Co mam zrobić z rękami? #słowo_na_niedziele_37

Opublikowano Kategorie Pitching, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , ,

Co mam zrobić z rękami? To pytanie – podobnie jak, Ile powinno być slajdów? – słyszę chyba najczęściej na szkoleniach. Oba są zasadne. Bo oba odnoszą się do tego, jak i jakimi parametrami odbiorca nas oceni. Słowem – czy mu się będzie podobało i czy nas oceni, jako dobrych prelegentów czy nie. A o to jednak wielu prelegentów się troszczy. 

Na drugie pytanie odpowiadam – tyle ile potrzeba, żeby wzmocnić twoją narrację (czyli to co mówisz). Długość wystąpienia mierzy się w minutach (lub godzinach jeśli jest bardzo długie). Nie mierzy się go liczbą slajdów.

Na pierwsze pytanie odpowiadam – nie martw się rękoma. One sobie same poradzą. Większość z nas w codziennej komunikacji używa gestów często. Podkreślamy to, co mówimy. I to bardzo naturalnie. Gesty są spójne z tym co mówimy. Warunek jest jeden – musimy się czuć komfortowo i mieć pełne przekonanie do tego, co mówimy. Gdy to, co przekazujemy jest sprzeczne z tym, co mówimy, gest (bardziej pierwotna forma przekazu) nas zdradza.

W teatrze nazywaliśmy to zjawisko nóżka kłamie. Aktor lub aktorka wygłaszali mocne kwestie, a ich ciało było słabe. Brakowało napięcia w ciele. Napięcie było tylko w głosie. Kluczem dla aktora (który chciał to zmienić) było wejście w postać. Uważne stanie w prawdzie.

Takie właśnie stanie w prawdzie jest kluczem do dobrego wystąpienia. Z tą różnicą, że aktor musi znaleźć prawdę w tekście, który stworzył autor scenariusza, a ty musisz odnaleźć prawdę w tym, co samodzielnie przygotujesz.

Stać we własnej prawdzie na scenie. To ważny, ale nie jedyny warunek. Wszystkie gesty, których potrzebujesz, żeby podkreślić to, co mówisz są w tobie. Niestety wszystkie gesty, których nie potrzebujesz również. Zaobserwuj kiedyś podczas rozmowy gestykulacje i ekspresję przyjaciela lub przyjaciółki. Zobaczysz, że gesty same się pojawiają. Oczywiście nie uprzedzaj o tej obserwacji. Dokładnie tak samo robię, gdy obserwuję podczas pierwszych (wprowadzających i mniej stresujących) ćwiczeń uczestników moich szkoleń. Zarówno ci mniej, jak i bardziej ekspresyjni naturalnie gestykulują. W ramach swojego temperamentu i osobowości.

Gdy tylko jednak wychodzą pierwszy raz na kameralną scenę sali szkoleniowej, u wielu pojawiają się gesty niepotrzebne. Nie nazwę ich nienaturalnymi, bo wszystkie są ze wszech miar naturalne. Naturalne jest to, że zestresowany mężczyzna stoi ze splecionymi dłońmi na poziomie najcenniejszych (z punktu widzenia czystego biologizmu) organów. Naturalne jest, że w stresie możemy gładzić kark lekko zasłaniając krtań. Naturalne jest to, że w stresie gładzimy dłonią drugą dłoń. Naturalne jest wreszcie, że drepczemy w miejscu, kulimy się, unosimy ramiona, czy po prostu szukamy rozpaczliwie kieszeni, w które moglibyśmy włożyć ręce.

Problem polega na tym, że te naturalne gesty są najczęściej sprzeczne z tym, co chcemy przekazać narracją. 

Zamiast więc myśleć o tym, co robić z rękoma, lepiej zacząć pracę nad pewnością sceniczną. Zwłaszcza, że podczas wystąpienia masz dosyć ograniczoną możliwość myślenia o kilku rzeczach na raz. Masz się uważnie skupić na tym, co mówisz i zaangażować (również) uważnie w tę wartość. Nie możesz równocześnie myśleć, co robić z rękoma, nogami, w którą stronę iść i kiedy i jak zmienić slajd.

Rdzeniem dobrej postawy scenicznej jest twoja narracja i uważne w nią zaangażowanie. Zamiast więc ćwiczyć niejako w oderwaniu od narracji i prawdy scenicznej, gesty, lepiej skupić się na ćwiczeniu uważności i budowaniu przekonania co do wartości twojej narracji.

To nie jest proste. Ale bardzo skuteczne. 

Równie skuteczna jest uważność. Ćwiczona nieustannie. Zwłaszcza wtedy, gdy mówisz. Ćwicz ją w rozmowach prywatnych. Ćwicz w rozmowach w pracy. Odetnij się od zewnętrznych bodźców i nie prowadź tego stereofonicznego dialogu w głowie. Prezentacje to sport dla tych, którzy potrafią być TU i TERAZ.

Gdy prowadzę z Kamilem Koziełem szkolenia z prezentacji, bardzo często pokazujemy ćwiczenie Dwugłowy Profesor. Stajemy przed grupą ramię w ramię. Zadaniem grupy jest na początek wymyślenie najbardziej absurdalnej i abstrakcyjnej dziedziny nauki, w której specjalizuje się dwugłowy profesor. Potem grupa zadaje pytania profesorowi właśnie z tej dziedziny. A że profesor ma jedną wiedzę, ale dwie głowy to opowiada specyficznie. Naprzemiennie. Jedna głowa jedno słowo, druga głowa drugie słowo. Naprzemiennie wypowiadane słowa. Logicznie i gramatycznie ze sobą powiązane.

To ćwiczenie wymaga skupienia i wielkiej uważności. Nie można za bardzo wybiegać w przód. Nie można za bardzo rozpamiętywać przeszłych pomyłek. Trzeba ufać sobie i partnerowi. A potem to zaufanie (w szczególności do siebie) przenieść na normalne prezentacje.

A co zrobić z rękami? Obserwować. Ćwiczyć i bawić się. Wybierać wybrane frazy z narracji i patrzeć, jak naturalnie ręce same będą wzmacniać to co mają wzmacniać. Poćwicz wybrane zwroty:
Mała piłka i wielka piłka.
Kategorycznie mówię nie
I wtedy pomyślałem sobie – co za debil ze mnie!
Okazało się, że zdążyliśmy. Co za ulga
Pozamiatane. Nie da się zrobić NIC.

Nadaj słowom znaczenie. I myśl nie tylko o tym, o czym mówisz. Myśl SŁOWEM, które wypowiadasz. Brzmi trochę jak ezoteryczna bieda porada. Jednak jeśli dobrze się skupisz na słowie to zobaczysz, że jego brzmienie jest dokładnie takie jak znaczenie. A gest tylko to znaczenie dopowie. Słowa wklęsły, wypukły, krwisty, ogromny, rzetelny. Gdy wypowiadasz je mądrze i z intencją nabierają znaczenia. Gest znajdzie się sam.

Photo by Tatiana from Pexels