Nowy rok, nowa ja

Opublikowano Kategorie Lifestyle, PsychologiaTagi , , , ,

O tym dlaczego nie dotrzymujemy postanowień i czemu w wieku 49 lat wystartuję w triatlonie.

Nowy Rok, Nowy Ja! Lub oczywiście Nowy Rok, Nowa Ja! Marzenia o doskonalszej wersji siebie nie mają przecież płci. Co więcej – w sensie biologicznym – to marzenie spełnia się nieustannie. Bez twojej świadomości i twojego udziału. Co 39 dni masz zupełnie nowy zestaw komórek skóry. Nowy zestaw komórek wątroby co 300 do 500 dni. Jelitowe komórki nabłonkowe są wymieniane co 5 dni, a wewnętrzne komórki jelitowe co… 16 lat. Jedynie kora wzrokowa przestaje rosnąć w momencie porodu, móżdżek przed ukończeniem 3 roku życia, a ścięgno Achillesa przestaje rosnąć w wieku 17 lat. 

Czy tego chcemy, czy nie, z biegiem czasu jesteśmy nowi. Zmiany biologiczne są automatyczne, mimowolne i poza naszym udziałem. Inaczej sprawa ma się, ze zmianami, które chcemy wprowadzić rytualnie już 1 stycznia kolejnego NOWEGO roku. 

Ten dzień  wraz z Sylwestrem to takie Międzynarodowe Święto Zaczynania (znów) Od Nowa. Zamykamy stary rozdział, w którym byliśmy za mało efektywni, za mało aktywni, zbyt gnuśni i niedoskonali*. Otwieramy nowy. W którym będziemy efektywni, aktywni, sprawczy i doskonali. Żeby nasze marzenia się spełniły, nadajemy im kształt postanowień. Które oczywiście zaczniemy realizować, jak tylko otworzymy oczy pierwszego stycznia. 

Piękny plan! Co roku (według badań CBOS) ma go ponad 50% Polaków. Plan jest jednak tyle piękny co nierealny. Zaledwie 8% z tej ponad połowy wytrwa w swoich postanowieniach. Reszta być może spróbuje znów za rok. Wierząc, że się uda. Podobnie jak wszyscy nowożeńcy wierzą, że im się uda wytrwać, póki śmierć ich nie rozłączy.  Mimo iż statystyki uparcie pokazują, że mają na to 60% szans (nieco ponad 50% jeśli mieszkają w mieście). Triumf nadziei nad rozumem. W obu przypadkach. 

Dlaczego tak się dzieje? 

Tu dałbym swoją ulubioną psychologiczną odpowiedź – to zależy. Okrasiłbym ją też prawdziwym sformułowaniem – czynników może być wiele. Bo to prawda! Można jednak wyróżnić kilka, którym warto się przyjrzeć. By nasze postanowienia  – noworoczne i każde inne – bardziej się spełniały niż nie. Albo aktywnie – byśmy my DOTRZYMYWALI swoich postanowień i REALIZOWALI swoje zamierzenia**. 

Po pierwsze – ta magia i iluzja pierwszego!

Od nowego roku, od poniedziałku, od pierwszego dnia kolejnego miesiąca. Kochamy nowe początki. Ale jakby bardziej kochamy te od pierwszego stycznia niż te od 17 stycznia. I szerzej uśmiechamy się do od poniedziałku niż do od czwartku. Dla mózgu i naszego ciała nie ma żadnego znaczenia czy pracę nad nawykiem zaczniesz 1.01, czy 17.01. Tak samo jak nie ma znaczenia czy plan zaczniesz realizować w poniedziałek, czy czwartek. 

