Przed Tobą
- Dowiesz się co odkryłem na Brain+
- Przybliżę Ci co to neurofeedback
14.10.2016, na chwilę przed rozpoczęciem konferencji Wayman Managers Meeting dzwoni telefon. Miły męski głos mówi, że dostał namiary od mojego znajomego. Wyjaśnia, że dwie niezwiązane ze sobą osoby powiedziały, że na dźwięk słowa neurofeedback miały tylko jedno skojarzenie. Bucki. To mile łechce moje ego. Słucham dalej. Krzysztof Kozioł z Brain+ zaprasza mnie na spotkanie. Padają słowa biofeedback, neurofeedback, mózg. Każdy kto mnie zna, wie, że padają na żyzną glebę.
O biofeedbacku i neurfeedbacku słyszałem już nie raz. Przede wszystkim w kontekście pracy z dziećmi z ADHD i ADD oraz treningu neurologicznego u osób starszych z zaburzeniami funkcji poznawczych. Nie kwalifikuję się do żadnej z wymienionych grup, ale jestem ciekaw, co takiego się wydarzy. W przeciwieństwie do sytuacji, w której jakaś firma zaprosiła mnie na mammografię dla kobiet 55+, tym razem jednak ciekawość jest zdrowa. Nie perwersyjna.
Umawiamy się na spotkanie i w dniu moich urodzin zjawiam się punktualnie w Brain+ na Skwerze Kościuszki. Lokalizacja przyjemna – w końcu niedaleko jest też Escape Room. Szybkie powitanie, miły small talk. Z niecierpliwości przebieram nóżkami i już nie mogę się doczekać podpinania elektrod. Z panią terapeutką idę grzecznie do pokoju. Pani wszystko wyjaśnia i przechodzimy do etapu pierwszego, czyli do diagnozy. Badana jest aktywność fal mózgowych przy zamkniętych i otwartych oczach. Terapeutka wyjaśnia poszczególne wartości i pyta, czy wszystko jasne. Ja oczywiście z miną prymusa odpowiadam: TAK! Diagnoza potwierdza moje podejrzenia. Wszystko super, ale… koncentracja szwankuje. Lata spoglądania na smartfona i ciągłe pobudzenie psychofizyczne zrobiły swoje. Being Bucki. Być jak Bucki. Cała reszta w miarę dobrze, ale zawsze może być lepiej.
Żeby było lepiej trzeba trenować. Więc zaczynamy trening. Na początek pierwsza gra: kwarki. Na ekranie kolorowe kulki, które w zależności od aktywności mózgu będą robić to co chcę. To nie żadne czary a po prostu technologia połączona z wiedzą na temat neurofeedbacku. Można jednak mieć trochę poczucie omnipotencji bo w zależności od tego jak dobrze się koncentruje i jakie znajduję sposoby, kulki robią to co chcę. Pierwsze ćwiczenie poszło dobrze. Ale ja chcę lepiej. Więc przy kolejnych próbuję różnych technik, które wypracowałem chociażby medytując. I jest sukces. Pani mówi, że ładnie pracuję i że w zasadzie to osiągam wartości szczytowe. Ja cieszę się jak Kim K. na okładkę Vogue’a. Po 30 minutach pierwszego treningu wychodzę z pokoju. Zadowolony.
To trening dla osób zdrowych – takich, które po prostu chcą poprawić koncentrację. Stosuje się go chociażby w sportach takich jak łucznictwo czy golf. Jeśli jednak nie strzelasz z łuku i nie machasz kijem na Florydzie, to się nie martw. Też możesz się pobawić z elektrodami przypiętymi do uszu i głowy.
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.