Kinestetyk, wzrokowiec, słuchowiec i czuciowiec – preferowane style nauczania: #prawda_czy_fałsz_16

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Psychologia, Tak tylko mówięTagi , , , ,

To, że jakaś wiedza prezentowana jest na domenie z zakończeniem .edu, w żaden sposób jej nie legitymizuje. Dowód może dać tylko prawdziwa nauka i badania przeprowadzone metodą naukową. A takie na tzw. preferowane style nauczania nie istnieją. Jedyne co mamy to potężny wręcz przemysł szkoleniowy i edukacyjny, który diagnozuje style nauczania a potem kształtuje odpowiednie metody nauczania, które mają wspierać uczniów, którzy są kinestetykami, wzrokowcami, słuchowcami czy czuciowcami.

Podobnie jak w przypadku mitu o lewopółkulowcach i prawopółkulowcach mamy do czynienia z mitem groźnym, rozpowszechnionym i co gorsza propagowanym w szkołach. Z tym pierwszym już się rozprawiliśmy. Pora na drugi.

Wszelkie mity, w których jesteśmy klasyfikowani według jakiejś wątłej typologii – od znaków zodiaku, przez numerologię, rok chiński, po 4 typy klientów, typy uczenia się i lewo- i prawopółkulowców – bazują na tym samym. Na czymś co w psychologii nazywamy efektem Barnuma (Barnum Effect). Efekt horoskopowy (bo czasem też się go tak nazywa) oznacza, że ludzie uznają za bardzo trafne opisy ich własnej osobowości, które w rzeczywistości są jedynie ogólnymi zestawami danych odnoszącymi się do znacznej grupy ludzi.

W 1948 psycholog Bertram R. Forer dał studentom do wypełnienia test osobowości, a następnie przedstawił im analizę ich osobowości rzekomo bazującą na wynikach tego testu. Studenci mieli ocenić trafność tej analizy w skali od 0 (bardzo słaba) do 5 (znakomita). Średnia ocen wyniosła 4,26. Później Forer ujawnił że w rzeczywistości wszyscy studenci otrzymali tę samą analizę.

Analiza ta została złożona z fragmentów horoskopów, a jej treść była mniej więcej następująca:

Masz potrzebę, by ludzie cię lubili i podziwiali, jednak jesteś osobą krytyczną wobec siebie. Masz pewne wady osobowości, ale potrafisz je kompensować tym, co jest w tobie dobre. Masz duże możliwości, które wciąż pozostają niewykorzystane. O ile na zewnątrz możesz wyglądać na osobę zdyscyplinowaną i opanowaną, wewnątrz często trapi cię niepewność i martwisz się o wiele spraw. Niekiedy masz poważne wątpliwości, czy twoja decyzja była dobra albo czy twoje czyny były właściwe. Lubisz pewną ilość zmian i różnorodności, a kiedy osaczają cię ograniczenia, odczuwasz niezadowolenie. Cenisz sobie własną niezależność myślenia i nie przyjmujesz cudzych twierdzeń bez przekonujących dowodów. Życie nauczyło cię, aby nie przesadzać ze szczerością, kiedy się przed kimś otwierasz. Czasem bywasz osobą otwartą na ludzi, przystępną i towarzyską, ale innym razem zamkniętą, ostrożną i zdystansowaną. Niektóre z twoich marzeń wydają się być nierealistyczne.

No właśnie, któż nie ma marzeń, które wydają się nierealistyczne! No to wróćmy do stylów uczenia się. Po wpisaniu frazy w Google pojawi się prawie 17 milionów wyników. Wśród nich te z klasyfikacją.

