Przed Tobą
- Poznasz moje Guilty pleasure
- Na przykładzie Valentiny pokażę Ci maksymę Normana Vincenta Peale’a – „Zmień swoje myśli, a zmienisz swój świat”
- Przedstawię Ci moje zdanie o skrajnie pozytywnym myśleniu
- Zobaczysz jaka powinna być pozytywna psychologia
- Dowiesz się jakie korzyści daje pesymizm
- Polecę Ci stoickie ćwiczenie premeditatio malorum
Mam swoje guilty pleasure. Oglądam Ru Paul Drag Race. Ostatnio sezon All Stars 4. Co prawda moja all star favourite, Kameron Michaels, tam nie występuje, ale i tak z dziką radością oglądam potyczki najlepszych drag queens. Wśród nich – Valentiny.
Valentina jest śliczna. Wygląda jak Miss Venezuela na sterydowym koktajlu z nutą wanilii. Jest śliczna, ale w niektórych konkurencjach sobie nie radzi. Zwłaszcza w tych aktorskich, wymagających komediowych talentów. Nie radzi sobie też z ciężką pracą, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Nie chcę spoilować, ale nie wyjdzie jej to na dobre.
Valentina jednak w swojej głowie jest najlepsza. Często powtarza to podczas tak zwanych „setek”, czyli nagrań prosto do kamery, które są montowane jako przebitki do głównej akcji toczącej się w pracowni i na wybiegu. Valentina mówi, że „w swojej głowie jest genialna”. Popija przy tym latte o smaku francuskiej wanilii. Gdy ktoś ją krytykuje, ona mówi, że w swojej fantazji jest najlepsza. Gdy ktoś zwraca uwagę, że nie była zabawna, ona „pozytywnie afirmuje”, że jest inaczej. Innymi słowy wyznaje maksymę Normana Vincenta Peale’a – „Zmień swoje myśli, a zmienisz swój świat”. Anegdotyczny dość przykład Valentiny pokazuje, że jednak wraz z myślami gorzka rzeczywistość się nie zmienia. Zresztą zachęcam cię do obejrzenia i analizy ze mną „potęgi pozytywnego myślenia”.
Myśl Normana Vincenta Peale’a jest bliska supozycji Mary Engelbreit. Ta utalentowana ilustratorka powiedziała kiedyś, że „Jeśli czegoś nie lubisz, zmień to; jeśli nie możesz tego zmienić, zmień swój sposób myślenia na ten temat”. Proste – chcesz zmienić życie, kupujesz książkę. Nie chcesz zmienić życia nie kupujesz książki. Nic jednak nie przebije pokrewnej treści, którą serwuje Rhonda Byrne w książce Sekret. To za sprawą tej książki miliony ludzi uwierzyły, że jeśli tylko myślisz pozytywnie – jeśli naprawdę szczerze i z całego serca w coś wierzysz – jesteś w stanie to osiągnąć. Autorka sugeruje (naprawdę), że myśl ma moc sprawczą. Możesz mieć realną rezydencję, idealne miejsce parkingowe a nawet karierę. Wszystko co musisz zrobić, to zdobyć zdjęcie tego, czego pragniesz, mocno pragnąć i volia! MASZ.
Sekret to karykatura pozytywnych afirmacji. To jednak, że karykatura jest karykaturalna, nie powinno być może przekreślać całego nurtu pozytywnego myślenia i prac badawczych takich psychologów jak Martin Seligman, czy Sonja Lyubomirsky.
Sam jestem fanem Seligmana. Dlatego ten tekst jest dla mnie ważny. Bo badam sprawę trochę wbrew własnym przekonaniom. W końcu są dowody na tzw. wzrost postraumatyczny (u mniej więcej 25% populacji) i są też teorie Lyubimirsky o tym, że nasz dobrostan w 40% zależy od tego, jak postrzegamy rzeczywistość. No właśnie – jak postrzegamy, działamy i sobie z nią radzimy. Niekoniecznie za pomocą pozytywnych złudzeń.
Trzeba jednak przyznać, że nie są to prace o tym, że pozytywna myśl zmienia rzeczywistość. A już na pewno jej nie kreuje. Sam zresztą Seligman napisał, że „psychologia pozytywna jest uzupełnieniem psychologii negatywnej, a nie jej zamiennikiem”. Nadmierne zaś i fanatyczne oddawanie się pozytywnej iluzji niesie za sobą konsekwencje w postaci „mniejszego realizmu”.