Jasne – jeśli chodzi o samo postrzeganie, to jest różnica i przyjemniej się nam myśli o nowym, które rozpocznie się od bardziej uroczystej cezury niż na przykład 13.02. Jednak warto planować realnie i nawyki planować od takiej daty, w której wypada pierwszy rozsądny krok naszego nowego planu. Warto też uważać na nowe nawyki w styczniu. Zima w Polsce to czas dla twardych ludzi. Jesteśmy wysmagani chłodem i wytęsknieni słońca. To nie jest najlepszy czas, żeby wdrażać wiele nowych postanowień czy nowych nawyków i wystawiać na próbę swoją siłę woli. 

Nie oznacza to, że należy odpuścić zupełnie. Dobrze jednak urealnić i nowe wprowadzać powoli i konsekwentnie. Krok po kroku. Nawyk po nawyku. Nawet jeśli będzie to zmiana tylko o 1% na lepsze, to 1% lepiej przez 365 kolejnych dni daje potężny kapitał. 


To, że nie dotrzymujemy swoich postanowień noworocznych, nie oznacza, że zaczynanie od pierwszego stycznia nie ma w ogóle sensu. Ma! Podobnie jak zaczynanie od poniedziałku, pierwszego dnia danego miesiąca, czy też od dnia swoich urodzin. Jak pokazują badania Katie Milkman istnieje coś, co nazywamy The Fresh Start Effect¹. To efekt świeżego startu. Racjonalnie oczywiście nie powinno mieć znaczenia, czy zmianę przeprowadzasz pierwszego dnia danego miesiąca, czy siódmego. Jednak nasz mózg to nie racjonalna maszynka i ulega czemuś w rodzaju efektu placebo. I ten pierwszy zdaje się być dla nas lepszy!


Po drugie – ten przeklęty optymizm!

Jak to przeklęty? Przecież optymiści żyją dłużej i lepiej! I tak i nie. Jasne, że optymista odważniej patrzy w przyszłość. Badania pokazują też, że są częściej zdrowsi i częściej odnoszą sukcesy. Jednak optymiści mają czasem problem w zderzeniu z rzeczywistością. Podobnie jak młode pary, które mówią TAK. I mocno wierzą, że będzie dobrze. Wbrew temu, co pokazują dane. 

Optymista zakłada też, że podoła i da radę. I snuje optymistyczne scenariusze wdrażania nowych nawyków. To proste – wyobrażać sobie, jak się wszystko pięknie udaje. Jak zawsze, gdy się ma ochotę na coś słodkiego, człowiek z pogardą odsuwa od siebie tort makowy czy sernik, który został po świętach i sięga z radością po liść jarmużu. Optymista często nie przewiduje przeszkód. 

A one się pojawią! 

Dlatego o wiele lepszą – do tego naukowo zweryfikowaną – postawą jest dwójmyślenie (ang. mental contrasting). Na czym polega? Planujesz i wyobrażasz sobie, co będzie gdy ci się będzie chciało i nawyk będzie wchodził gładko jak grzaniec na Krupówkach. Dodatkowo myślisz o tym, co zrobisz, gdy ci się NIE BĘDZIE chciało. I gdy wdrażanie nawyku będzie przypominało budowę lotniska Berlin-Brandenburg (BER)***.  W skrócie – wiesz, co robić, jak będzie dobrze. Wiesz, co robić jak będzie gorzej. 

Na bazie badań nad skutecznością dwójmyślenia powstała nawet metoda wdrażania celów WOOP. Nazwa to akronim od angielskich słów: Wish (cel, życzenie), Outcome (wynik, pożądany rezultat, korzyść), Obstacle (przeszkoda), Plan (plan). Dwa pierwsze elementy dość łatwo nam przychodzą. Gorzej z myśleniem o przeszkodach i planach ich pokonania. A to jest właśnie kluczowe! Bo kłopoty i przeszkody się pojawią. I warto być przygotowanym. 

Po trzecie – wizualizowanie podium!

Istnieje potoczne przekonanie, które sączą co jakiś czas guru samorozwoju, że sukces trzeba wizualizować a dobre zdarzenia przyciągać myślami. No cóż – nie chcę roztrzaskiwać czyichś przekonań kijem bejsbolowym, ale… to nieprawda. 

