Okazja czyni złodzieja: #prawda_czy_fałsz_15

Opublikowano Kategorie Lifestyle, Psychologia, Tak tylko mówięTagi ,

Istnieje sposób, żeby się przekonać, czy człowiek jest uczciwy –  wystarczy go zapytać, a jeśli powie „tak”, to z pewnością jest oszustem. Te słowa Groucho Marxa, zdają się potwierdzać badania psychologów i ekonomistów behawioralnych. Okłamujemy wszystkich, a zwłaszcza siebie. 

Mamy jednak niezwykłą umiejętność samousprawiedliwiania się  i łagodzenia przykrego uczucia, które mogło by towarzyszyć tym okazjom, które uczyniły z nas złodzieja, czy kłamcę. 

Pamiętam taką anegdotę. Ojciec wraca wściekły do domu ze szkoły, do której wezwano go po pewnym incydencie z udziałem jego syna. Od progu drze się na dziecko, dlaczego ukradłeś długopis Krzysiowi!? Jak nie masz, trzeba było mi powiedzieć, wziąłbym ci z pracy. Dobrze wiesz, że mogę ci z pracy przynieść mnóstwo długopisów!

Podobną anegdotę cytuje w swojej książce „Szczera prawda o nieuczciwości” Dan Ariely. U niego bohaterem jest Jimmi, rzecz dzieje się w amerykańskiej szkole, a przedmiotem rabunku jest ołówek a nie długopis. Jak widać anegdota jest międzykontynentalna i w sumie mnie to nie dziwi. Oddaje prawdę o złożonej naturze ludzkiej nieuczciwości, która tkwi w każdym z nas. Niby zdajemy sobie sprawę, żę kradzież długopisu czy ołówka koledze ze szkolnej ławki zasługuje na karę, ale jesteśmy gotowi bez wahania wyniść z pracy garść długopisów, czy pudło ołówków. Na pewno uważamy się za osoby uczciwie wykonujące swoje obowiązki pracownicze, co nie przeszkadza nam kupować butów na Zalando w godzinach pracy.

Sama ta anegdota o chłopcu, ojcu i przyborach do pisania, podsunęła Danowi Arielemu i jego zespołowi myśl, że pewne czynności mogą bardziej sprzyjać obniżeniu naszych standardów moralnych. Tę myśl przekuli w tezę badawczą o istnieniu tak zwanego czynnika fudge factor, czyli czynnika elastyczności. To pochodna nasze zdumiewającej elastyczności poznawczej. Dopóki oszukujemy siebie samych tylko w nieznacznym stopniu, możemy czerpać (często drobne) korzyści z nieuczciwości, a mimo to uważać się za ludzi uczciwych. Wiele zależy od kontekstu i „okazji”, która czyni złodzieja. Jeśli sądzisz, że nieuczciwość dotyczy tylko polityków, środowisk patologicznych (nieznosze tej etykiety!), czy po prostu ludzi podłych moralnie, to się mylisz. Dotyczy nas wszystkich. I tak jak w każdym z nas jest i zło i dobro, tak jest uczciwość i nieuczciwość. Czasem nawet bez wyraźnych granic, bo jak to powiedział Oskar Wilde, „Moralność, podobnie jak sztuka, oznacza rysowanie linii w jakimś miejscu”. Pytanie brzmi, gdzie przebiega ta linia? I jak okazje (różnego typu) sprawiają, że rysujemy je nieco bardziej odważnie i z korzyścią dla siebie. 

Wyobraź sobie, że spotykasz się w restauracji z przyjaciółki, i podczas rozmowy mówisz przez chwilę o nowym projekcie zawodowym, który chcesz zrealizować. Czy uznasz, że tę kolację można odpisać od kosztów prowadzenia firmy? Raczej nie. Jeśli jednak próbujesz ją odpisać i zaczynasz szukać powodów, to oznacza, że zaczynasz majstrować przy elastycznych granicach swojej moralności. Nie martw się. Wszyscy nieustannie próbujemy wyznaczyć linię pozwalającą nam czerpać korzyści z nieuczciwości i nie rujnować przy tym pozytywnego obrazu własnej osoby. 

Albo taka sytuacja – dostajesz propozycję udziału w bardzo dobrze płatnej kampanii reklamowej pewnej kosmetycznej firmy. Potem okazuje się, że ktoś zarzuca ci, że ta firma testuje kosmetyki na zwierzętach. Czy rezygnujesz i oddajesz pieniądze (bo też uważasz, że testowanie jest fe), czy też może zaczynasz szukać sposobów na to, żeby przekonać siebie (i pewnie też świat), że prawda jest inna? 