Od lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku zaobserwowano dwie tendencje – triumfalny pochód ekstrawersji i nadmierne parcie na „pozytywne myślenie”. Nie zaobserwowano natomiast żadnych pozytywnych skutków obu. Wręcz przeciwnie – populacyjnie jesteśmy bardziej sfrustrowani, nieszczęśliwi, a dobrostan w społeczeństwach państw rozwiniętych spada. Pochód postaw ekstrawertycznych i gloryfikowania takich temperamentów rozpoczął się wraz z mitem amerykańskiego sprzedawcy propagowanym przez Dale’a Carnegiego. Parcie na „pozytywne myślenie” to skutek błahej interpretacji prac psychologów pozytywnych i presupozycji, że „optymizm jest dobry” (a dla wielu to oznacza, że „pesymizm jest zły”).
Tymczasem, jak pokazują badania J.K. Norem, E.C. Chang, taka prosta opozycja jest… za prosta. Są oczywiste korzyści z pozytywnego oglądu rzeczywistości, ale są też korzyści z dostrzegania zagrożeń i pesymistycznego oglądu świata. Okazuje się, że pesymiści defensywni (tacy, którzy stawiają sobie nierealistycznie niskie oczekiwania, a potem poświęcają sporo energii na myślenie o możliwych skutkach działania) radzili sobie dobrze jak strategiczni optymiści. Defensywni pesymiści uwzględniają potencjalnie niekorzystne skutki i często planują odpowiednie kroki zaradcze. Częściej też stosują (świadomie lub nieświadomie) technikę dwójmyślenia. Czyli koncentrują się na tym, co chcą osiągnąć, ale przewidują też przeszkody i planują kroki zaradcze w ich obliczu.
Wspomniani badacze (Norem, Chang, 2002) wskazują na pewno zagrożenie płynące z nadmiernego pozytywnego myślenia u strategicznych optymistów. W wykonywanych zadaniach, strategiczni optymiści częściej pamiętali jedynie pozytywną informację zwrotną. Wykazywali przy tym mniejszą konieczność skupiania się na samorozwoju. Optymizm jako postawę pochwalą wszyscy ci, którzy odnieśli sukces. Jednak gdy sukcesu brak, trudno wskazać winnego. Czasem zły nastrój i negatywne postrzeganie rzeczywistości nie są takie złe.
Gdy Valentina odpadła z programu Drag Race, nie winiła siebie. W swojej głowie, była pozytywnie przekonana, że jest najlepsza. Świat się pomylił. Taka skrajna postawa uniemożliwia refleksję i rozwój.
Gdy następnym razem ktoś z uśmiechem będzie cię przekonywać, że masz mieć więcej pozytywnych myśli, nie wierz mu od razu. Może mieć racje, ale wszelkie kategoryczne przekazy będą najpewniej puste. Pozytywne myślenie nie zakrzywia rzeczywistości. Są pożytki z optymizmu. Są też pożytki z negatywnego oglądu sytuacji. Zwłaszcza jeśli chcesz się rozwijać. Nie definiuj więc swoich celów na pozytywnych kolorowych karteczkach i nie afirmuj szczęścia. Działaj, pracuj i definiuj też swoje lęki. Choćby za pomocą bardzo przydatnego stoickiego ćwiczenia premeditatio malorum. W tej technice nie „pragniesz z całych sił”, tylko spokojnie rozważasz swoje lęki i przewidujesz, co może się stać najgorsze.
Skrajny pesymizm i skrajny optymizm, jak każda skrajna postawa mogą być groźne. Najlepiej łączyć dwa umiarkowane nastawienia. To dotyczy też ekstrawersji i introwersji. Nie można określić, która z tych postaw jest lepsza. Obie są dobre. Bo jeśli jesteś ekstrawertykiem, to dla ciebie dobry jest ekstrawertyzm. Dla introwertyka dobry jest introwertyzm. Nie przekonujmy się więc do swoich racji i temperamentów brutalnie. Tak samo nie przekonujmy osób, które są defensywnymi pesymistami, że koniecznie muszą się zmienić i… być pozytywnie nastawieni.
Niuansujmy. Świat tego bardzo potrzebuje.
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.