Stephen Hawking, Einstein i cytaty. Jak wykorzystać wypowiedzi w prezentacjach: #słowo_na_niedziele_11

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Pitching, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , ,

Urodziłem się w 1975 roku. Byłem objęty obowiązkowymi szczepieniami na odrę, jadłem kurczaki brojlery pędzone na antybiotykach i Humanę Milupę. Jak inne dzieciaki z mojego rocznika byłem wzorcowym produktem epoki Gierka. Siostra miała gorzej. Urodziła się w Schyłkowym Gierku. Jeszcze gorzej miała moja mama, która pamięta kir żałobny na portretach Stalina, epidemię dyfterytu i polio oraz punkty za pochodzenie na uczelniach.

Oprócz tego, że mam z dziećmi z rocznika ’75 wspólne doświadczenia gastronomiczne, na które składała się wspomniana Humana Milupa, mandarynki i Visolvit, mam jeszcze wspólne doświadczenie kulturowe. W postaci serialu „Kobieta za ladą”, „Siedem życzeń”, „Wakacje z duchami” i oglądany kątem oka „Tato, a Marcin powiedział”. Ten ostatni nie był ulubionym. Poza tym, gdy miał premierę, to ja już byłem totalnie dorosły. Miałem 18 lat, czerwone włosy, 8 kolczyków w jednym uchu, chodziłem w martensach i słuchałem Fields of the Nephilim. Pamiętam jednak, że fabuła każdego odcinka ogniskowała wokół CYTATU Z MARCINA.

Dziś już wiem, że wykorzystano dobry schemat komunikacyjny. Cytowany musi być dla nas wiarygodny. (Dla głównego bohatera, granego przez Mikołaja Radwana – który dziś wygląda tak – był). Po drugie cytat musi się dać rozwinąć w sensowną fabułę. Albo sensowną prezentację. Czy też wątek tejże. 

I można to wykorzystać nie tylko jako fabułę serialu. Cytatami można sypać podczas szkoleń.

Ja czasem na przykład rozpoczynam szkolenie od zacytowania Stephena Hawkinga. Mówię tak:

Stephena Hawkinga, w którego intelekt nikt chyba nie wątpi, zapytano kiedyś p iloraz inteligencji. Odpowiedział, „I don’t know. People who boast about their IQ are losers”. Co można przetłumaczyć, „Nie wiem. Ludzie, którzy chwalą się swoim IQ to przegrywy”. 

Potem w zależności od szkolenia, kontynuuję albo tak:

I coś w tym jest, bo tak jak ludzie, którzy chwalą się swoim IQ, to przegrywy, prelegenci, którzy gadają dużo o sobie też przegrywają wiele. Bo prezentacja nie jest o nas. Prezentacja nie jest o naszym metaforycznym „IQ”. Prezentacja to nie okazja do głaskania własnego ego. Prezentacja ma być o odbiorcy. Nie o nas. 

Albo mówię tak:

I coś w tym jest, bo startupy, które za bardzo koncentrują się funkcjonalnościach, technologii i mówieniu o tym, że „przygotowaliśmy szeroki wachlarz rozwiązań, który pozwoli zwiększyć przewagi na globalnych rynkach”, też przegrywają. Nie chodzi o to, co mamy, ale o to co jest ważne dla klienta

Albo mogę mówić tak:

Ten cytat jest ciekawy, bo pokazuje nie tylko pokorę Stephena Hawkinga, ale także sygnalizuje pewien błąd poznawczy. To tak zwany quantification bias. Czyli tendencja do przeceniania tych wskaźników, które możemy zmierzyć. I uznawanie tego, co możemy kwantyfikować – w tym wypadku IQ – za ważniejsze, tylko dlatego, że możemy to właśnie… kwantyfikować. 

Jak widzisz jeden cytat da się rozwijać na różne sposoby, w zależności od kontekstu i potrzeby. Tylko trzeba to robić umiejętnie łącząc wątki.

I trzeba zadbać o wiarygodność. Bo nie wszystkie cytaty, które są przypisane znanym ludziom, mają cokolwiek z nimi wspólnego. Dotyczy to w szczególności cytatów Einsteina, Audrey Hepburn, Ghandiego czy Lennona.

Ja zawsze sprawdzam i upewniam się, że dana osoba coś rzeczywiście powiedziała. Możesz to zrobić na przykład na stronie Quote Investigator.

Cytaty znanych i lubianych dodają splendoru. Ale czasem masz do dyspozycji bardzo dobry cytat, kogoś zupełnie nieznanego. I wtedy warto go wykorzystać. Moje studentki z USWPS (kierunek User Experience i Psychologia Projektowania), swoją prezentację projektową zaczynały tak:

Pracę nad naszym projektem rozpoczęłyśmy od badań z użytkownikami. Zadałyśmy im proste pytanie, „Czy korzystacie z aplikacji X”. Odpowiedzi były różne. Nam jednak zapadła w pamięci jedna. Jeden z uczestników badania powiedział ze spokojem, „Korzystam. Niestety”. I te dwa słowa doskonale oddają stosunek użytkowników do aplikacji. Korzystają, bo muszą. 

W ten sposób wplotły zgrabnie cytat w krótką anegdotę. Nie był to cytat nikogo znanego. Ale bardzo dobrze podsumowywał ich główną tezę wstępu. 

Bo cytat jest dobry wtedy, gdy jest sprawdzony i zgrabnie ujmuje naszą najważniejszą tezę. I gdy potrafimy go dobrze rozwinąć. 

Czasem cytat dodaje nam też punktów do lasu. Bo cytując badania, czyjeś mądre słowa, czasem się trochę ogrzewamy w blasku i splendorze kogoś znaczącego w danej dziedzinie. 

Ja czasem, gdy mówię o uwadze, cytuję rozmowę z profesorem Nęcką, który jest jednym z lepszych psychologów zajmujących się procesami poznawczymi. Gdy mówię o szczęściu, cytuje słowa Jonathana Haidta, z którym robiłem kiedyś wywiad. Mam świadomość, że nie zawsze wszyscy znają tych specjalistów. Wtedy dbam o to, żeby ich „anonsować”. Czasem jednym zdaniem. 

Cytaty warto też stosować w historiach i studiach przypadku. Za każdym razem gdy bohaterowie rozmawiają, musimy ich solidnie cytować. To lepsze niż stosowanie mowy zależnej. Cytowane wypowiedzi nadają dialogowi dynamikę. Mowa zależna usztywnia i zabija energię. Lepiej powiedzieć:

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i powiedział, „Skąd to wiesz?”, niż, Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zapytał mnie o to, skąd to wiem

Ja często rozpoczynam prezentacje czy szkolenia od cytatów. Często też wplatam je w storytelling. Tylko zawsze sprawdzam, że ktoś rzeczywiście to powiedział. Ty też się upewnij. No chyba, że to dla ciebie nie jest takie ważne…

PS: Einstein na przykład nie miał nic wspólnego z cytatem o pszczołach