to zostało po raz pierwszy użyte w 1958 roku przez Klausa Konrada, który określił apofenię jako „nieumotywowane dostrzeganie związków”, któremu towarzyszy „specyficzne doświadczanie nienormalnej znaczeniowości¨. Jedną z odmian jest pareidolia czyli dostrzeganie twarzy (np. Jezusa w spalonym toście), a innym szukanie wzorców, tam gdzie ich nie ma (na przykład alpejskie kombinacje hazardzistów w kasynie, które im „pokazują” jaki jest wzorzec w ruletce, tam gdzie wzorzec jest stricte losowy). Jak do heursytki nastroju dodasz selektywną percepcję i apofenię oraz inne zniekształcenia myślowe, to zaiste nieszczęścia będa chodziły parami, a biednemu (tobie) wiatr będzie wiał w oczy. Jest prawdopodobieństwo, że dwa niekorzystne zdarzenia wystąpią po sobie. Tak samo jak jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zdarzenia neutralne i korzystne wystąpią obok siebie. No i bardzo duże prawdopodobieństwo, że zauważysz te negatywne, jeśli przedtem byłeś w złym nastroju i jeśli przed chwilą coś negatywnego się coś zdarzyło. Nie zauważysz jednak serii neutralnych wydarzeń, bo kto by na nie zwracał uwagę.

To jednak tylko jedna strona medalu. Ta druga, związana jest ze zjawiskiem etykietowania i błędów atrybucji. I tu rzeczywiście (niestety) jak jesteś biedny to będzie ci piździło jak w Kieleckim. Statystycznie, choć oczywiście są herosi, którym się udało i o którym lubimy słuchać w opowieściach typu „od zera do milionera”. Jednak tych opowieści nie możemy traktować jako normy. A normą jest, że jak jesteś biedny, to po prostu masz gorzej. I wiatr będzie ci wiał w oczy.

Dzieci z bogatszych rodzin są od 10-15% zdrwosze niż te z biedniejszych (Berger, Paxson, Waldfogel, 2009). A ta przepaść może się jeszcze powiekszyć dzięki inżynierii genetycznej. Na która stać będzie – zgadłeś/aś – bogatszych. Bogatsze dzieci otrzymują lepsze wykształcenie i obecna reforma edukacji może się przyczynić do jeszcze większego róznicowania na te, które będą kształcone prywatnie i te, które będą kształcone w placówkach publicznych.

Jeśli zaś trafią do szkoły publicznej, w której status będzie wymieszany, to mogą się stać ofiarą niebezpiecznego etykietowania. Bardzo niebezpiecznego, bo nieuświadomionego. Żaden nauczyciel nie przyzna przecież, że ma mniej wiary w dzieci z biedniejszych rodzin. Jednak nieuświadomione etykietowanie może sprawić, że biedne dziecko już od początku będzie odczuwać porywiste podmuchy w swoim kierunku.

Czym jest etykietowanie i schematy w percepcji? W skrócie – jak idziesz na kolację z nieznajomą osobą i przed kolacją dowiesz się, że to niezbyt inteligentny nudziarz, to z pewnością znajdziesz kilka dowodów na to w trakcie. A jeśli dowiesz się, że to bardzo skąpa osoba, to zobaczysz jesto skąpe wybory w karcie menu.

Tyle w skrócie, lepiej zaś wyjaśnia pojęcie schematów ten eksperyment.

Poznaj Donalda – fikcyjną osobę, którą badacze (Higgins, Rholes, Jones, 1977) przedstawiali uczestnikom eksperymentów:

Donald spędzał mnóstwo czasu na poszukiwaniu czegoś, co nazywał mocnymi wrażeniami. Wspiął się na McKinley, przepłynął kajakiem przez bystrza rzeki Colorado, wziął udział w rajdzie zwanym demolką samochodową i pilotował łódź z silnikiem odrzutowym. Wiele razy ryzykował zdrowie a nawet życie. Teraz poszukiwał nowych podniet. Zastanawiał się nad skokiem ze spadochronem albo przepłynięciem Atlantyku żaglówką. Na podstawie jego zachowania łatwo było przypuszczać, że Donald doskonale zdaje sobie sprawę, że swojej zdolności do radzenia sobie z wieloma zadaniami. Poza działalnością zawodową kontakty Donalda z innymi ludźmi były dość ograniczone. Miał poczucie, ze nie musi na nikim polegać. Kiedy Donald postanowił coś zrobić, było pewne, że dopnie swego, niezależnie od tego, ile czasu mogło to zająć ani jak trudne miało się okazać. Bardzo rzadko zmieniał zdanie, nawet jeśli byłoby lepiej gdyby to zrobił.

Przed lekturą akapitu o Donaldzie badani wzięli udział w pozorowanym „eksperymencie percepcyjnym”, w którym pokazano im pewna liczbę słów będących nazwami cech osobowości. Połowa badanych zobaczyła słowa „ pewny siebie”, „niezależny”, „żądny przygód” i „wytrwały” wśród dziesięciu nazw cech. Drugiej połowie wyświetlono słowa „lekkomyślny”, „zarozumiały”, „wyniosły” i „uparty”. Następnie badani czytali opowieść o Donaldzie i oceniali go pod względem pewnej liczby cech. Treść celowo napisano w taki sposób, żeby nie wynikało z niego jednoznacznie, czy Donald jest atrakcyjnym poszukiwaczem przygód, czy też człowiekiem niesympatycznym i lekkomyślnym. Poprzedzający lekturę eksperyment percepcyjny usunął tę niejednoznaczność. Słowa ukształtowały oceny badanych dotyczące Donalda. Kontakt ze słowami „pewny siebie”, „wytrwały” i tym podobnymi skutkował przychylnymi opiniami. Słowa te aktywizują schemat osoby aktywnej i interesującej i tak odbierali go badani z grupy pierwszej. Słowa „lekkomyślny” i „uparty” i tym podobne przywołują schemat osoby niesympatycznej, dbającej wyłącznie o własne przyjemności. Tak odbierali go badani z drugiej grupy.

