Niebieska tabletka, biały fartuch i wystąpienia publiczne

Opublikowano Kategorie Branding, Marketing, PsychologiaTagi , ,

Ten o efekcie placebo, stresie i mojej białej koszuli

W serialu „Breaking Bad” jest taka scena. Tuco Salamanca próbuje po raz pierwszy metamfetaminy wyprodukowanej przez Waltera ‘Walta’ White’a. Tabletka ma charakterystyczny niebieski kolor. Dla Tuco kolor nie zdaje się mieć znaczenia.

Mówi, „Niebieska, różowa, żółta, bez znaczenia. Po prostu mi je dawaj”. Jak to zwykle bywa, to co na poziomie świadomym znaczenia dla nas nie ma, na poziomie nieuświadomionego przetwarzania informacji, ma. I to duże. Tuco się mylił. Najlepsza byłaby niebieska.

Placebo po łacinie oznacza „będę się podobał”. I efekt placebo może się podobać. W końcu jest coś niezwykłego w tym, że zupełnie obojętna substancja czy nawet zabieg chirurgiczny, sprawiają, że pacjent czuje się lepiej, a nawet zdrowieje.

Placebo jest tak stare, jak sama medycyna. Było głównie wykorzystywane, aby poprawić siły pacjenta. Począwszy od drobnych operacji usunięcia migdałków, które rzekomo stanowiły źródło zakażenia paciorkowcami, po wycinanie okrężnicy u pacjentów z epilepsją (co w obu przypadkach przynosiło wyraźną poprawę stanu zdrowia, mimo pozbawienia prawidłowo funkcjonującego organu).

W średniowieczu powszechne było stosowanie zasady ante patientum latina lingua est (w obecności chorego używaj tylko łaciny), czy też informowanie chorych księży, że zostali „awansowani” do godności biskupich. Chorzy, którzy słyszeli, jak medyk gada po łacinie, czuli się od razu lepiej. Biskupi też odzyskiwali siły, gdy tylko dowiadywali się o nowych obowiązkach.

We wszystkich tych sytuacjach mózg ulega złudzeniu. Złudzeniu, które spowodowane jest błędami w postrzeganiu. Oczywiście temu złudzeniu ulegamy najczęściej wtedy, gdy nie wiemy, że jesteśmy poddawani działaniu placebo.

Mózg przypisuje różne wartości, różnym obrazom, które syntezuje. Łacina jest naukowa, więc gdy ja słyszy, uznaje, że dzieje się coś naukowego. Tabletka, którą dostajesz, ma działać. I zaczyna działać, bo twój mózg zaczyna dostrzegać poprawę. POZA twoją racjonalną świadomością.

Lepiej się czujesz w chwilę po odstawieniu glutenu? Być może to także efekt placebo (szczególnie jeśli nie masz stwierdzonej celiakii, czy nietolerancji na gluten).

Placebo placebu nierówne. Biała tabletka (placebo) będzie gorzej działać niż tabletka niebieska z nadrukiem konkretnej litery, czy znaku. Zresztą dotyczy to nie tylko placebo. Bo nawet efekt działania substancji leczniczej można zmienić, stosując te zależności. Wiedzą o tym koncerny farmaceutyczne stosują (zwyczajowo) niebieskie tabletki w przypadku antydepresantów i viagry. Czerwone i pomarańczowe w przypadku stymulantów.

Co ciekawe nie tylko kolor, ale też forma podania placebo wpływa na jego postrzeganą (podkreślam, że postrzeganą, bo tak naprawdę zmiany biochemicznej spowodowanej substancją leczniczą nie ma). Zastrzyki wywołują silniejszy efekt placebo aniżeli tabletki czy krople.

Mózg myli się w przewidywalny, systematyczny sposób. Dotyczy to nie tylko efektu placebo. Dotyczy to także wpływu naszego ubrania na postrzegane (samopostrzegane – self-perceived) kompetencje i wiedzę! Okazuje się, że wystarczy ubrać kogoś w biały fartuch i zasugerować, że to kitel lekarski i wzrosną jego umiejętności poznawcze i uważność. Ubranie kitla sprawiło, iż uczestnicy wcielali się w postać, która dzięki szybkości reakcji i trafności diagnozy ratuje życie innym ludziom.

