Język doświadczeń, selektywna percepcja i pies Pawłowa

Opublikowano Kategorie Branding, Lifestyle, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , , ,

Policz iloma językami mówisz. Ja trzema. Od biedy i czterema. Po pijaku może pięcioma. Ale nie piję alkoholu od 7 lat. Szanse na to, że usłyszysz mnie mówiącego po włosku są minimalne.

Są jeszcze języki, którymi mówię na poziomie kilku słów. Portugalski, japoński, kaszubski, chiński, szwedzki a nawet suahili, który znam na poziomie słów dwóch – falsafa ubuntu

Jest też język migowy. Potrafię zamigać. Lecz niewiele. 

Są też języki hermetyczne. Takie, które są zasłoną dymną. Ostrym cieniem mgły. Język polityki, prawa, medycyny. 

Są też takie kody, które zdołam rozkodować tylko z pomocą kogoś, kto urodził się po 2000 roku. 

fttb I lyl bcoz u +ly bring out atb in me & I lol, iow lmk sup? uraqt imo & afaik 2cu if ur not c-ing sum1 🙂 fyi I’ll brt 4ever. iac kit nrn amb dkdk if ne1 C this dg cul8r b4n, xoxo, yolo

Rozumiesz to?

Ja też nie rozumiałem. Ale teraz rozszyfrowałem i myślę sobie, że jest coś pięknego w tym wyznaniu współczesnego Romeo, który pisze:

For the time being, I love you lots, because you positively bring out all the best in me, and I laugh out loud, in other words, let’s me know what’s up. ‚Cause you are a cutie in my opinion, and as far as I know to see you, if you’re not seeing someone, would make happy. For your information, I’ll be right there forever. In any case, keep in touch, no response necessary, all my best wishes, don’t know, don’t care if anyone sees this. Don’t go there, see you later, bye for now, hugs and kisses, you only live once

Języki mnie fascynują. Bo ten kod jest tak głęboki, że często zastanawiam się czy to język stwarza nas, czy może na odwrót

Dziś jednak chcę ci powiedzieć o szczególnym języku. Nazywam go roboczo „językiem doświadczeń”. Zapoznaj się z próbką:

Kiedy miałem 20 lat wyprowadziłem się z domu. Mieszkałem sam. Czasem w lewej ręce trzymałem rachunek za prąd. W drugiej za telefon. I wybierałem. Bo tylko jeden byłem w stanie zapłacić. Mieszkałem na gdańskiej Zaspie. Rodzice w Gdyni. Kiedyś, gdy wyjechali na wieś, na piechotę przeszedłem z Zaspy do Redłowa w Gdyni, żeby cokolwiek zjeść. Ogołocić ich lodówkę. Czemu na piechotę? Bo szkoda mi było dwóch złotych na kolejkę. 

To język kogoś, kto był biednym (ale dumnym) młodym człowiekiem, który chciał pokazać całemu światu, że da radę. 

Jeśli rozumiesz ten język (nie na poziome leksykalnym, bo jeśli znasz język polski to nie powinno być to problemem) to znasz język człowieka, który był lub jest biedny. To nasz wspólny język doświadczeń. 

A może mówisz tym z kolei językiem?

Pamiętam pasywno-agresywne, przepełnione troską zdania. „Ja w twoim wieku miałam już ciebie i twojego brata”. Pamiętam, że każde rodzinne spotkanie kończyło się pytaniami o to, „kiedy”. No właśnie – kiedy? Kiedy będą wnuki, bo ona by się chciała jeszcze przed śmiercią opiekować. Zresztą nie tylko ona pytała i się troskała. Były też ciotki, które dopytywały i potwierdzały – a ile to lat już po ślubie? Dwa czy trzy? To już chyba najwyższa pora! Szukałam wtedy wzrokiem Tomka. On ściśniety między rosłych wujów z wąsem patrzył skrępowany. Jak wierny pies, który chce bardzo uciekać, ale nie chce mnie zostawić. I wiedzieliśmy, że jeszcze nie możemy im powiedzieć, że najprawdopodobniej nigdy. 

A może ten język jest ci bliski:

We wtorki rano był WF. Nienawidziłem każdego wtorkowego poranka. Czasem czułem, że zemdleje. Czasem wymiotowałem. Szatnię otwierał facet od WF. Kilka minut przed ósmą. Nie mogłem przychodzić wcześniej, żeby się przebrać. A tak bardzo chciałem. Wtedy uniknąłbym tej kompromitacji, tych żartów, tego wstydu. Wstyd towarzyszył mi zresztą nie tylko tam. Gdy na rodzinnych spotkaniach sięgałem po kawałek ciasta, słyszałem – chyba już dość? I kontry – daj spokój, niech zje. Mężczyzna musi być duży. Hmm. Koledzy nie mówili, że jestem „duży”. Mówili, że jestem tłustą świnią i chrząkali gdy wchodziłem na boisko. By stanąć na bramce. Bo tylko tam się nadaję. Grubas na bramce. 

To język doświadczenia dorastania jako dziecko z nadwagą a może otyłością. Jeśli go rozumiesz; jeśli współodczuwasz to znaczy, że mówisz tym językiem.

Stawiam hipotezę, że znajomość i rozumienie języka doświadczeń to potężna siła. Tym językiem posłużyli się twórcy narracji do reklamy Allegro, którą wiele lat temu rozpracowaliśmy z Kamilem Koziełem. Na scenie I love Marketing mówiliśmy o reklamie Allegro z 2016 roku. Tej z dziadkiem. 

