Marta Bielawska: #humans_of_my_life

Opublikowano Kategorie Psychologia, Tak tylko mówięTagi ,

Nie pamiętam, kiedy poznałem Martę. Pamiętam jednak, kiedy ją po raz pierwszy zobaczyłem. Siedziała w strefie ciszy. Siódmy wagon w Pendolino i uśmiechała się do mnie. Bezdźwięcznie. Widocznie. Była bardzo skandynawska. Miękkie blond włosy, opalona delikatnie skóra. Jasne oczy. Miękka szarość i błękit.

Potem na messengerze w na Facebooku napisała do mnie, To ja. To ja machałam do ciebie. Nie pamiętam, czy tam (na mesengerze), czy też na żywo, powiedziała mi, że czytała moje fiszki. I że to super pomysł, ale ma jedno zastrzeżenie. Bo zauważyła (słusznie), że są pisane dla mężczyzn. Przynajmniej jeśli brać pod uwagę gramatykę i męskie końcówki. Miała rację. Wziąłem to do serca i od tamtej pory staram się wszystkie treści pisać tak, by nikt nie czuł się wykluczony.

Marta zwróciła mi na to uwagę, jak dobra nauczycielka. Spokojnie, z uśmiechem, konkretnie. Wtedy nawet nie wiedziałem, że ona jest nauczycielką. Niezwykłą.

O tym, jak niezwykłą przekonałem się dopiero niedawno, gdy podeszła do mnie na jednej z konferencji i powiedziała, że przeczytała też książkę „Porozmawiajmy o komunikacji”. I że ta komunikacja, o której piszę – ta, w której zawsze na początku jest sens (meaning) a potem dopiero szczegóły (details) – bardzo jej się przydaje w pracy. W pracy, w której uczy dzieci niewidome i słabowidzące. Czasem pracuje nawet z dziećmi, które utraciły wzrok i słuch.

Gdy Marta opowiada mi o specyfice swojej pracy, czuję, że granice mojej empatii poznawczej się kurczą. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak to jest stracić słuch i wzrok. Dwa ze zmysłów, które są dla mnie tak oczywiste. Jak to jest mieć dotyk, smak i węch. A nie mieć dwóch pozostałych zmysłów. Gdy wrócę do domu, na kilka minut postaram się to zrozumieć. Zakładam słuchawki izolujące mnie zupełnie od świata dźwięku i zamykam oczy. Doświadczenie jest porażające. Ja mam tak kilka minut. Podopieczni Marty, czasem całe życie.

Nie wiem, czy Marta widziała film „Cudotwórczyni” z 1960 roku. Bohaterką jest Helen Keller, która, gdy miała niespełna dwa lata utraciła wzrok i słuch. Drugą bohaterką (po dwakroć) jest Anna Sulivan, nauczycielka z Instytutu Perkinsa dla Niewidomych w Watertown. Helen Keller dzięki niej, a także dzięki swojemu uporowi, ukończyła studia z wyróżnieniem, napisała książkę i stała się sławna na całym świecie.

Marta bardzo chciała do Watertown pojechać. I pojechała. Została stypendystką Educational Leadership Programe w Watertown.

Marta uczy w Polsce. Ale uczy też w Afryce. W Ghanie uczyła, jak pracować z niewidomymi i słabowidzącymi dziećmi. Opanować brajla pomagały… wytłoczki do jaj, kamyczki, orzechy i gumki do włosów.

W filmie „Cudotwórczyni”, z 1960 roku, jest taka scena: Anna Sullivan, owa nauczycielka z Instytutu Perkinsa dla Niewidomych w Watertown, prowadzi Helen do pompy z wodą. Na jedną jej dłoń leje wodę, a na drugiej kreśli jakieś znaki. Powtarza to do skutku. I w końcu Helen pojmuje, że te znaki oznaczają litery, które układają się w słowo „woda”. Jedno słowo, tyle cierpliwości. Tyle uporu. Tyle piękna w nauczaniu. I w nauczeniu.

Marta pewnie nie wie, że gdy pracowałem w Gdańskim Wydawnictwie Psychologicznym, wydaliśmy tam książkę Renate Walters, „Tyflopedagogika”. Wtedy nie zwróciłem na tę książkę uwagi. Wstyd się przyznać. Nie wiedziałem nawet, czym jest tyflopedagogika. Teraz już wiem. I wiem, kto akurat dla mnie jest twarzą tyflopedagogiki.

Marcie dziękuję za to, że dała mi lekcję pokory. Piszę już teraz dla mężczyzn i kobiet. I poszerzyłem nieco granice mojej empatii poznawczej. Dziękuję też Marcie za każdą rozmowę. Najczęściej cudnie przypadkową. Ale zupełnie nie small talkową.

Marta ukończyła studia magisterskie na kierunku tyflopedagogika w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Jest absolwentką Akademii Menedżerów III sektora w Collegium Civitas w Warszawie. Obecnie, w trakcie studiów doktoranckich w Warszawie.


Strona główna