Przed Tobą
- Przedstawię Ci teze 10000 godzin Andersa Ericssona
- Przeanalizuję badania Davida Hamricka
- Dowiesz się dlaczego sukces ma tak wielu „ojców”
Dokładnie rok temu wydałem 180 dolarów. Tylko po to, żeby mieć dostęp do kursu online. Kursu, w którym mój idol uczy, jak pisać. Gdy wszedłem na strony zostałem postawiony przed wyborem. Albo lekcje z Malcolmem Gladwellem za 90 dolarów, albo dostęp do wszystkich zasobów Master Class za 180. Długo się nie zastanawiałem. Kupiłem dostęp do wszystkich materiałów – od lekcji gotowania z Gordonem Ramseyem, przez trening backhandu z Sereną Williams aż po lekcje aktorstwa z Hellen Mirren.
Minął rok. Obejrzałem tylko Gladwella. I klika fragmentów z pozostałych kursów. Czyli formalnie zapłaciłem ponad 800 pln za przyjemność obcowania z Gladwellem u siebie w domu. I wiesz co? Nie żałuję. Uwielbiam go. Jego sposób myślenia, pisania. Warsztat i etykę pracy.
Przeczytałem wszystkie jego książki. Również „Poza schematem”. To książka, w której Gladwell twórczo rozwija myśl, którą jako pierwsi sformułowali w 1993 roku Anders Ericsson, Ralf Kramp i Clemens Tesch-Romero. Ta trójka naukowców postanowiła znaleźć odpowiedź na pytanie, co sprawia, że niektóre jednostki stają się wybitne w swej dziedzinie. Naukowcy przeprowadzili badanie na 30-osobowej (!) grupie skrzypków z Akademii Muzycznej w Berlinie i doszli do wniosku, że najlepsi z nich spędzili ponad 10 000 godzin na żmudnych ćwiczeniach. Wyniki badań (na jak widać nie do końca reprezentatywnej próbie) opublikowali w artykule pod znamiennym tytułem “Rola świadomie podejmowanych ćwiczeń w procesie nabywania umiejętności eksperckich”. Praca, jak przyznają autorzy na samym wstępie, powstała w celu znalezienia odpowiedzi na odwieczne pytanie: co sprawia, że jedni są wybitni czy ponadprzeciętni w danej dziedzinie, a inni, a w zasadzie zdecydowana większość, nie odnoszą żadnych sukcesów, nawet jeśli są odpowiednio zmotywowani albo mają odpowiedni potencjał, tyle że nigdy w pełni nie wykorzystany.
Gladwell rozwinął ten koncept w ponad dwustustronicową książkę, dopatrując się obecności tej zasady w tak odległych dziedzinach jak programowanie, gra w szachy czy prowadzenie biznesu. Jego zdaniem, gdyby nie 10 000 godzin praktyki, ani Bill Gates, ani Beatlesi, ani Mozart, ani Bobby Fischer, ani nikt sławny i bogaty, nie osiągnąłby spektakularnego sukcesu. Ja tę książkę przeczytałem z wypiekami na twarzy, zrozumiałem ideę i zacząłęm bezkrytycznie powtarzać tezę o absolutnej konieczności świadomych ćwiczeń w wymiarze nie mniejszym niż rzeczone 10 000.
Ostatnio jednak zacząłem się zastanawiać, czy to rzeczywiście prawda. I nie były to rozważania proste. Po pierwsze dlatego, że lubię Gladwella. Po drugie, dlatego, że się z tą teorią chciałbym zgodzić, bo sam jestem fanem protestanckiej etyki pracy. Po trzecie dlatego, że tak często ją słyszałem, że… wydawała się prawdopodobna.
Czyli odpowiednio uległem efektowi autorytetu, motywowanemu rozumowaniu i efektowi czystej ekspozycji. Zgodnie więc z zasadą, że teorie, które są nam bliskie warto weryfikować ze szczególną zawziętością, wziąłem się do pracy.
Doszedłem do wniosków, że do tej konkretnej teorii można mieć sporo zastrzeżeń.
Zacznijmy od oryginalnego badania. Anders Ericsson, Ralf Kramp i Clemens Tesch-Romero dobrali dość specyficzną grupę. Próba badawcza była mała. Gladwell ekstrapolował wyniki na skrajnie różne grupy i w swojej książce posługuje się w sumie dowodami anegdotycznymi.
