Jak prowadzić (bezpieczne) eksperymenty na sobie

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Marketing, PsychologiaTagi , , , ,

Jakiś czas temu jechałem pociągiem Pendolino z Gdyni do Warszawy. W wagonie siódmym (strefa ciszy) wielu pasażerów pracowało. Prezentacje, dokumenty, zaległe maile. Sam uwielbiam pracować w pociągu. Nie przeszkadza mi nawet brak internetu, bo planuję takie działania, przy których nie jest mi potrzebny (Brawo Ja). Kiedy szedłem do wagonu restauracyjnego zauważyłem coś interesującego. Siedem z ośmiu osób pracowało na komputerach Apple. Jedna na laptopie innej firmy.

Wracając policzyłem raz jeszcze, bo sądziłem, że winna może być moja selektywna percepcja. Wtedy pracowałem sam na MacBooku. Mogłem więc widzieć wszędzie MacBooki. Tak jak teraz, kiedy częściej widzę Surface Pro, na który się przesiadłem. Za drugim razem wynik był taki sam. 7/8. Przytłaczająca większość. Szybko sformułowałem (być może błędny) wniosek, że w pociągach klasy Pendolino w strefie ciszy większość użytkowników korzysta ze sprzętu Apple. Czemu ten wniosek mógł być błędny? Bo był osobniczą obserwacją, która może być wyjściem do eksperymentu. A nie źródłem wiedzy o świecie.

Problem z naszym mózgiem polega na tym, że na podstawie szybkiej obserwacji, tworzy sobie dość autorytarne wizje świata. Ja sam bardzo często formułuję opinie natychmiast. Czasem mogą być nawet trafne, ale będzie to trafność wysoce przypadkowa. Jeśli chcesz lepiej podejmować decyzje i lepiej funkcjonować, warto nauczyć się podstaw samodzielnego eksperymentowania. Takiego, które bierze pod uwagę naszą ułomną naturę. To, że jesteśmy skąpcami poznawczymi i zaspokajamy się pierwszą lepszą opinią i pierwszym lepszym wrażeniem. I to, że błądzą wszyscy. W tym ja.

Załóżmy, że od czasu do czasu cierpię na potworną zgagę. Nie wiem jednak, co ją powoduje. Podejrzewam, że chodzi o jedzenie. W końcu raczej nie podejrzewam, że chodzi o urok rzucony przez czarownicę lub pole magnetyczne Saturna. Chcę znaleźć winowajcę i wykluczyć go z jadłospisu, bo zgaga to nic przyjemnego. Mogę oczywiście kierować się tym, co znajdę w sieci i wyrzucić z jadłospisu wszystko, co może powodować zgagę. Ale wtedy nie otrzymam odpowiedzi, co powoduje zgagę u MNIE.

Jak zabrać się do takiego eksperymentu? Przez jakiś czas prowadź dziennik, w którym zapiszesz to co jesz. Zwróć uwagę na potencjalnych winowajców. Może to być kawa, alkohol, słodycze, tłuste potrawy, ostre potrawy. Z listy wybierz jedną rzecz i na jej podstawie przeprowadź zrandomizowany eksperyment. Jak?

Załóżmy, że wybierasz kawę. Chcesz sprawdzić, czy to akurat ona powoduje refluks. Żeby eksperyment się udał, nie możesz co drugi dzień pić, a co drugi nie pić. To za mało. Musisz wprowadzić losowość. Czyli rzucać monetą i na tej podstawie pić albo nie pić kawę. Przy okazji zachowując pozostałe pozycje menu. nie możesz badać dwóch rzeczy na raz. Bo wtedy test będzie niewiarygodny. Jeśli wykluczysz na raz kawę i alkohol, to nie będziesz wiedzieć, co pooduje nieprzyjemny refluks. Jak już sprawdzisz wszystko będziesz wiedzieć, co na pewno działa na ciebie źle. To długi czas, ale być może chcesz wiedzieć NA PEWNO. Ja na przykład do dziś nie wiem, czy schudłem w Australii dlatego, że przestałem jeść gluten, czy dlatego, że przestałem jeść węglowodany. Założyłem (błędnie), że to przez wycofanie glutenu. Zapomniałem jednak, że w tym eksperymencie dwie rzeczy zmieniły się na raz. A nawet 3. Bo zacząłem ćwiczyć, zrezygnowałem z glutenu i… niechcący zupełnie przestałem jeść węglowodany.