Jakim językiem posłużyli się twórcy?

Językiem doświadczenia ludzi emigracji po wstąpieniu Polski do Unii. To ponad dwa i pół miliona ludzi. Tyle wyjechało. Dodaj do tego jeszcze ich rodziny i znajomych i już wiesz, że tym językiem – z różnymi jego dialektami – mówi spora grupa. 

Drugim wykorzystanym językiem doświadczenia jest język trudu włożonego w naukę obcego języka. Szczególnie jeśli nie masz już 6 lat i twoje połączenia synaptyczne powstają wolniej niż przekop mierzei Wiślanej. Ten trud i wysiłek to też język doświadczeń. 

Stawiam hipotezę, że to właśnie język doświadczeń przyczynił się do sukcesu. Poza innymi oczywistymi walorami, o których mówiliśmy w tym wystąpieniu. 

I to właśnie umiejętne posłużenie się językiem doświadczeń sprawia, że ta reklama jest lepsza niż ta z 2019 roku. Posłużono się co prawda dość uniwersalnym językim pokoleniowej obcości (babcia i wnuczka). Jednak nie na tyle sprawnie, żeby ten język wybrzmiał. Drugim językiem był język doświadczenia kobiety, która w latach (zdaje się) siedemdziesiątych dwudziestego wieku brała udział w wyścigach samochodowych na FSO 125p. Przyznasz – dość hermetyczny, choć z pewnością intrygujący język doświadczeń. 

Język doświadczeń to moja nowa pasja. Ostatnio sam go użyłem. Autentycznie. Szczerze. Napisałem na Facebooku:

‘Make your mess your message’
Robin Roberts

To ja. 45 lat. Zmeczony i sfrustrowany. 

Od kilku lat zdiagnozowany. Spectrum ChAD. Wczytany w badania, weryfikujący. 

Czasem płacze. Szczególnie gdy słucham Les Miserables. I gdy oglądam Kolor Purpury.

Jestem początkującym stoikiem i ewangelikiem. 

Często się śmieje. Bo mieszkam z kimś kto co dzień mnie rozbawia do łez. 

Dwa razy prawie umarłem. Byłem biedny. Byłem bogaty. Zachowywałem się podle i pewnie dość przyzwoicie. 

Staram się. Lubię się starać. 

Chociaż czasem mam po prostu ochotę stąd spierdolić zanim mój ‚dom’ spłonie.

Okazało się, że tym językiem mówi wiele osób. Niekoniecznie osoby żyjącej z ChAD. Ale już językiem osób, które ciągle się mierzą z myślą, którą można podsumować jedną klasyczną frazą zespołu The Clash. Should I stay or should I go

Wśród komentarzy był jeden, który sprawił, że (niepotrzebnie) się wkurzyłem*. Dlaczego niepotrzebnie? Bo znów zapomniałem, że ludzie mówią różnymi językami i czasem rozumieją inaczej. Jeden z komentujących napisał, że wystarczy wyłączyć telewizję. Sądził, że mówię językiem doświadczeń o aferze z posłem Burym i o zdarzeniach z Trójką. Nie mówiłem. O pośle Burym nic nie wiedziałem. O Trójce widziałem, ale to nie o niej pisałem. 

Dlaczego komentujący tak zrozumiał mój post? Bo wlał w niego swoją interpretacje i posłużył się swoim filtrem. Oraz tak zwaną selektywną percepcją

Gdy o czymś myślimy (lub coś nas emocjonuje) to częściej to zauważamy. Przez pryzmat naszych bieżących myśli interpretujemy świat i wypowiedzi innych ludzi. Nie tylko zresztą wypowiedzi. Również zachowania. Jeśli ktoś przed spotkaniem z nową osoba powie ci – uważaj na niego. To manipulant. To z pewnością zauważysz wiele znaków potwierdzających tę teorię. A podrapanie się w nos zinterpretujesz jednoznacznie. Ten gość kłamie

Język doświadczeń to moja nowa pasja. Na razie kiełkuje. Będę ją rozwijać. Również badawczo. Na razie stawiam kilka hipotez. Rozważam eksperymenty z użyciem zapisu elektrycznej aktywności mózgów. Będę też szukał przykładów. Szczególnie w dobrych reklamach i wystąpieniach. 

A może Ty napiszesz, kiedy poczułeś/aś, że mówisz z kimś językiem tych samych doświadczeń. Lub gdy jakaś książka czy wypowiedź zarezonowała z tobą jak Dzwon Zygmunta, wzruszyłeś/aś się i pomyślałaś. Mój Boże! Ja też tak mam! 

*niepotrzebne się wkurzanie to coś, nad czym ciągle pracuje. Bo nie lubię zachowywać się jak pies Pawłowa, który na każdy komentarz odpowiada schematem i automatem – akcja-reakcja. Ten nagły impuls, że trzeba odpowiedzieć, to coś co przewalczyłem już w 99% przypadków. Zostaje jeszcze ten jeden procent, gdy emocje biorą górę. A nawyk jest zbyt silny.

Jeśli chcesz nauczyć się mówić z kolei językiem dobrych obrazów, świetnie zaprojektowanych slajdów i wykresów, to zostały jeszcze ostatnie miejsca na terminy w maju i czerwcu.

Pisz na piotr@bucki.pro – prześlę ci szczegóły i popracujemy na tym językiem. Będziesz w nim biegły. Będziesz w nim biegła!

Photo by Mitchel Lensink on Unsplash