Przed Tobą
- Przedstawię Ci podstawowy błąd w pracy z mikrofonem
- Dowiesz się jak rozwiązać ten problem
- Poznasz moje osobiste preferencje pracy z mikrofonem
5 czerwca był dla wielu osób dobrym dniem. Po całym dniu zakończyła się konferencja EB Summit 2019. Prowadziłem ją z wdziękiem Grażyny Torbickiej i humorem Ricka Gerwaisa. Zyskałem też nowe miano – strażnik czasu. Pewnie dlatego, że rygorystycznie pilnowałem, żeby prelegenci nie przekraczali czasu. Sam siebie też pilnowałem. Bo oprócz konferensjerki miałem swoją prezentację.
Po konferencji – Gala Employer Branding Excellence Awards. Galę także prowadziłem. Gratulowałem. Cieszyłem się ze zwycięzcami i wyróżnionymi. I obserwowałem, jaką nierówną walkę toczą z mikrofonem. Każdy z wyróżnionych dziękował. Każdy z 7 zwycięzców dziękował i prezentował projekt.
Po kolei brali mikrofony do ręki. I popełniali wszyscy ten sam błąd, którego można łatwo uniknąć. Nie trzymali mikrofonu w stałej odległości od ust. Czyli od źródła dźwięku. Efekt? Widownia musiała co jakiś czas wytężać słuch, by cokolwiek dosłyszeć. Bo gdy trzymasz mikrofon w ręku i nie kontrolujesz odległości, to dzieją się rzeczy straszne. Po pierwsze – mikrofon z czasem zaczyna opadać. I nie zbiera twojego głosu. Po drugie – za każdym razem, gdy obracasz głowę (by na przykład spojrzeć na slajd za tobą) a mikrofon zostaje w miejscu, też nie ma szansy na prawidłowe zbieranie głosu. W rezultacie widownia słyszy co drugie słowo i to w różnym natężeniu. A to piekielnie męczące.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy mają wprawę Krzysztofa Ibisza. Nie wszyscy potrafią też tańczyć zwinnym pląsem z mikrofonem jak Jerzy Połomski. Ale każdy może się nauczyć jednego bardzo prostego tricku, żeby raz na zawsze przestać męczyć siebie i innych złą pracą z mikrofonem. Co zrobić? OPRZEĆ MIKROFON NA BRODZIE. Dokładnie tak! Delikatnie zbliż mikrofon do brody i kontroluj go. W ten sposób przez cały czas utrzymasz tę samą odległość. Obojętnie czy się będziesz obracać, kręcić czy kucać. Mikrofon zawsze będzie w tym samym miejscu i w tej samej odległości od źródeł dźwięku!
Innym rozwiązaniem jest mikroport z tzw. headsetem. Też zapewnia stałą odległość od ust. Trzeba tylko pamiętać, że mikroport (nadajnik) trzeba do czegoś przypiąć. Więc jeśli na przykład masz piękną sukienkę bez kieszeni, bez paska, to nie za bardzo masz do czego go przypiąć.
Ja bardzo lubię występować z headsetem. Mam wtedy wolne ręce. Nie muszę się przejmować akustyką. I pozwalam sobie na swobodne gesty. Gdy jednak dostaję mikrofon do ręki, to zawsze pilnuję, żeby mieć go w stałej odległości od ust. Ty też o to zadbaj przy najbliższej okazji!
Komentarze
Proszę o zachowanie kultury wypowiedzi w komentarzach.