Na przykład słuchowiec to taki, który:

  •  Jest elokwentny (Co to znaczy? I jak bardzo? W porównaniu z kim?).
  • W kontakcie z inną osobą zwraca uwagę na jej imię, nazwisko(?), sposób mówienia i oczywiście to, co ta osoba mówi (a reszta populacji nie zwraca?).
  • Przedłużony kontakt wzrokowy jest dla niego rozpraszający (Czyj kontakt wzrokowy? Rozpraszający? Co to znaczy?)
  • Potrzebuje nieustannych bodźców słuchowych (?).
  • Jeśli przez dłuższy czas przebywa w ciszy, sam wytwarza dźwięki (???)
  • Ma przyjemny głos (Dla kogo przyjemny? I co to znaczy?).
  • Manipuluje tembrem głosu w trakcie mówienia (a reszta populacji nie? mówimy jak roboty?)

Te charakterystyki można odnieść do każdego i do nikogo w razie zapotrzebowania. Tak jak zdanie, o tym, że „Życie nauczyło cię, aby nie przesadzać ze szczerością, kiedy się przed kimś otwierasz”. No dobra, to przyjrzyjmy się kinestetykowi. Będzie grubo. W końcu chodzi o osoby, które preferują ruch przy uczeniu się. No więc kinestetyk:

  • Siedząc na krześle, zwykle kołysze się lub porusza nogami. (a ja myślałem, że na takich nogach siada diabeł)
  • Lubi zmieniać miejsce, podróżować. (zabij mnie, ale wydaje mi się, że warto zatem ściągnąć bazę AirBnB i już człowiek ma ułatwione zadanie)
  • Jest wyczulony na ruch i działanie w otoczeniu. (poproszę osoby, które nie zauważają ruchu o kontakt z neurologiem)
  • Zorientowany na cel i pragmatyczny. Mówi niewiele i lakonicznie, za to często gestykuluje.
  • Szybko przechodzi „do konkretów”. (a co to oznacza i w jakiej skali?)
  • Używa słów opisujących działanie: robić, jechać, załatwiać, organizować, ruszać się, piąć się w górę, posuwać się do przodu, najlepszy, szybko. − „weźmy sprawy we własne ręce” − „trzeba stąpać twardo po ziemi” − „czy chwytasz, w czym rzecz?”

No coż, pełna jasność.

Mnie jako dziecko klasyfikowano jako wzrokowca-kinestyka. No cóż. Wszystko się zgadza. Ruszam się i widzę. W charakterystyce wzrokowca znajdziemy też takie kwiatki, jak to, że:

  • Jest wrażliwy na elementy wizualne otoczenia – kolory, kształty (a kto nie jest?),
  • Ma potrzebę przebywania w ładnym (?) środowisku.
  • Jest schludny (?) , zwraca uwagę na wygląd zewnętrzny swój i innych ludzi (?)

Jeśli zaś o chodzenie chodzi (sic!) to mam dobre i złe wieści. Wszyscy lepiej funkcjonujemy w ruchu (bo przez ciągłe łażenie 200 000 lat temu urosła nam kora czołowa). Złe wieści są taki, że jakkby ktoś chciał zaprojektować najgorsze możliwe środowisko do pracy czy nauki to zaprojektowałby biuro i klasę szkolną. But wait! Zaprojektował.

Niestety mitu, o którym piszę jest rozpowszechniony. I to nie wśród fanów wróża Macieja. Praktycznie wszyscy o nim mówią, wszyscy wszędzie go znają i „wszystko wiedzą na ten temat”. Każdy się wypowiada, każdy coś wie i dla każdego sprawa jest jasna i oczywista. A nawet gdyby nawet ktoś nie wiedział (jakoś udało mu się uniknąć tematu w szkołach), to skutecznie mu to do głowy wprowadzają dziesiątki szkoleń z komunikacji, sprzedaży czy zarządzania. Problem jest tylko jeden. NIE MA ŻADNYCH badań, które by potwierdzały istnienie tych typów. Co więcej, w większości ekserymentów, do których dotarłem, nikt nawet nie planuje zachować pozorów badania naukowego. I nie ustala miar, które pozwoliły by nam się dowiedzieć co to oznacza, że „kinestetyk łatwiej przyswaja, chodząc”. A co to oznacza, że łatwiej? W badaniach naukowych NIE można tak określić miary! Nie wspominając, że nikt nie posilił się w tych eksperymentach na rozrożnienie korelacji, kauzacji. Nie ma też śladu regresji statystycznej, czy logistycznej. NIC. Jest za to pełne przekonanie, że U MNIE SIĘ SPRAWDZIŁO. Jasne, że się sprawdzi. Jak wmówisz komuś, że jest pacanem z matematyki, to też mu się sprawdzi. Tak samo jak każdemu się sprawdza horoskop i wróżby wróżki Benity.