Wizualizowanie ostatecznego rezultatu osłabia motywację do działania a jeśli chodzi o przyciąganie czegokolwiek to ze znanych nauce zjawisk mamy do dyspozycji grawitację i przyciąganie magnetyczne. 

Jak pokazują badania Gabriel Oettingen (twórczyni metody WOOP), samo snucie marzeń i spełnianie naszych pragnień w myślach, odbiera nam tak naprawdę energię do działania. Która jest konieczna, aby sprostać stojącym przed nami realnym wyzwaniom i spełnić nasze życzenia.

Możesz spokojnie – bez szkody dla siebie – wizualizować etapy realizacji planów. Uważaj jednak, żeby na starcie nie widzieć siebie już triumfalnie na podium. 

Po czwarte – ta przeklęta nagroda w przyszłości

Na nieszczęście dla nas ludzi, większość rzeczy, które dają nam natychmiastową przyjemność, nagrodę lub choćby ulgę, w przyszłości kończy się wysokim rachunkiem wystawionym przez ciało. Albo poczuciem nie do końca zrealizowanego potencjału. Tort czekoladowy daje szybciej przyjemność niż surowy ogórek. Leżenie na kanapie daje większy efekt błogości niż bieganie o 5:40 w zimie w deszczu. Zajrzenie na Facebooka da szybciej wyrzut dopaminy niż czytanie raportu czy pożytecznego badania lub uczenie się słówek z angielskiego. 

Większość zaś rzeczy, które owocują nagrodą w przyszłości, wymaga od nas świadomego wyboru trudniejszej ścieżki. 

Wyjaśnię ci to tak. Po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa na gdańskim lotnisku im. Lecha Wałęsy masz wybór. Po prawej stronie schody ruchome. Po lewej – tradycyjne. Większość ludzi, których tam obserwuje, wybiera schody ruchome. Czy to wybór w pełni świadomy? Czy towarzyszy mu choćby chwila refleksji? Nie wiem. Nie sądzę. Dla większości opcją domyślną są schody ruchome. Wygodniejszą, łatwiejszą i wdrukowaną w nasz mózg siłą nawyku.

Ja wybieram najczęściej tradycyjne. Choć gdybym targał trzydziestokilową walizkę, pewnie pojechałbym ruchomymi.

Nauczyłem się wybierać wbrew temu, co podpowiada mój ssaczy mózg. Który – z punktu widzenia czasów, w których się wychowywał – podpowiada całkiem sensowne opcje. Jego podszepty leż, nie ruszaj się, nie trać energii, gdy budzik zrywa cię na poranne bieganie, mają z jego perspektywy sens. Podobnie jak nagabywania żryj, ile wlezie, nie wiadomo kiedy trafi się kolejny posiłek, gdy widzisz wysokokaloryczne tłuste czy słodkie jedzenie.

Ten lotniskowy wybór między schodami ruchomymi a zwykłymi to metafora. Metafora wyboru pomiędzy gratyfikacją natychmiastową (schody ruchome) a gratyfikacją odroczoną (schody zwykłe). To metafora wyboru trudnego. Bo wybierając schody zwykłe, wybierasz zazwyczaj świadomie większy wysiłek. Czasem nawet niewygodę. Po co więc decydować się na takie szaleństwo?

By w przyszłości odebrać nagrodę! Częste, świadome, prawidłowe i konsekwentne wchodzenie po schodach to lepsza kondycja, lepsze krążenie i lepsze uda i pośladki. Problem z tą nagrodą jest taki, że zanim ją odbierzesz minie sporo czasu. Co więcej – trudno uchwycić moment wręczania medalu i dyplomu.

Mózg wybiera więc chętniej nagrodę pewną i natychmiastową. Czyli schody ruchome. Zupełnie przy tym nie bierze pod uwagę potencjalnej kary w przyszłości. Czyli gorszej kondycji, problemów z krążeniem czy sylwetki.

