Miquel Garau Ginard: #humans_of_my_life_42

Opublikowano Kategorie LifestyleTagi , ,

Są dni udane. Są dni do bani. Tak zaczynał się jeden z utworów, który śpiewałem jako Bob Cratchit w dyplomowym przedstawieniu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Scrooge to jeden z moich ukochanych musicali. A ta rola – choć odegrana raz – to jedno z lepszych wspomnień z tych siedmiu lat, gdy skakałem na scenie. Są dni udane. Są dni do bani

Dziś już wiem, że istnieje coś takiego jak heurystyka nastroju i selektywna percepcja. Potrafię więc w dużej mierze sobie wyjaśnić dlaczego jedne dni są do bani. Inne zaś udane. Jednak zawsze mnie zadziwia jak sile jest poczucie niesamowitości, gdy dzień zaczyna się świetnie. A potem jest już tylko lepiej. 

Taki był 27.02.2019 w Poznaniu. 

Wstałem wcześnie. Ubrałem się i poszedłem do pobliskiej siłowni. Byłem za wcześnie. Dużo za wcześnie. Spodziewałem się, że otwierają o 6:30. Okazało się, że otwierali o 7:00. Około 6:40 do drzwi podszedł młody chłopak – pracownik siłowni, który tego dnia miał dyżur na recepcji. Zapytał, czy długo czekam. A potem zaprosił i pozwolił mi poćwiczyć. Wcześniej. Bez problemu. 

Wszedłem na siłownię i tam w szatni spotkałem panią, która na mokro zmywała podłogę. Szybko zdjąłem buty i powiedziałem, że wejdę w skarpetkach, bo nie chcę brudzić jej tak od razu świeżo posprzątanej podłogi. Bardzo się zdziwiła. Powiedziała, że nie trzeba. Ja jednak nie posłuchałem. Wszedłem w skarpetkach i zacząłem się przebierać. 

Powiedziała, „to miłe, że Pan tak szanuje pracę drugiego człowieka”. Uśmiechnąłem się i powiedziałem, że staram się dostrzegać drugiego człowieka i jego pracę. 

Potem poćwiczyłem. W dobrym nastroju wyszedłem z siłowni. Podziękowałem bardzo chłopakowi na recepcji. 

Gdy szedłem do hotelu, podszedł do mnie facet w koszuli i marynarce. Zapytał, czy mówię po angielsku. Odpowiedziałem twierdząco. Zapytał, czy mogę mu pomóc. Spieszyłem się, więc w pierwszym odruchu chciałem powiedzieć, nie za bardzo. Ale prośba nie była wielka. Chciał, żebym nagrał film, jak… zbiera śmieci. A precyzyjniej jak opowiada o akcji zbierania śmieci na całym świecie. 

Nagrałem film, zrobiłem zdjęcia i potem pogadaliśmy chwilę. Miquel opowiedział mi o swojej akcji, o swoich planach. Zaprosiłem go do Gdańska. 

Miquel Garau Ginard sprząta świat. Zaczął od akcji sprzątania niedopałków papierosów na plażach. W Barcelonie. Na Majorce.

Potem sprzątał śmieci w wielu miejscach. Teraz w Polsce. Oprócz tego jest trenerem osobistym i sportowcem. Ale przede wszystkim bardzo pozytywnym człowiekiem. 

Miquel Garau Ginard przypomniał mi o tych wszystkich zaśmieconych miejscach, które mija codzień. Gdy trenuję, biegam po lesie. Gdy chodzę z kijami. On też je zauważał i postanowił z nimi coś zrobić. Też tak chcę. I dlatego, gdy Miquel przyjedzie do Gdańska, będę sprzątać z nim. Może też się przyłączysz. 

Zacznijmy od siebie. Od sprzątania. A może przede wszystkim od nie śmiecenia. Dziękuję Miquelowi za to spotkanie. I za entuzjazm. Do zobaczenia w Gdańsku. 

To był udany dzień. Spotkałem fajnych ludzi. Kolejnych #humans_of_my_life