Historie, które znalazł idealnie pasowały do tezy z oryginalnego badania. Pominął zaś te opowieści, które z taką koncepcją nie miały wiele wspólnego. Naginanie faktów pod tezę, mniej czy bardziej sensowną, obarczone jest kilkoma błędami poznawczymi, by wymienić tylko tzw. błąd teksańskiego strzelca wyborowego, efekt potwierdzenia czy iluzję korelacji. Jak pisze David McRaney w “Ruletce nawyków”: “Wzorce dostrzegamy wszędzie, ale niektóre z nich powstają przypadkowo i nic nie znaczą. Od czasu do czasu na hałaśliwym podłożu prawdopodobieństw różne elementy tworzą zupełnie bez powodu jakąś układankę”. Ale nie znaczy to, że jest to układanka logiczna i wiarygodna, jedynie luźna zasada, która raz, pod pewnymi warunkami się sprawdza, a innym razem nic w niej się nie zgadza. Z kolei efekt potwierdzenia sprawia, że szukamy za wszelką cenę potwierdzenia naszej głównej tezy, ignorując informacje, które mogłyby jej przeczyć czy ją podważać.
W tym sensie książka “Poza schematem” jest jednym wielkim efektem potwierdzenia tezy 10 tysięcy godzin. Sama zaś teza jest w zasadzie banalna. Nikt nie zaprzeczy, że warto ćwiczyć. Wytrwałe ćwiczenia z pewnością zwiększają prawdopodobieństwo sukcesu. Jednak go całościowo nie gwarantują.
Problemem na pewno nie jest teza, że warto ćwiczyć. Kontrowersyjne jest samo trzymanie się magicznej liczby 10000 godzin. W niektórych branżach, zawodach czy dziedzinach, wystarczy znacznie mniej godzin, by uzyskać status mistrza czy eksperta, a w innych znacznie więcej, nawet dwadzieścia czy trzydzieści tysięcy godzin. Co więcej, owe nadmiarowe godziny praktyki nie zwiększą szans na sukces, jeśli ktoś po prostu nie ma predyspozycji do wykonywania danej profesji, albo został wręcz przymuszony do jej wykonywania. Michael Phelps ma idealne predyspozycje do pływania. Stawiam jednak tezę, że gdyby poświęcił 10 000 na trening biegania i startował w sprincie, to nie osiągnąłby tyle, co w pływaniu. Byłby dobry, ale nie byłby mistrzem.
Gladwell skupił się na wyeksponowaniu kwestii ćwiczeń i praktyki, pomijając inne czynniki, które w równym stopniu, a niekiedy w znacznie większym, decydują o końcowym sukcesie. Z badań Davida Hambricka jasno wynika, że same ćwiczenia mogą co najwyżej odpowiadać za 30 procent sukcesu. Reszta to całe mnóstwo innych czynników, z których część można zbadać (rola i klasa nauczyciela, mentora czy mistrza, dostęp do odpowiednich narzędzi czy instrumentów, posiadanie odpowiedniej ilości pieniędzy na studia czy treningi, czy choćby miejsce urodzenia i zamieszkania), a część jest z definicji niemożliwa do zweryfikowania czy naukowego opisania (czynnik szczęścia, przypadku i sprzyjających okoliczności zewnętrznych, jak moda czy koniunktura).
Nie chcę zniechęcać do ćwiczeń. Chcę jedynie zachęcać do świadomego przyglądania się niektórym błyskotliwym teoriom. Zwłaszcza jeśli są obe zawarte w książkach idoli.
Gladwella nadal uwielbiam. Bo każdy się może pomylić. Pokusa udowodniania za wszelką cenę swojej teorii jest mocna. To szczególnie ważne na rynku szkoleniowo-edukacyjnym. Pojawia się nowa i prosta w założeniu teoria. Łatwo i szybko znajdujemy do niej dowody anegdotyczne. I potem szkolimy. Ja tak nie chcę. Chcę, żeby uczestnicy moich szkoleń dostawali pełen obraz. Nie proste recepty. Te brzmią prawdziwie, ale z prawdą mogę mieć niewiele wspólnego.
Bibliografia:
“The Role of Deliberate Practice in the Acquisition of Expert Performance”, K. Anders Ericsson, Ralf Th.Krampe, Clemens Tesch-Romer
Deliberate practice: Is that all it takes to become an expert?, David Z. Hambrick, Frederick L. Oswald, Erik M. Altmann, Elizabeth J. Meinz, Fernand Gobet, Guillermo Campitelli, Intelligence 45 (2014), 34-45
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.