Przed Tobą
- Poznasz przykład Gwyneth Paltrow i błąd autowaloryzacji
- Podkręślę złożoność sukcesu który jest kombinacją ciężkiej pracy, sprzyjających okoliczności i przywilejów.
- Przedstawię Ci moje zdanie o uproszczonym podejściu
I think my work ethic is the reason why I’m successful. I think that a lot of people don’t want to put in effort and it’s easier to not change, not do something good for you… [They’re just] pissed off at someone else doing that. Everything in my life that’s good is because I worked my ass off to get it and to maintain it.
To prowadzi do fałszywego postrzegania rzeczywistości i niemożności poprawnego ocenienia sytuacji.Tak na głosy krytyków odpowiedziała w wywiadzie dla magazynu Popeater Gwyneth Paltrow. Wszyscy, którzy jej nie lubią, jej zazdroszczą sukcesu. A na sukces ona zapracowała sama. Dosadnie mówiąc po angielsku I worked my ass off to get it and to maintain it.
Nie zazdroszczę Gwyneth. Nie mogę też powiedzieć, że ją szczególnie lubię. Na pewno jednak jej nie nienawidzę. Podobała mi się w Zakochanym Szekspirze. Podobała w serialu Glee. Jej działalność biznesową skoncentrowaną na wellbeing i medycynie alternatywnej uważam za wątpliwą. Ale muszę przyznać, że osiągnęła sukces.
Czy jednak rzeczywiście powinna twierdzić, że matką tego sukcesu jest ona. I że wszystko, co osiągnęła zawdzięcza pracy? Może jednak trochę Gwyneth w ocenie sytuacji popełnia błąd, który popełniają prawie wszyscy ludzie sukcesu. To tak zwany błąd autowaloryzacji (self-enhancing bias).
Błąd autowaloryzacji polega w skrócie na tym, że odniesione sukcesy przypisujemy swojej ciężkiej pracy, zdolnościom, hardości charakteru i wyjątkowym cechom indywidualnym. Winą za poorażki zaś zgrabnie obarczamy otoczenie, czyli świat.
To mechanizm zupełnie naturalny. Jeden z wielu, który pomaga nam ludziom dobrze funkcjonować i za wszelka cenę chronić ego i czasem kruchą ekologię złudzeń na temat nas samych. By łagodzić dwie sprzeczne informacje o nas samych (np. jestem człowiekiem uczciwym, ale wynoszę materiały biurowe z pracy) mamy mechanizm łagodzenia dysonansu poznawczego. Aby jakoś racjonalizować często głupie decyzje mamy efekt wspierania decyzji. A aby wzmacniać swoja ocenę mamy błąd autowaloryzacji.
Pewnie każdy w większym stopniu dzieli się sukcesami niż porażkami. I pewnie prawie każdy raczej uzna, że sukces zawdzięcza sobie, niż choćby sprzyjającym okolicznościom, czy też… przywilejom. To prowadzi do fałszywego postrzegania rzeczywistości i niemożności poprawnego ocenienia sytuacji. I oceny rzeczywistego wpływu na to, co się osiągnęło.
Ja już od dawna wiem, że chociaż ciężko pracuję, to jestem też dzieckiem przywileju. I muszę i chcę o tym pamiętać.
Urodziłem się w dobrej, mieszczańskiej rodzinie. Od 5 roku życia rodzice posyłali mnie kilka razy w tygodniu na angielski. W rezultacie jestem niemal dwujęzyczny. Mam dobre geny. Chodziłem do dobrych szkół. Dlatego, że dobre szkoły były w moim mieście. Miałem dobra opiekę medyczną i stomatologiczną. Nie byłem wykluczony komunikacyjnie czy cyfrowo.
Jasne, zacząłem pracować w wieku 16 lat, ale gdybym nie zaczął to nie umarłbym z głodu.
Mam fantastyczną rodzinę i bardzo silne więzi społeczne. No i jestem wysokim białym facetem z dość niskim głosem. A to też ma znaczenie.
Dlaczego o tym piszę? Bo kiedyś zorientowałem się, że podawanie swojej własnej ścieżki życiowej jako obowiązującego case study, w którym wszystko zależy od CIEBIE, to kłamstwo.
Gwyneth Paltrow też kłamie.
Nie twierdzę, że teraz nie pracuje ciężko. Jednak musimy przyznać, że wyciągnęła kilka szczęśliwych kart. Urodziła się w mieszanej rodzinie jako jedyna córka i starsze dziecko reżysera i producenta telewizyjnego Bruce’a Paltrowa i aktorki Blythe Danner. Gdy miała jedenaście lat występowała u boku matki na scenie w Nowym Jorku. Dorastała w Santa Monica , gdzie uczęszczała do Crossroads School (bardzo dobra okolica). Po ukończeniu prywatnej szkoły średniej dla dziewcząt Spence School w Nowym Jorku, studiowała antropologię na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara. Jest biała i ładna. I też jest dzieckiem przywileju
Nie twierdzę, że nic nie musiała robić. Podobnie jak ja wykorzystała to, co dał jej los. A dał nam dużo. Więc warto o tym także wspominać. Szczególnie gdy mówimy ludziom, że są kowalami własnego losu, że zawsze mogą wziąć sprawy w swoje ręce. Że wystarczy chcieć, pracować, wstawać o 5:30 i czytać dużo książek.
Sukces ma wiele ojców i matek. To dziecko patchworkowej rodziny. Jeśli go odniesiesz, nie przypisuj wszystkich zasług sobie.
Beauregard, Keith S.; Dunning, David (1998), „Turning up the contrast: Self-enhancement motives prompt egocentric contrast effects in social judgments”, Journal of Personality and Social Psychology, 74 (3): 606–621
Giannetti, E. (2001), Lies we live by: The art of self-deception.London: Bloomsbury
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.