Od lat dwudziestych XX wieku psychologowie często odwołują się do pojęcia schematu. Termin ten odnosi się do struktur i szablonów poznawczych albo systemów reguł, które stosujemy, żeby zrozumieć świat. Mózg stara się efektywnie wydatkować energię więc jeśli może zakwalifikować jakieś zachowanie, postawę, czy osobę do „szuflady” z odpowiednim schematem to tak robi. Tak tworzą się stereotypy. Np. osoba w białym kitlu to lekarz, pani za ladą w sklepie to sprzedawczyni, a dziecko z biednego domu to… być może gorszy uczeń, trudny uczeń.

Nie zrozum mnie źle – nie wierzę, że nauczyciele mają złe intencję. Po prostu uruchamiają się w nich shcematy. Jeśli mają ich świadomość, to pięknie z nimi walczą. Jeśli nie, to jak mówi Kahneman mogą być ślepi na błędy i ślepi na swoją ślepotę na błędy. Podobnie zresztą jak my wszyscy.

Psycholodzy z Uniwersytetu Princeton (Darley, Gross, 1983) pokazywali badanym studentom film przedstawiający dziesięcioletnią dziewczynkę o imieniu Hannah. W jednej wersji Hannah miała bogatych rodziców, którzy byli przestawicielami wolnych zawodów. W filmie Hannah bawiła się w otoczeniu typowym dla wyższych klas. W drugiej wersji widzowie dowiadywali się, że Hannah ma biednych rodziców, a sama bohaterka bawiła się w ubogiej okolicy.

W kolejnej części nagrania (obu wersji w obu grupach) Hannah odpowiadała na dwadzieścia pięć pytań, które miały sprawdzić jej wiedzę w zakresie matematyki, nauk przyrodniczych i czytania. Obiektywnie trudno było ocenić, jak dziewczynka sobie poradziła. Na kilka trudnych odpowiedziała, popełniła jednak kilka oczywistych błędów i wydawała się nieco rozkojarzona.

Na samym końcu badacze zapytali w obu grupach, jak dobrze poradziła sobie Hannah na tle klasy. Ci, którzy oglądali film z Hanną z dobrej rodziny, powiedzieli, że wypadnie pewnie lepiej niż przeciętnie. Ci, którzy oglądali  wersję z Hanną z biednej rodziny, odpowiedzieli, że jej wyniki będa gorsze niż przeciętne.

Przygnębiający jest fakt, że Hannah z biedniejszej rodziny od razu jest w niekorzystnej sytuacji. Ludzie będą mieć wobec niej prawdopodobnie mniejsze oczkiwania i wymagania, niż gdyby należała do klasy średniej.

A oczekiwania mogą wpływać na nasze losy. Pokazuje to eksperyment pewnego uczonego z Harvardu (Rosenthal, 1964). Ten naukowiec w pewnej szkole przeprowadził standardowy test IQ (Flanagan’s Test of General Ability), ale „przebrał go za Harvard Test of Inflected Acquisition. Dzieci rozwiązywały test, a nauczyciele dowiedzieli się, że to specjalnie opracowany na Harvardzie test, który wskazuje dzieci, u których wystąpi nadreprezentatywny wzrost IQ i kompetencji. Test się zakończył, nauczyciele otrzymali do wglądu wyniki. Po dwóch latach okazało się, że nauczyciele podchodzili ze specjalną uwagą i mocnymi oczekiwaniami wobec „wybitnych” i tym dzieciakom rzeczywiście wzrosło IQ. Nie wyniku magi czy oczekiwań, tylko większej atencji i oczekiwaniom.

Często lubimy przyznawać, że owszem, „biednemu zawsze wiatr w oczy”, ale równie często dajemy mądre rady, że przecież wystarczy tylko chcieć i z biedy się wyrwać. Pan Grzesiak i inni bieda coachowie sugerują, że bieda to stan umysłu. Rhonda Byrne, autorka idiotycznej ksiażki „Sekret” sugeruje, że wystarczy pozytwynie wibrować i bardzo, bardzo chcieć. Tymczasem prawda jest złożona. I przy ocenie drugiego człowieka popełniamy często błąd atrybucji. Nas tłumaczy kontekst, innych ich stałe cechy charakteru i osobowość. Czyli nam się nie udało, bo (tu wstaw naprawdę ważny zewnętrzny powód), a innym bo są leniwi i najwyraźniej chcą być biedni.

Najwyraźniej na świecie wiatr wieje biednym w oczy, tam gdzie na starcie byli bardzo biedni. Czyli Afroamerykanom. Gdy zniesiono niewolnictwo, byli wolni, ale biedni. I od tamtej pory są cały czas biedniejsi. Pięknie tłumaczy to serial Explained na Netflixie. Jeśli chcemy pomagać, czasem trzeba mądrze wyrównać szanse. I nie oczekiwać, że jeśli ktoś wystartował w biegu 20 lat po nas, to dobiegnie, bo będzie bardzo chciał. Zwłaszcza, jeśli rzucamy mu stereotypy i oczekiwania pod nogi. I radzimy by jadł ciastka i wizualizował sukces.


Przy opracowaniu tekstu posłużyłem się badaniami, które przywołuje odpowiednio w tekści i książką Mindware. Narzędzia skutecznego myślenia, Richarda Nisbetta.

Zachęcam do obejrzenia wspomnianego serialu Explained na Netflixie (pierwszy odcinek).