Ja wiem, że to straszne dowiedzieć się, że coś, w co wierzyłeś przez lata nie ma żadnego sensu, ale skoro pogodziłeś/aś się z NIEISTNIENIEM Św. Mikołaja czy Wróżki Zębuszki to pogodzisz się też z tym. A jak jesteś nauczycielem, szkoleniowcem to nie rób ludziom krzywdy za pieniądze. Nawet jeśli w logo twojej organizacji jest kolorowy mózg i masz ładne zdjęcie w niebieskiej koszuli.

W 2004 roku zespół profesora Franka Coffielda (F. Coffield, D. Moseley, E. Hall, K. Ecclestone), dokonał wyczerpującego przeglądu literatury przedmiotu i doliczył się aż 71 modeli uczenia. Wciąż powstają nowe i podobnie jak z dietami (gluten free, lactose free, bitch) trochę już ciężko nad tym zapanować, ale najważniejsze jest pytanie:

Czy któryś z nich jest bardziej prawdziwy? Bardziej wiarygodny od innych?
Czy w ogóle style mają jakiś sens?

Sprawa nie jest prosta, bo jak się domyślasz, nowy model to nowe testy do kupienia, nowe książki, nowe materiały szkoleniowe. Biznes po prostu. Więc co chwila ktoś wymyśla kolejną teorię, koncepcję, model, a dowody bądź choćby jakaś podstawowa logika nie mają tu racji bytu. Ma mądrze wyglądać i już. Wspomniany wcześniej zespół profesora Coffielda wybrał 13 najważniejszych, najczęściej stosowanych modeli do szczegółowej analizy. I co? I nic!

Zespół zbadał teoretyczne postawy każdego modelu, a także instrument (test/kwestionariusz), który ma diagnozować style zdefiniowane przez dany model i co najważniejsze, zespół poszukiwał EMPIRYCZNEGO DOWODU na istnienie związku między opisanym przez model stylem uczenia a rzeczywistymi (potwierdzonymi empirycznie) wynikami uczniów.

Jakie otrzymali wnioski:

Najczęściej używane modele uczenia się mają poważne problemy dotyczące niskiej wiarygodności i rzetelności oraz co najważniejsze – mają znikomy wpływ na uczenie się (Coffield 2004).

Żaden z najpopularniejszych teorii stylu uczenia nie został odpowiednio zweryfikowany przez niezależne badania, idea spójności preferencji wizualnych, słuchowych i kinestetycznych i pozostałe odmiany typów są „teoretycznie i psychometryczne wadliwe” i „nie nadają się do oceny jednostek” (Coffield 2004).

Po analizie dziesiątek książek, artykułów, stron internetowych okazało się, że bardzo niewiele tekstów dotyczących stylu uczenia się zostało opublikowanych w recenzowanych czasopismach, a jeszcze mniej opisuje wyniki rzetelnych badań. Innymi słowy, duża część literatury przedmiotu to publikacje po prostu nienaukowe, bo niezależni eksperci nie mieli możliwości ich oceny. Na podstawie tych wniosków zespół profesora Coffielda zalecił zaprzestanie korzystania z tych modeli, uznając je za nienaukowe, nierzetelne, a niejednokrotnie szkodliwe. Nie tylko zresztą Coffield zajmował się radosną twórczością parapsychologiczną speców od edukacji. I tak:

Stephen M.Stahl profesor psychiatrii na University of California, San Diego oraz Uniwersytecie w Cambridge Przewodniczącym Neuroscience Education Institute (NEI) oraz Arbor Scientia Group uważa, że „ocena stylów uczenia i dopasowanie do tego metod szkoleniowych nie ma żadnego wpływu na wyniki uczenie się”.

