Przed Tobą
- Odkryjesz uważność jako klucz do sukcesu
- Omówię myśli automatyczne i ich pojawianie podczas prezentacji
- Poznasz techniki radzenia sobie z nimi
- Zapamiętasz że kluczem do pewności siebie jest akceptacja samego siebie
Ostatnio usłyszałem dość brutalne zdanie. Zacytuje je jednak, bo doskonale oddaje istotę części problemów, jakie mamy z wystąpieniami publicznymi. Otóż, „Jeśli jedną nogą stoisz w przeszłości, a drugą w przyszłości, to olewasz teraźniejszość” (ang. If you’re standing one foot in the past, one in the future, then you are pissing on your presence).
Uważność to mocne stanie w swojej autentycznej prawdzie TU i TERAZ.
Muszę przyznać, że po wielu latach praktyki uważności, opanowałem już tę sztukę. I w pełni przenoszę ją na wystąpienia konferencyjne i warsztaty.
Czasem jeszcze zdarzy się, że mój przewrażliwiony mózg wyłapie jakiś niewerbalny sygnał i wejdzie sam z sobą w dialog wewnętrzny. „Czy to co mówię jest ciekawe?”, „Dlaczego ta dziewczyna w trzecim rzędzie się nie uśmiała?”, „Czy starczy mi czasu?”.
Wszystkie te myśli, które są reakcją na zewnętrzne, arbitralnie i subiektywnie interpretowane bodźce można zaliczyć do kategorii myśli automatycznych.
Każdy miewa takie myśli. Jednak gdy pojawiają się w skumulowanej formie w trakcie wystąpienia przed publicznością, torpedują szanse na sukces. Dlaczego? Bo trudno jest mówić płynnie z sensem i jednocześnie gadać z samym sobą w równoległym procesie dialogu wewnętrznego.
Myśli automatyczne, jak sama nazwa wskazuje, pojawiają się w naszym umyśle AUTOMATYCZNIE i spontanicznie w odpowiedzi na wydarzenia, sytuacje, dźwięki, zapachy, doznania fizyczne itp. W przebiegu ciężkich zaburzeń nastroju (np. depresja) przybierają formę bardzo negatywnych zniekształceń poznawczych. Jednak nawet u osób zdrowych mogą serio pomieszać szyki. Zwłaszcza w sytuacjach ekspozycji społecznej. I w sytuacjach, gdy stawka jest wysoka.
Czyli na przykład podczas wystąpień publicznych. Czy podczas ważnej rozmowy (o pracę, z szefem o podwyżce, itp.).
Co robić? Ćwiczyć się w uważności i korygowaniu oraz ignorowaniu myśli automatycznych.
Pamiętaj – myśl nie jest faktem. To, że WYDAJE się ci, że komuś się nie podoba twoje wystąpienie, nie oznacza, że rzeczywiście tak jest. Moja prosta metoda – za każdym razem, gdy łapię się na myśli automatycznej podczas prezentacji, mówię sobie (w głowie), „to tylko myśl”. Samo to sformułowanie nie ma być początkiem jakiegoś epickiego dialogu ze samym sobą.
Wytrenowałem siebie samego, jak psa Pawłowa, żeby w reakcji na „to tylko myśl” wrócić na tory uważnego mówienia.
Drugi odruch, który u siebie wytrenowałem, to natychmiastowe odwracanie się od bodźca, który myśl automatyczną wywołał. Ktoś (jak mi się zdaje) patrzy krzywo. W reakcji pojawia się myśl, „coś mu się nie podoba”. Tę myśl szybko kwituję, „to tylko myśl” i automatycznie odwracam się od bodźca, który myśl wywołał.
To co robię bazuje na tzw. warunkowaniu. Wytrenowałem się jak gołąb Skinnera. I dobrze mi z tym.
To jedna strona sukcesu. Drugą jest uważność. Rozumiana właśnie jako odważne, uważne i w pełni skupione stanie w swojej prawdzie na scenie. Uważność można ćwiczyć w każdym momencie. Nawet teraz możesz bardzo uważnie i spokojnie śledzić litery na ekranie swojego komputera i smartfonu. Tak samo jak ja je uważnie śledzę, gdy pojawiają się na ekranie mojego.
Uważne pisanie, czytanie, słuchanie, oddychanie, jedzenie… To wszystko pomaga w ćwiczeniu siebie do uważnego doświadczania siebie w sytuacji scenicznej. Z czasem nabierzesz tej umiejętności. Nie stanie się to od razu. Na pewno na początku te uważne momenty mogą trwać niezwykle krótko. Z czasem coraz dłużej.
Mam taką hipotezę – im częściej ćwiczyć uważność na codzień, tym łatwiej jest być uważnym na scenie podczas wystąpienia. I tym większą przyjemność z tej uważności będziesz mieć. Nie myśl o tym, co powiedziałeś/aś przed chwilą i czego zapomniałeś/aś. Nie martw się tym, co będzie za chwile czy za pięć minut. I medytuj ten arcy-cud, którym jesteś. Uważnie i z czułością się z nim obchodź.
Dobry prelegent i dobra prelegentka lubią siebie. Niekoniecznie nawzajem. Ale zawsze SIEBIE lubią. Nie narcystycznie ubóstwiają. Lubią. Narcyz boi się demaskacji. A ktoś kto autentycznie siebie lubi, nie ma problemu z tym, że nie wszyscy go kochają.
Jak mówi Ru Paul, Not everybody has to like you. And you do not have to like everybody. Fakt. Nie musisz. I nikt nie musi.
W moim kursie na Udemy znajdziesz jeden blok w pełni poświęcony tematyce stresu i tremy w wystąpieniach publicznych. Podobnie jak w mojej nowej książce „Prezentacje. Po prostu!”, której premiera już 10.04.2020.
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.