Urocza postać sceniczna, najlepszy introwertyk i autentyczność: #słowo_na_niedziele_42

Opublikowano Kategorie LifestyleTagi , , , , ,

Jakiś czas temu – po moim wystąpieniu dla dużej publiczności w dużej firmie – podeszła do mnie jedna ze słuchaczek. Rozpoznałem ją od razu. Była uczestniczką szkolenia z wystąpień publicznych i prezentacji. (Także realizowanego w tej firmie). Podeszła, żeby podziękować. Za co?

Za to, że powiedziałem jej, że ma bardzo uroczą postać sceniczną. I poradziłem jej, jak to wykorzystać.

Co dokładnie oznacza sformułowanie „urocza postać sceniczna”? W jej przypadku oznaczało dokładnie to, że jej radość, energia i sposób bycia w naturalny sposób przekładało się na sposób podawania wiedzy. W jej przypadku ta autentyczna (prawdziwa) postać sceniczna zajaśniała najpełniej podczas ćwiczeń ze storytellingu. Podzieliła się z resztą uczestników szkolenia swoją historią i (mimo że stała na środku sali na przeciw innych uczestników) była naturalna, zabawna i szczera. AUTENTYCZNA. I to była największa siła jej postaci scenicznej.

Samo sformułowanie POSTAĆ SCENICZNA może sugerować udawanie. Skoro scena, to jestem aktorem. A skoro jestem aktorem, to UDAJĘ. Nic bardziej mylnego. Dobrzy aktorzy nie udają. Oni się stają. Z siebie, swoich zasobów tworzą postać, którą się stają. Źli udają. Różnice dostrzeżesz, gdy obejrzysz TVNowski Szpital bądź Szkołę lub Polsatowskie Dlaczego Ja, czy jakąkolwiek inną Ukrytą prawdę. Tam ludzie udają. Oni się nie stają.

Ty podczas prezentacji, rozmowy, szkolenia czy warsztatu też nie masz udawać. Masz się stawać. Być najlepszą prelegencką i autentyczną wersją siebie. Może zabrzmi to jak bieda-coaching, ale i tak ci to powiem! Musisz odnaleźć swoją unikalną częstotliwość. Z tą prawdziwą będzie rezonować świat. Ta udawana będzie trudna do zniesienie.

Autentyczna postać sceniczna to ty w twojej najlepszej najprawdziwszej postaci. Taki jaki jesteś. Taka jaka jesteś. Ze znajomymi, przy których możesz być najbardziej sobą. Ze swoimi charakterystycznymi słowami, powiedzeniami, a nawet gestami.

Gdy rozmawiam z Kamilem Koziełem, Janiną, Pawłem Tkaczykiem, Maciejem Lewickim, Kubą Bielem, Tomkiem Palakiem i wieloma innymi doskonałymi trenerami, prelegentami i wykładowcami, to oni są tacy w życiu jak na scenie. Z tą różnicą, że na scenie są „bardziej”. To bardziej nie jest udawane.

Ru Paul w swoim kursie na Masterclass mówi o indywidualnej „częstotliwości” (ang. frequency).

“There’s a frequency that is unique to you, and your job is to locate it”

Ru Paul

Ru podaje dwa sposoby na odkrywanie tej unikalnej dla każdego częstotliwości. Pierwszy to medytacja. Drugi to osobisty remanent (ang. personal inventory).

Pierwszy wymaga skupienia na sobie i swoim tu i teraz. I pełnego mądrego i świadomego zachwytu sobą i swoim pięknym potencjałem. Drugi wymaga świadomego podsumowania swoich mocnych stron i pogodzenia się z tym, że a) nie wszyscy muszą lubić ciebie, twoją ekspresję i twoje mocne strony, b) ty nie wszystkich musisz lubić.

Osobisty remanent pomoże ci znaleźć mocne strony. Być może jest to wyjątkowa wiedza w jakiejś dziedzinie, być może specyficzne poczucie humoru (które doskonale znają twoi znajomi), być może jest to właśnie swoista dziewczęcość, radość, energia. Być może zaś to niezwykle cenna cecha introwertyka do budowania pięknych, mądrych i spokojnych koncepcji prezentacji.

Ty to Ty.

Pisze te słowa i mam co chwilę wątpliwość czy nie zbaczam momentami na ścieżkę bieda-porad, które trudno realizować. Bo w końcu co to za porada „być sobą”. Powierzchownie rozumiane bycie sobą, rzeczywiście może stawiać mnie na równi z odkrywczymi cytatami Paulo Coehlo.

Jednak mądrze zdefiniowane filary samooceny – zdrowej samooceny – to podstawa twojej postaci scenicznej. Musisz lubić siebie. Inaczej widownia cię nie polubi. Lubić to, że gdy się śmiejesz to widać ci dziąsła. Lubić to, że jesteś introwertykiem lub ekrawertykiem.

Lubienie siebie nie oznacza zaniechania pracy nad sobą. Ale nie w modelu – walczę ze sobą i łamię się kołem cudzych wskazówek i cudzych cech ważnych. Oznacza pracę nad tym, co już robisz dobrze.

W poprzednim tekście pisałem o feeedbacku. To co znajdziesz w tamtym tekście możesz przełożyć na auto-feedback.

I stawaj się sobą. Jeśli jeszcze tam nie dotarłeś/aś to FAKE IT TILL YOU BECOME IT. Tak jak radzi Amy Cuddy. Jej TED talk wywołał kontrowersje. Bo same badania dotyczące wpływu tzw. power posing na gospodarkę hormonalną zostały podważone przez innych naukowców. Oni w swoich replikacjach podobnego efektu nie zauważyli.

Zauważyli jednak wpływ technik sugerowanych przez Cuddy na poczucie sprawczości i zdrowszą samoocenę. I tego się trzymajmy.

Uczestniczka mojego szkolenia podziękowała mi, bo dałem jej feedback, że jej szczera i autentyczna postać sceniczna jest wartością. W tę postać weszła i stała się nią na jednym z wydarzeń branżowych, gdzie wystąpiła. I ludzie byli zachwyceni. Gratulowali i dziękowali.

Twoja wiedza jest unikalna. Wartość, którą dajesz jest unikalna. I twoja postać ma unikalną częstotliwość. Nie wszyscy będą z nią rezonować. Ale ci, którzy będą ją pokochają. Fuck the rest. Nie jesteś pomidorową. Nie wszyscy cię muszą lubić. Naprawdę.

Photo by Peter Fazekas from Pexels