Profesor Guy Claxton (University of Winchester) zakwestionował style uczenia się do tego stopnia, że twierdzi, iż studenci mogą być stygmatyzowane danym stylem, przez co mogą ograniczać możliwości uczenia się, a stosowanie stylów uczenia się w klasie może doprowadzić do rozwijania fałszywych teorii siebie (samoświadomości, autopercepcji siebie), że może stać się szkodliwymi dla rozwoju samospełniającymi się przepowiedniami.

Gregory Kratzig i Katherine Arbuthnott (2006), analizując stopień przyswojenia wzrokowej, słuchowej i kinestetycznej wersji zadania, nie odkryli żadnej zależności między stylem uczenia się a funkcjonowaniem pamięci — rzekomi „wzrokowcy”dostosowanej do tej modalności wersji nie wykonywali lepiej niż wersji słuchowej czy kinestetycznej, podobnie działo się w przypadku pozostałych stylów.

Pod koniec 2009 roku w czasopiśmie „Psychological Science in the Public Interest”, wydawanym przez Association for Psychological Science (APS), opublikowany został raport na temat zasadności naukowej „Stylów Uczenia się”. Zespół ekspertów pod kierunkiem profesora Harolda Pashlera z University of California, San Diego, dokonał metaanalizy publikacji i badań, i podobnie jak zespół Coffilda stwierdził, że „w chwili obecnej nie istnieją żadne dowody naukowe, uzasadniające wprowadzenie tak oceny stylu uczenia się, jak i modyfikacji stylu nauczania do ogólnej praktyki edukacyjnej”.

„W chwili obecnej nie istnieją żadne dowody naukowe, uzasadniające wprowadzenie tak oceny stylu uczenia się, jak i modyfikacji stylu nauczania do ogólnej praktyki edukacyjnej”

Zespół Pashlera zaleca również, aby „ograniczone zasoby edukacyjne przeznaczyć na przyjęcie innych rozwiązań edukacyjnych, które mają silną bazę dowodów”. Nawet David A. Kolb (sam będący twórcą jednego z modeli) częściowo zgodził się z wnioskami Pashlera. Kolb powiedział:

„(…)W swojej pracy (Pashler) poprawnie wymienia praktyczne i etyczne problemy klasyfikowania ludzi i ich etykietowania, ma to w edukacji bardzo złą historię”.

W swojej pracy (Pashler) poprawnie wymienia praktyczne i etyczne problemy klasyfikowania ludzi i ich etykietowania, ma to w edukacji bardzo złą historię” David A. Kolb

I jak przy każdym micie stawiamy pytanie – dlaczego taka mitologia aż tak mocno zakorzeniła się w świecie generalnie mądrych ludzi, jakimi są nauczyciele czy szkoleniowcy. No cóż. Lubimy proste wyjaśnienia i „horoskopy”. Nasze życzeniowe (niekiedy) myślenie obarczone jest błędami poznawczmi. Szukamy argumentów, które wspierają nasze tezy. Zwłaszcza, jeśli zbudowaliśmy na tym cały biznes.

Oczywiście, muszę tu jednak jasno podkreślić, że jeżeli uznamy (zgodnie zresztą z dowodami, do czego Was mocno namawiam), że „style uczenia się” nie istnieją, to NIE OZNACZA, że ludzie/uczniowie/uczestnicy szkoleń są identyczni. Wzrokowcy, słuchowcy, uczuciowcy, dotykowcy, NIE ISTNIEJĄ!! Ale to nie oznacza, że jesteśmy tacy sami. Różnimy się. I to piękne. Ale jeśli chodzi o nauczanie, to wypracowanie własnych metod bazujących na tym co oferuje już teraz nauka jest lepsze niż wiara w neuromity.

Polecam:
J. J. Medina „12 sposobów na supermózg”
Paul A.Kirschner „Stop propagating the learning styles myth”