Nie myśl slajdami, kieruj się narracją: #słowo_na_niedzielę_15

Opublikowano Kategorie Marketing, Pitching, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , ,

Epos o Gilgameszu to pierwsza spisana historia. Na długo przed Odyseją czy Biblią. Ale ludzie opowiadali sobie historie wcześniej. By ostrzegać, imponować, uczyć i by się po prostu rozerwać w jaskini po ciężkim dniu polowania na mamuty w „dynamicznie zmieniającym się środowisku biznesowym paleolitu”. Od początku też chcieliśmy do narracji dodawać obrazy. W końcu lepiej jest koledze pokazać stado mamutów, myśliwych i sprytny plan zasadzki, niż to wszystko opisywać.

Opowiadaliśmy sobie wieki całe. Opowieści od czasu do czasu wzmacniał obraz. Jak rysunki w Jaskini Lascaux. A potem w 1987 roku powstał PowerPoint i stało się coś dziwnego. Zamiast myśleć w kategoriach narracji (opowieści) wzmacnianej obrazem, zaczęliśmy myśleć w kategoriach omawiania slajdów, na które wrzucaliśmy to, co uznaliśmy za ważne.

To oczywiście uproszczenie. PowerPoint nie jest jedynym winnym. Jest narzędziem do tworzenia komunikacji wizualnej. To, że wielu ludzi używa go do tworzenia dokumentów tekstowych, które potem czytają razem z widownią, to nie jego wina.

Dość często gdy pracuje z klientami nad ich wystąpieniami, konsultuję ich prezentacje. Odpalają program PowerPoint bądź Keynote i po kolei omawiają slajdy. I wtedy okazuje się najczęściej, że ta prezentacja to nie jedna spójna całość, którą można podsumować główną tezą czy myślą. To nie opowieść, którą mózg skonsumuje wpadając w ulubiony stan łatwości poznawczej. To zbiór OMAWIANYCH po kolei slajdów. Na których na dodatek często jest więcej informacji, niż jest ktokolwiek przetworzyć. Co więcej – na tych slajdach są też informacje, których prelegent nie zamierzał omawiać, czy też komentować. Gdy o nie pytam, dostaję jedną odpowiedź – może ktoś z widowni będzie chciał sobie doczytać.

No to mam złe wieści – nawet jak będzie chciał doczytać, to będzie skazany na porażkę. Nie da się słuchać, czytać i oglądać na raz. 

Mózg dysponuje tylko ograniczonymi możliwościami percepcji wzrokowej i słuchowej. Jeżeli nasza uwaga skupia się na jednym z tych zadań, mózg ogranicza drugie. Naukowcy mówią o „głuchocie przez nieuwagę”. Zespół badaczy z University College London, który zajmuje się tym zjawiskiem, wykazał, że gdy czytamy naprawdę przestajemy słuchać, a nawet słyszeć!

Ustalmy raz na zawsze. Są rzeczy do czytania – książki, wpisy na blogach, gazety i ogłoszenia urzędu gminy na tablicy koło domu sołtysa. I są rzeczy do słuchania – radio, opowieść wujka Januszka o tym, jak na Zamojszczyźnie przed wojną smakowały jabłka i prezentacje (rozumiane jako wystąpienia a nie slajdy wysyłane wetransferem). Wszystkie rzeczy do słuchania mogą być wsparte komunikacją WIZUALNĄ – obrazem. Bo tu akurat konfliktu nie ma. Można słuchać i oglądać na raz – byle spójne treści.

Zaczynanie pracy nad prezentacją od slajdów jest jak szykowanie się na imprezę i malowanie się i czesanie przed wzięciem prysznica i myciem głowy. Niby fajnie, ale efekt będzie dziwny. 

To co mówisz jest nadrzędne. Slajdy traktuj jak wizualne wzmocnienie. To narracja i jej struktura mają skupiać uwagę i wzmacniać zrozumienie. To narracja ma przekonywać. Masz zabrać ludzi w logiczną podróż, a nie po kolei omawiać z nimi slajdy i to, co się na nich znajduje.

Co oznacza wzmocnienie wizualne? Na przykład takie zilustrowanie danych, żeby były bardziej zrozumiałe. Co nie zmienia faktu, że musisz wiedzieć, dlaczego akurat o tych danych mówisz w tym miejscu narracji. 

To fragment wizualizacji Davida McCandlessa – tak zwany One Billion Dollar Gram. Pokazuje proporcje pomiędzy poszczególnymi wydatkami. Nagle łatwiej jest zobaczyć, jaka jest różnica pomiędzy wydatkami na wojnę w Iranie i potencjalny koszt wyżywienia i wyedukowania każdego dziecka na Ziemi przez 5 lat. 