Przez ten krótki moment będąc lekarzami, badani biorący udział w eksperymencie Galinsky’ego i Adama stali się tak samo skupieni, uważni, analityczni i staranni, niczym podczas dyżuru na izbie przyjęć. Mimo że przecież lekarzami nie byli. Co ciekawe, nie chodziło o sam fartuch, a o to, do kogo on należał (jak sugerowali badacze). W innej grupie badanych, w której też wszyscy ubrali białe fartuchy, ale otrzymali informacje, że są to fartuchy malarzy pokojowych, nie zauważono podwyższonych kompetencji poznawczych i uważności.

Obszar badań, który zajmuje się tym, jak ubrania wpływają na nasze samospostrzeganie i naszą samoocenę nazywa się po angielsku Enclothed Cognition. „Ubrane poznanie” (ang. enclothed cognition) to nowe pojęcie wprowadzone przez Adama Galinsky’ego i Hajo Adama do opisania wpływu, jaki noszenie określonych ubrań wywiera na naszą psychikę. Badacze uważają, że zmiany poznawcze są najbardziej znaczące, jeśli spełnione są dwa warunki.

Po pierwsze, ubranie musi posiadać symboliczne znaczenie, na przykład wiązać się z konkretnymi osobami czy zawodami (mundur policjanta, sutanna księdza).

Po drugie, musimy je po prostu na siebie włożyć. Te powiązane ze sobą czynniki sprawiają, że wczuwamy się w role osób, które noszą je na co dzień i zaczynamy nieświadomie postrzegać siebie w podobny sposób, a w konsekwencji także funkcjonować i zachowywać się jak one.

Wydaje się to być szczególnie ważne dla osób, które chcą jeszcze wzmocnić swoją samoocenę w przypadku wystąpień publicznych czy autoprezentacji. Okazuje się, że ubranie ma bowiem nie tylko wpływ na to, jak inni postrzegają nas, ale także na to jak my postrzegamy siebie i jakie są nasze (w danej chwili) kompetencje. Sam Galiński (autor badań nad Enclothed Cognition) opowiada, jak w Halloween przebrał się za alfonsa. Ubrał fedorę, długie futro i złote łańcuchy. I dostrzegł zmianę w swoim zachowaniu. To samo dotyczy pewnych atrybutów – na przykład trzymana w ręku cięższa podkładka z dokumentami wzmacnia w nas poczucie, że mówimy o czymś istotnym.

Warto więc przemyśleć, w co się ubierzemy następnym razem na wykład czy konferencję. Może niekoniecznie w kitel czy przebranie alfonsa, ale w coś co sami uznajemy za oznakę profesjonalizmu. Za symbol mądrości, wiedzy, rozwagi i stateczności.

Ja prawie zawsze wybieram ciemne spodnie i białą, idealnie wyprasowaną koszulę. I sam wzmacniam swoje poczucie sprawczości. Oczywiście ten efekt nie zastąpi wiedzy i kompetencji. Ale może pomóc o kilka punktów procentowych. A przecież wiemy, że czasem liczą się właśnie one. Znajdź więc swoją „zbroję” i zrób swoje podczas kolejnej ważnej prezentacji!

PS: W wielu środowiskach Walter White stał się postacią kultową. Serialowy dom, w którym mieszkał, jest popularną atrakcją turystyczną i był odwiedzany przez nawet ponad tysiąc osób miesięcznie. Po zakończeniu serialu Breaking Bad w mieście Albuquerque umieszczono symboliczny nagrobek White’a. Pojawiło się kilka osób, które media nazwały prawdziwym Walterem Whitem.

Jednym z nich był człowiek o takim samym nazwisku ze stanu Oklahoma, gdzie stał się jednym z największych dilerów metamfetaminy i przez lata policji nie udawało się go złapać. Inny to mieszkający w Anglii Polak, Ryszard Jakubczyk, również były nauczyciel chemii, który produkował jedną z najczystszych postaci amfetaminy w Wielkiej Brytanii.

Photo by Anna Shvets