Ale wróćmy jeszcze do mojej podróży do Warszawy. To istny poligon doświadczalny, w którym możemy sprawdzać różne hipotezy. Mam nadzieję, że tym przykładem zainspiruje cię do badania rzeczywistości. I nauczę stawiać różne hipotezy (nie tylko w pociągach). I tak na przykład możemy chcieć sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest, że w strefie ciszy ludzie pracują w większości na Apple. Do tego potrzebujemy hipotezy zerowej (H0) i hipotezy, którą chcemy sprawdzić (H1, kierunkowej). I tak na przykład w przypadku mojej podróży w strefie ciszy brzmią one odpowiednio: H0, nie ma różnicy między wagonem 6 i 7 w liczbie użytkowników Appla; H1(kierunkowa), w wagonie 7 będzie więcej użytkowników Apple niż w 6. Potem należy porównać średnią z obu wagonów. I powtarzać dla większej liczby wagonów i składów, żeby nie mieć tylko jednostkowej (zbyt malej) próby.

W tym przypadku można też postawić inną tezę, że na pasażerów miała wpływ jedna lub dwie osoby, które najpierw wyciagnęły komputery. Może było tak, że jedna lub dwie osoby zaczęły pracę na Apple’u. To zaś ośmieliło innych do wyciągnięcia swoich i onieśmieliło z kolei innych, którzy nie mają apple’ów (i może było im głupio).  Tu stawiamy inaczej hipotezy. Hipoteza kierunkowa brzmi: dwie osoby z tym samym komputerem wpłynęło na to, że inni posiadacze komputerów tej samej marki, wyjęli swoje, zaś ci, którzy mają komputery innej marki, ich nie wyjęli. Tu badamy wpływ społeczny. Ciekawym wariantem tego badania byłoby wykorzystanie osoby budzącej zaufanie społeczne (np. facet z brodą w garniturze z drogim zegarkiem) i osoby niebudzącej zaufania (fatalnie ubrany facet, z tłustymi włosami i nieuporządkowanym zarostem).

Żeby przetestować tę hipotezę, proszę jedną z osób, żeby poszła ze mną do innego wagonu na chwilę.  Chcę sprawdzić jak zachowają się ludzie, kiedy zobaczą pracującą na laptopie osobę. Ze względów eksperymentalnych zastosowałbym maskowanie II stopnia i nie informował o prawdziwym celu badania. Jeżeli dwie osoby z laptopem Apple’a nie spowodowały, że w innych wagonach ludzie zaczynają pracować na swoich to istnieje prawdoopdobieństwo, że nie mają Apple’a albo hipoteza jest błędna. Żeby więc ten eksperyment był sensowniejszy, przed rozpoczęciem podróży warto przeprowadzić szybką ankietę z pasażerami. Zapytać jakiego komputera używają i czy mają go przy sobie.

Oba te eksperymenty nie są idealnie zaprojektowane. Ale są lepsze niż jednostkowa obserwacja i posiadanie OPINII. Bo jak ktoś kiedyś słusznie zauważył OPINIE są jak dupa. Każdy ją ma. Nie przeszkadza mi to, że ludzie mają opinie na wiele tematów. Ale kiedy ich opinie wpływają na to, czy szczepią dzieci, czy nie; Czy palą papierosy, czy nie; Czy palą w piecu oponami, to już robi się problem. Szczególnie jeśli opinie i swoje doświadczenia stają się podstawą teorii zupełnie niesprawdzonych naukowo (jak NLP, rady Pani Pawlikowskiej, wsadzenie Rozalki do pieca na 3 zdrowaśki i woda alkaliczna czy zespół niespokojnych nóg oraz gadanie do polipa, by się usunął). Obserwuj, stawiaj pytania i projektuj badania. Wszystkiego nie da się sprawdzić. Wszystkiego nie da się ustalić, ale można chcieć prawdy. Nie tylko deklaratywnie. Pytanie tylko, czy chcesz się przekonać, że coś co UWAŻASZ za prawdę ma taką wartość empiryczną, jak rada, by obwiązać sobie znoszoną skarpetką gardło w przypadku zapalenia tegoż.


Więcej naprawdę sensownych przykładów z udziałem własnego ciała i umysłu znajdziesz w książce Mindware. Narzędzia skutecznego myślenia. Dowiesz się, jak sprawdzić, czy lepiej by twoje dziecko wychowywało się w Neverlandzie w sterylnym namiocie tlenowym, czy żeby lizało podłogę na Dworcu Centralnym. Dowiesz się, jak traktować samoopisowe deklaracje postaw i czy na pewno wpadłeś pod tramwaj dlatego, że zaszczepiłeś się na grypę. Trochę może pomieszałem. Ale na pewno się przekonasz, jak bardzo czytając Nisbetta.