Feministki i feminiści: #humans_of_my_life_43

Opublikowano Kategorie LifestyleTagi ,

Zawsze mnie zaskakuje z jaką łatwością potrafimy zmienić każde – nawet dobre zdarzenie – w festiwal pogardy, biernej agresji i niezrozumienia.

Kilka dni temu wybory w Gdańsku wygrała Aleksandra Dulkiewicz. Super. Jedna ze znajomych osób wieść tę okrasza informacją, że – zgodnie z wolą zainteresowanej – będzie ją nazywać Panią Prezydent Aleksandrą Dulkiewicz. Też super. W końcu jak będę mieć wolę, żeby mówić do mnie ONA albo ONI to też chcę, żeby ludzie uszanowali tę wolę. Jak będę chciał być nazywany kartoflem albo będę chciał, żeby ludzie o mnie mówili w języku Gender Neutral (neutralny płciowo) to też będzie fantastyczne. 

Pod postem jednak pojawił się komentarz, który mnie zasmucił. A potem zastanowił. Ktoś napisał, „No właśnie FEMINISTKI, nie wydziwiajcie i nie infantylizujcie. Pani prezydent, a nie prezydentka”. I się wylało.

A u mnie się przelało.

Zastanówmy się  – dlaczego żeńskie końcówki uznajemy za „infantylizujące”. Dlaczego bronimy się przed psycholożką, czy polityczką. A już nie jazgoczemy przy kucharce, pielęgniarce czy szafiarce. Bo to zawody „tradycyjnie” przypisywane kobietom. I tu nas żeńska końcówka nie razi. Ale gdy nagle pojawia się żeńska forma zawodu „tradycyjnie” męskiego, to brzmi to dla nas dziwnie. No właśnie – ale może brzmi dziwnie bo jest nowe. Może brzmi dziwnie, bo boimy się, że forma żeńska odbiera powagi. A to już coś nad czym warto się zatrzymać. I zastanowić, co wzbudza taki opór. 

Język wiele mówi o nas. Nasze obawy przed stosowaniem niektórych form także. 

Najbardziej jednak chyba zmartwiło mnie to, że kobieta nagle atakuje feministki za to, że chcą, by w obiegu były formy żeńskie. Bo ta sama kobieta zawdzięcza feministkom to, że w ogóle kobiety mogły głosować na kobietę. 

Ta sama kobieta zawdzięcza kobietom feministkom, że może nosić spodnie i pracować gdzie chce. Zawdziecza też feministkom i feministom, że toczy się dyskusja o równości płac.

Łatwo jest obrażać i pogardzać coś czego się nie rozumie. Feminizm to w najprostszym rozumieniu ruch społeczny, w którym chodzi o równouprawnienie. Nie o maskulinizowanie na siłę. Nie o walkę z mężczyznami. Ja sam jestem feministą. I nie trakuję lepiej kobiet czy ich nie faworyzuje. Zależy mi na tym, żeby kobiety i mężczyźni byli traktowani na równi jeśli chodzi o pełnię praw. I żeby kobiety mogły – jeśli chcą – robić i mówić to co chcą. Więc nie przeszkadza mi to, że Pani Prezydent woli być tak nazywana. I cieszę się, że ma taką wolność. Ale przeszkadza mi, by ktoś bez zastanowienia mówił, że feministki robią krzywdę językowi bo poza KUCHARKĄ chcą, żeby była POLITYCZKA. Nie robią. 

Feminizm warto rozumieć. Warto zacząć od Netflixa i świetnego dokumentu. Potem można poznać różne ruchy i odłamy. I dyskutować a nie robić sobie pogardliwe rajdełe przy każdej okazji. 

Zdjęcie, które ilustruje dzisiejszy wpis jest ważne. Przedstawia pierwszą kobietę, która przebiegła maraton. Chciała a nie mogła. Była zatrzymywana, lżona. Była feministką. Nie w starożytnej Grecji. Nie w Arabii Saudyjskiej. To było w Bostonie w 1967 roku. Dziś kobiety MOGĄ biegać w maratonach. Wow. Kto by pomyślał.

Ten tekst dedykuje wszystkim feministom i feministkom, dla których wartością jest człowiek. Bez względu na płeć. Dziękuję Wam. Tym, którzy walczą, działają i tłumaczą. Jesteście #humans_of_my_life