Pamiętaj – lotniskowy wybór to metafora każdego wyboru z podobnymi warunkami. „Nagroda natychmiastowa i prawdopodobna kara w przyszłości” lub „Nagroda odroczona i wysiłek tu i teraz”.

Wprowadzając nowe nawyki – pomyśl, z jakimi będą wiązać się wyborami. Bo jeśli chcesz mówić TAK zdrowemu jedzeniu, to powiesz NIE ulubionemu fast foodowi. Gdy powiesz TAK godzinie angielskiego dziennie, to pewnie trzeba będzie powiedzieć NIE, godzinie Netflixa. 

Zarówno nawyki, plany, jak i związane z nimi wybory  są TWOJE. Nikt nie powinien ich oceniać. Jeśli jednak chcesz, żeby tym razem wyszło, przyjrzyj się uważnie temu co napisałem. I skonfrontuj ze swoim sposobem działania. Może warto coś zmienić? 


Opowiem Ci historię o Lydericku. Lyderick w wieku 39 lat rzucił pracę w korpo, zapuścił brodę, kupił kuźnie i został kowalem. Co ciekawe Lyderick ma kumpla Jacquesa, który w wieku 29 lat został weganinem i crossfitowcem. Oraz kupla Paula, który w wieku 49 lat zrobił Iron Mana i nie padł trupem po 300 metrach. 

Wszyscy trzej są przedstawicielami klubu NINERS. I to wbrew pozorom nie jest klub męski. Należą do niego wszyscy w wieku przełomowym. Ninersi – jak pokazują badania – częściej podejmują przełomowe decyzje. Wtedy też mogą zmieniać się ich przekonania konsumenckie i nawyki. 

Do tego klubu należą więc wszyscy, których wiek kończy się dziewiątką. Wyłączając raczej dziewięciolatków i dziewięciolatki, którzy rzadko 9 urodziny traktują jako przełom, który wymaga refleksji i zmiany. 

Czas przełomu w twoim życiu to najlepszy czas, by zaszczepić nowe przekonania czy nawyki. Budujesz nową tożsamość z elementów pasujących do „Ja po przemianie”

Ja za dwa lata chcę zrobić triatlon. Bo mam tożsamość sportowca (amatora). A 49 lat to super wiek, by przed pięćdziesiątką coś takiego zrobić!


Nowego czy nową siebie możesz konstruować każdego dnia. Jeśli jednak chcesz wykorzystać magię nowego początku, to nie wahaj się. I pomyśl, co chcesz zmienić od… poniedziałku. Pamiętaj tylko o pułapkach, o których pisałem. Powodzenia! Ja idę trenować!


*niepotrzebne skreślić

**pozornie niewielka zmiana językowa może przynieść wiele korzyści. Jeśli mówisz – uciekł mi autobus, to nie za bardzo wiadomo jak na przyszłość sprawić, żeby autobusy nie uciekały. Jeśli zaś przyznasz – spóźniłem/am się na autobus, to wiesz, kto może zmienić zachowanie, żeby się nie spóźniać. Podobnie z postanowieniami. Lepiej osobowo ich dotrzymuj i realizuje plany niż czekaj, żeby się spełniły. Nie staraj się też i nie licz na to, że się uda. No i zamiast chciałbym czy chciałabym mów odważnie CHCE. 

***Port lotniczy Berlin-Brandenburg (BER) został oficjalnie otwarty w sobotę, 31 października 2020, o godz. 14.59. Nowe lotnisko w stolicy Niemiec zainaugurowało działalność prawie 10 lat po pierwotnym terminie planowanego oddania go do użytku. Miało to nastąpić w 2012 roku.


Photo by Jess Bailey Designs

¹Dai, H. (2015). Putting Your Past Behind You: Why and How Fresh Starts Motivate Goal Pursuit–and When They Backfire.