Eiríkur Rauði (czyli Eryk Rudy) nie mógł znać hipotezy Sapira-Whorfa. Po pierwsze dlatego, że żył prawie 1000 lat wcześniej niż powstała. Po drugie dlatego, że psycholingwistyka raczej nie była totalnie istotna dla podbojów. Jednak nazwanie wyspy, którą odkrył podczas wyprawy Grønland było sprytnym posunięciem. Grønland w językach skandynawskich to Zielona Ziemia. Idealna (wydawałaby się) do zamieszkania.
No właśnie wydawałaby się. Bo Eryk rzeczywistości nie zmienił. Zmienił jednak postrzeganie ziemi, którą odkrył. I do której to ziemi kolonizowania zachęcał Wikingów.
Nazywanie to często akt powoływania do życia. Nowej idei. Nowego konceptu czy zjawiska. Czasem zwykły zabieg marketingowy. Czasem akt strzelisty. Czasem groteska¹.
Jezus nazwał Szymona Piotrem. I niejako stworzył go na nowo. Ukrzyżowany też nazywał. Rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. (J19, 26b-27a). Nazwał i stworzył na nowo. Przeformułował więzi.
Nazywanie to akt stwórczy.
Czasem też go wykorzystuję podczas wystąpień. Zresztą nie tylko ja. Tim Urban w swoim doskonałym wystąpieniu Co siedzi w głowie mistrza prokrastynacji. Mówi:
[…] Dla prokrastynatora konflikt za każdym razem kończy się podobnie, lokując go na długo w strefie pomarańczowej, miejscu łatwym i przyjemnym, całkowicie poza „strefą sensu”. Nazywam je „mrocznym placem zabaw”. Mroczny plac zabaw dobrze znają wszyscy odkładający na później. […]
Nazwanie w tym wypadku fragmentu rzeczywistości jest zabiegiem świetny. Urban dzięki temu zawłaszcza sobie to terytorium. Odtąd to pojęcie powinno być i jest jego! To znaczy nie prawnie, bo tego nie zastrzegł. Jednak symbolicznie przynależy jemu. Dodatkowo stwarza w głowie odbiorcy nowe pojęcie i koncept – za pomocą obrazowego zestawu słów.
Ksiądz Tischner też użył obrazowych słów, gdy powiedział:
Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda
I to właśnie mocna gówno prawda (lub gówno-prawda) weszła do języka. Tischner nazwał zjawisko i zamknął je w semantycznym pudełku. Nie winszuję sobie tężyzny myślowej tego genialnego myśliciela, ale kiedyś wykonałem zabieg podobny. Podczas wystąpień zacząłem używać sformułowania bieda-coach. Dla określenia ludzi, którzy robią więcej szkody niż pożytku inspirując do technik i praktyk, w których było więcej folkloru czy próżnego ufania własnym opiniom niż naukowych faktów.
Bieda-coach to nie coach. Tak jak gówno-prawda to nie prawda.
Nie wszyscy to jednak rozumieją. Po jednym z wystąpień napisała do mnie oburzona pani z widowni. Oskarżyła mnie o szkalowanie coachów. I złe intencje. Nie dziwię się jej. Być może trafiłem w czuły punkt. No i najwyraźniej niewystarczająco klarownie NAZWAŁEM.
Sam zabieg retoryczny powinien być czytelny. Na początku zakreślamy rzeczywistość. Potem ją podsumowujemy mówiąc: Nazywam to… Tak jak robi to w swoim wystąpieniu Tim Urban. Zresztą nie raz. Poza wspomnianym „mrocznym placem zabaw” stwarza także „kalendarz życia”. W podsumowaniu mówi:
Chcę wam pokazać jeszcze jedną rzecz. Nazywam to „kalendarzem życia”. Jedna rubryka na każdy tydzień 90-letniego życia. Nie ma zbyt wielu rubryk, zwłaszcza, że sporo już zużyliśmy. Musimy się dobrze przyjrzeć temu kalendarzowi. Musimy się zastanowić, co tak naprawdę odkładamy na później, bo wszyscy coś w życiu odwlekamy. Musimy pamiętać o istnieniu Małpy natychmiastowej gratyfikacji. Jest to zadanie dla nas wszystkich. Ponieważ nie zostało wiele kratek, powinniśmy zacząć już dziś.
Nazywam ich bieda-coachami. Nazywam to mrocznym placem zabaw. Nazywam to brain-centred-communication. Nazywam to dynamiczną hybrydą. Nazywam to liftingiem w kremie. Nazywam to…
Nazywanie jest jak wbicie flagi w terytorium semantyczne. Ta ziemia jest już nasza. Jesteśmy stwórcą. I jeśli zrobimy to dobrze – jeśli tylko ciekawe zjawisko zamkniemy w ramach adekwatnych wyrazów to zyskujemy. Na dwójnasób. Po pierwsze jakieś nazwane zjawisko będzie się kojarzyło z nami. Tak jak prawie robi różnice kojarzy się z Żywcem, a ty tutaj urządzisz z IKEA. I tak jak KUP JĄ! będzie długo kojarzyć się z Janiną Bąk i jej książką².
Po drugie zyskujemy bo stwarzamy a nie odtwarzamy. Twórcy koncepcji – nawet czasem bzdurnych – są postrzegani jako sprawczy, kreatywni. Jeśli więc jakieś zjawisko czy rzeczywistość zamkniesz w dobrym słowie czy słowach, nie zawahaj się wypowiedzieć kiedyś tych słów. Powiedz Nazywam to… I zobacz co się stanie.
¹ w mojej opinii w oparach absurdu tkwi rząd nazywając kolejne działania i strategie narodowymi. Narodowy Program Szczepień. Narodowa Telewizja. Narodowa Energia Bezpieczeństwa Energetycznego. Trochę pompatycznie. Trochę groteskowo.
² chodzi o książkę Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?
Photo by Aleksandar Pasaric from Pexels
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.