Ilustrowanie danych, procesów i schematów to jeden ze sposobów wzmacniania narracji. Drugi sposób to po prostu zdjęcia, które korespondują z narracją. W psychologii istnieje zjawisko, które tłumaczy dlaczego warto to robić. To efekt wyższości obrazu (ang. picture superiority effect). To przewaga pamięci obrazów nad pamięcią odpowiadających im słów wyrażająca się w różnych pomiarach: w wyższych wskaźnikach rozpoznawania i swobodnej reprodukcji materiału obrazowego w porównaniu ze słownym, w szybszym zapamiętywaniu par skojarzeń zawierających obrazy, w większej trwałości pamięci obrazów.

Efekt wyższość obrazu występuje gdy narrację wspierasz odpowiednimi obrazami. Nie wtedy gdy chaotycznie omawiasz wybrane fragmenty slajdu zapisanego fontem Times New Roman o wielkości 12 pt. 

Narracje możesz też wzmacniać puentą graficzną. To wspaniały zabieg. Podprowadzasz wątek do punktu kulminacyjnego i podsumowujesz obrazem. Tak jak to robi Tim Urban w swoim wystąpieniu. Mówi, „Kiedy normalny student pisał pracę wyglądało to mniej więcej tak”. I po tym tak wskazuje na slajd, na którym mamy graficzną ilustrację sposobu postępowania studenta.

Tim Urban w swojej prezentacji puentuje fragment narracji podobnym wykresem. W mgnieniu oka publiczność orientuje się, jak przykładny student rozkłada pracę nad zadaniem w ciągu tygodnia. Nawet układ osi to zadanie nam ułatwia. W naszej kulturze bowiem czas płynie od lewej strony do prawej. 

Na slajdach mogą być też słowa, a nawet całe zdania. Pod warunkiem, że da się je szybko przetworzyć. To znaczy, że będzie ich niewiele. Albo że – w przypadku dłuższych fragmentów – będą stopniowo odsłaniane i wyjaśniane. 

To dość duży fragment tekstu. Pięknie podany na białym tle. Potem jeszcze ciekawiej omówiony i rozwinięty. 
Poszczególne części zdania – słowa kluczowe – były potem po kolei omawiane. Widzisz już efekt końcowy, jednak w oryginalnej prezentacji słowa były podświetlane na czerwono po kolei i omawiane. I znów narracja była dominująca. Wizualizacja miała tylko wspierać intencję i myśl prelegenta. 

Zilustrowane dane, zdjęcie czy rysunek, puenta graficzna, czy kluczowe słowa, liczby albo fragmenty tekstu. To elementy, które mogą się znaleźć na dobrych slajdach. Slajdach, które wzmacniają twoją narrację. Tak jak wzmocni ją gest i odpowiednie zróżnicowane tempo czy wolumen wypowiedzi. Tak jak pracy nad prezentacją nie zaczynasz od wymyślania gestów, tak nie zaczynaj od wymyślania slajdów. A już na pewno nie zaczynaj od wrzucania tekstu na slajdy, bo to nie teleprompter. Jak już potrzebujesz wsparcia, to wrzuć tekst w notatki prelegenta. Po to właśnie są! I po to jest widok prelegenta.

Chciałoby się powiedzieć, „ciszej nad tą trumną”, bo ktoś właśnie zadał cios ostateczny ludzkiej percepcji. Tak informacje można ewentualnie przekazywać w podręczniku. Ale nie na slajdzie. Smaczku dodaje jeszcze numer strony. Sprawdzałem – tę prezentację ktoś miał odwagę wygłosić. Z towarzyszeniem tych slajdów. 
Jakbym chciał sobie coś poczytać, to wziąłbym do ręki książkę. Na wystąpienia przychodzę posłuchać. Zakładając oczywiście, że przyszedłbym posłuchać o Chilijskim eksporcie. 

Większość błędów, które popełniają uczestnicy moich szkoleń czy klienci nie wynika ze złej woli. Nie wynika też napewno z perwersyjnej wręcz chęci zalewania świata slajdami, od których krwawi siatkówka i plącze się nerw wzrokowy. Błędy wynikają z braku świadomości i wiedzy. Jak ktoś słusznie zauważył – w szkole na każdym przedmiocie musisz zrobić prędzej czy później prezentację, ale nikt cię samego robienia prezentacji nie uczy.

Wystarczy zmiana nastawienia i perspektywy. Myśl narracją, a slajdy dodaj tam, gdzie ją będą wzmacniały. 

Photo by Daniel Putzer from Pexels