Arieli w swojej książce podaje kilka czynników, które sprawiają, że łatwiej nam majstrować przy moralności. Czyli tak naprawdę pokazuje jakie okazje częściej czynią złodzieja. Przede wszystkim ważny jest wpływ społeczny. 

,Jeśli jesteś jedyną osobą na peronie, na którym jest zakaz palenia, która ma ochotę sięgnąć po papierosa, to być może rozejrzysz się nerwowo i jednak skapitulujesz. Prawo przed nałogiem. Ale jeśli zauważysz kilka innych osób, które już sobie kopcą, to opór będzie mniejszy. Tak samo motywował swoją decyzję o braniu sterydów anabolicznych kolarz – jeden z bohaterów filmu dokumentalnego (Dis)honesty, który znajdziesz na Netflixie. Wszyscy biorą, to biorę i ja. To przekonanie, że wszyscy tak robią pozwala nam tłumaczyć różne dziwne zachowania, które normalnie ocenilibyśmy jako naganne moralnie. W tym drobne podkradanie materiałów biurowych z pracy, czy też drukowanie na firmowej maszynie domowych dokumentów i biletów lotniczych z Ryanaira.

Ciekawym czynnikiem, który odkrył Dan Arieli w swoich badaniach, jest fakt, że im bardziej jesteśmy fizycznie oddaleniu od aktu nieuczciwości i kiedy możemy je racjonalizować, z większą łatwością dopuszczamy się kłamstawa, kradzieży, czy malwersacji. O wiele łatwiej jest oszukiwać przestawiając cyferki w excelu, by nieco nagiąć budżet jakiegoś zupełnie odległego od nas przedsięwzięcia, niż oszukiwać na fizycznych, powierzonych nam w gotówce pieniądzach. Arieli wskazuje na to „cyfrowe oddalenie” w szczególności w kontekscie kryzysów finansowych na giełdach. Ludzie, którzy je wywołali byli oczywiście pchani przez chciwość i chęć zysku, ale łatwiej im było oszukiwać, bo nie mieli styczności z gotowką, a tylko z cyframi w tabelkach. Podobne cyfrowe złodziejstwo mozna przecież obserwować w internecie. Trudniej będzie wynieść DVD z empiku, ale już ściągną cały serial w sieci z dziwnego źródła o wiele łatwiej. Cyfrowa okazja czyni bardziej złodzieja. 

Inną przyczyną naginania rzeczywistości i kłamania lub kradzieży są nasze silne motywacje. Naewt w nauce znany jest tak zwany funding bias, w którym naukowcy (czasem nawet nieświadomie) są skłonni tak interpretować wyniki badań, by wyszło tak, by sponsor badań był zadowolony. Jest to zjawisko, które kontroluje do pewnego stopnia peer review. Jednak z tego właśnie powodu będę zawsze za tym, żeby badania – wszelkie – były finansowane z niezależnych źródeł państwowych, a nie przez firmy. Niewidzialna ręka rynku, w którą tak totalnie wierzą liberałowie już wielokrotnie przyłożyła nam z liścia. Nie tylko zresztą w kwestii badań. 

Najsilniejszą motywacją jest chyba chęć przeżycia. Ta pierwotna. Dlatego też chyba najbardziej dramatyczną sytuacją, w której na złodzieju czapka gore jest woja. Pamiętam, jak w opowieściach o obozie w Treblince przewijały się wątki o chłopach z okolicznych wiosek, którzy wysyłali swoje córki, by prostytuowały się z ukraińskimi strażnikami w zamian za kosztowności skradzione Żydom. Potworne. Ale bardzo prawdopodobne.

Lubimy myśleć o sobie w kategoriach dobrych ludzi. Obawiam się, że nawet ci, którzy robią rzeczy moralnie naganne, znajdują usprawiedliwienie dla siebie. I swoich bliskich. Bo plemienność też wpływa na nasz „współczynnik elastyczności”. Obcemu, nieznanemu, bezimiennemu łatwiej jest ukraść niż swojemu, znanemu z twarzy i imienia. Łatwiej nam też okradać instytucje niż… ludzi.

Dzięki Arielemu wiem, że „okazja czyni złodzieja”. Wiem też, które okazje bardziej go czynią. I wiem, że złodziejem mogę być ja czy ty. Nawet jeśli będzie to tylko jazda na gapę, wydrukowanie czegoś prywatnego w pracy, czy wzięcie ołówka do domu. 

PS: Zdjęcie okładkowe nie jest przypadkowe. Badania Arielego potwierdzają, że golfistom łatwiej jest oszukiwać kopiąc piłeczkę nogą (większe oddalenie od oszustwa), niż popuchając ją dłonią do dołka. Ot ciekawostka!