Asertywny prelegent, moje fanaberie i wystąpienia: #słowo_na niedziele_18

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Pitching, Tak tylko mówięTagi , , ,

Zawsze gdy występuję mam pełną świadomość, że są rzeczy, na które mam wpływ. Są też takie, na które wpływ mam znikomy.

Tymi drugimi staram się nie zajmować. I nie martwić. Nie martwię się więc tym, co sobie ludzie pomyślą. Nie martwię się tym, czy lubią wysokich facetów w białych koszulach. Nie zajmuję się tym, czy ktoś pomyśli sobie, że jestem za gruby, za chudy, za wysoki, za niski. Nie martwię się tym, czy jestem zbyt ekspresywny, czy za bardzo stonowany.

Zajmuję się tym, co chce przekazać. Treścią, wartością i sposobem podania. Zajmuję się też wszystkimi czynnikami, które mają wpływ na komfort mojego prezentowania. I od jakiegoś czasu bardzo precyzyjnie je komunikuję organizatorom szkoleń, warsztatów czy konferencji. Najczęściej mailowo.

Piszę precyzyjnie:

Wetransferem przesyłam prezentację w dwóch formatach:
• powerpoint
• keynote (preferowany)

Zależy mi, żeby całość wyglądała dokładnie tak jak to zaplanowałem, dlatego proszę organizatorów o zainstalowanie na docelowym komputerze fontu LATO. To ogólnodostępny font na licencji Creative Commons, który można pobrać z sieci – http://www.latofonts.com/lato-free-fonts/

W prezentacji są filmy, więc będę chciał sprawdzić dźwięk i obraz przed swoim wystąpieniem.

Mam też dwie bardzo istotne prośby:
• Zdecydowanie wolę występować z mikrofonem headset – jeśli jest taka możliwość, to poproszę właśnie o taki.
• Koniecznie muszę mieć tzw. widok prelegenta. To podgląd slajdu bieżącego i kolejnego. Dla mnie to czynnik wręcz higieniczny. Gdy prezentuję z własnego laptopa, to nie ma problemu. Jednak na konferencjach proszę o dodatkowy ekran z podglądem na scenie. Widok prelegenta rozumiany jako slajd bieżący i kolejny oraz notatki powinien się wyświetlać właśnie na tym dodatkowym ekranie.

Ważne – sam widok slajdu bieżącego to za mało.

W razie pytań od organizatorów, proszę o mail lub telefon. Bardzo zależy mi na tym, żeby to była świetna prezentacja. Stąd moje prośby.

Wygląda jak mail od upierdliwego wariata, który ma pedantyczną obsesję kontroli? Być może. Ale znowu ocena innych w tej konkretnej sytuacji mnie specjalnie nie interesuje. Liczy się końcowy efekt, na który pracuję.

Dlaczego wysyłam wetransferem? Bo prezentacje są zazwyczaj zbyt duże, żeby wysyłać je mailem.

Dlaczego nie eksportuje do PDF, by mieć spokój z fontami i sposobem wyświetlania się treści? Bo przy prezentacji w PDF nie ma możliwości prezentowania z widokiem prelegenta. Poza tym nie ma (prostej) możliwości zagnieżdżania filmów.

Dlaczego wysyłam font i precyzyjnie podaję skąd go pobrać? Żeby ułatwić sprawę organizatorom. I upewnić się, że na docelowym komputerze mój ulubiony (na dziś) font nie zostanie zastąpiony przez domyślny Calibri czy Trebuchet. No offence, ale tych nie kocham miłością czystą jak blok operacyjny w Na dobre i na złe.

Dlaczego chcę sprawdzić wszystko raz jeszcze przed wyjściem na scenę. Bo mogę! I chcę. Poza tym mam wtedy gwarancję, że rzeczywiście wszystko wygląda tak, jak to zaplanowałem. Czasem uczestnicy szkoleń mówią mi o swoich lękach. Związanych z prezentacjami. Nie o wszystkich.

I jednym z częstszych jest to, że prezentacja się rozjedzie. Mówię im wtedy, że istnieje tak prawdopodobieństwo. Ale, że o wiele lepiej jest przekonać się, że prezentacja się rozjechała 30 minut przed wystąpieniem, niż w trakcie. Bo tłumaczenie widowni, „o, a to nie tak miało być” nie buduje wielkiego autorytetu i wiarygodności. Tak samo jak zdziwienie, „o , a miał być film a go nie ma…”.

Dlaczego headset? Bo mam wtedy dwie wolne ręce i nie muszę się martwić czy mikrofon jest w stałej odległości od ust. Pisałem zresztą o tym tutaj. Oczywiście rozumiem, że nie każdy organizator ma dostęp do wszelkiego sprzętu. Dlatego nie robię karczemnej awantury i nie trzaskam drzwiami, gdy ktoś mi daje mikrofon do ręki. W ogóle rzadko się awanturuję. Wolę jednak asertywnie zaznaczyć czego potrzebuję.

Do kwestii headsetu podchodzę dość łagodnie. Do kwestii widoku prelegenta nie. Tu jestem nieugięty jak Korwin-Mikke w sprawie podatków. Widok prelegenta musi być. Dlaczego go tak precyzyjnie opisuję? Bo nie raz zdarzyło mi się, że ktoś uznaje, że widok prelegenta to sklonowany ekran. Nie! Widok prelegenta to widok slajdu bieżącego i kolejnego. Wraz z notatkami. Dzięki niemu można płynnie prowadzić prezentacje i nie zaczynać każdego nowego wątku od „a na tym slajdzie widzimy” czy „a ten slajd jest po to”. No i dzięki temu kolejny slajd nas z rzadka zaskoczy.

Organizatorzy rozumieją najczęściej te wymagania. Gorzej czasami z ekipami technicznymi. Kiedyś ktoś z obsługi mi powiedział, „od 5 lat pracuję przy konferencjach i żaden z prelegentów nie miał takiej fanaberii”. Zapytałem go tylko, na ilu on występował. I powiedziałem – zgodnie z prawdą – że konferencja czy duży event to praca zespołowa. I dobrze, żeby każdy wiedział co jego pracy służy. I nie tłumaczył innym, że on wie lepiej co drugiemu do szczęścia potrzebne.

Ja mówię czego potrzebuję. Grzecznie, asertywnie. Im z odpowiednim wyprzedzeniem. Ty też tak rób. Nie bój się prosić o rzeczy, które poprawią twój komfort. Najwyżej ktoś odmówi, albo powie, że masz fanaberię. To nie twój problem. Serio.

Photo by Daniil Kuželev on Unsplash