Piotr Lewandowski: #humans_of_my_life_22

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Tak tylko mówięTagi , , ,

W filmie „Czyściciele Internetu” (The Cleaners) dwa razy widać Marka Zuckerberga. Przemawia. Sztywny, nienaturalny, niewiarygodny. Głosem robota wygłasza frazesy o innowacjach Facebooka, które zmieniają świat na lepsze. Opowiada z dumą o potencjale najtęższych umysłów Doliny Krzemowaej, które pracują by świat był lepszy. 

Jak dla mnie te najtęższe umysły pracują by sprawnie skupić i zapakować naszą uwagę i sprzedać nam pampersy, nowego Nissana, czy t-shirt. Kodują, by stworzyć dystopię, w której tylko klikamy w reklamy. Nic więcej. 

Pewnie kiedyś Zuckerberg chciał zmieniać świat. Być może nadal wierzy, że to robi. Ja mu nie wierzę. 

Ale wierzę Piotrowi. To jeden ze startupowców, których spotkałem na swojej drodze, który tworzy coś, co rzeczywiście może wpłynąć na życie wielu ludzi. 

Pierwszy raz spotkałem go w Łodzi. Wcześnie rano wsiadłem w samochód w Gdyni i już przed 9:00 byłem na miejscu. To miał być szybki i intenswyny dzień. Wykład o pitchingu, konsultacje i powrót. Spodziewałem się fajnych projektów, ale nie spodziewałem się, że wśród nich znajdę tak ważny. 

Wtedy Piotr i jego startup ParrotOne byli dopiero na początku drogi. Drogi, którą do dziś obserwuję i kiedy mogę to wspieram. 

Piotr cierpi na chorobę Charcota-Mariego-Tootha. Pisze dwoma palcami. Po jednym u każdej dłoni. Pozostałych palców nie może dostatecznie wyprostować. Ma świadomość, że jest wiele osób, które mają do dyspozycji jeszcze mniej. Dlatego zaczął tworzyć komunikator, który znacznie przyspiesza i ułatwia (a czasem w ogóle umożliwia) proces pisania. ParrotOne ma być oparty na algorytmach SI oraz uczeniu maszynowym. Aplikacja uczy się tego, jak piszemy i budujemy wypowiedzi po to, by z czasem podpowiadać nam całe zwroty i zdania.

Piotr walczy jak lew o swoje dziecko. Angażuje znanych ludzi by promowali idee. Nawiązał współpracę z Cupsell. Robi to wszystko dla idei. Dla siebie i innych. A nie jest łatwo. 

Pamiętam, że potem spotkałem go przy konkursie Chivas Venture. I przy Wolves Summit. Pilnie przygotowywał swój pitch. Zazwyczaj jednak nie mógł sam prezentować. Martwił się, że ze względu na wolniejsze mówienie nie zmieści się w czasie. Wystawiał więc inne osoby z zespołu. Trochę szkoda, bo nikt nie jest bardziej wiarygodny niż Piotr. I tak pokornie zaangażowany. Był jednym z tych, którzy po pierwszym spotkaniu w Łodzi, prosił o uwagi, podsyłał pitch do poprawy. Pytał o radę. 

Trzymam za niego kciuki. Pewnie po części dlatego, że sam pamiętam, jak na maszynie do pisania pisał mój ukochany wujek, który po wypadku był zupełnie sparaliżowany. Nie mógł pisać. W palcach prawie nie miał czucia. Specjalnie dla niego wtedy skonstruowaliśmy takie dwa młoteczki, którymi wystukiwał po kolei litery. Pisał, bo brał udział w korespondencyjnych turniejach szachowych. Pisanie było długie… mozolne. Dzięki projektowi Piotra tak już nie będzie. I to będzie prawdziwa zmiana świata na lepsze. 

Dziękuję ci Piotrze. Mam wielki zaszczyt, że cię znam. 

Wywiad z Piotrem przeczytasz tutaj